Obrona podnosiła w apelacji, że oskarżony mógł uzupełnić dokumentację tuż po wyjściu pacjentki z gabinetu. Sugestia ta jest nie tyle irracjonalna, co niedopuszczalna. Dopiski mogą dotyczyć kwestii technicznych, pomocnych np. przy rozliczeniu z NFZ, nie mogą odnosić się do rzeczy istotnych jak diagnoza - powiedział sędzia Dariusz Niezabitowski.
Dlatego radioterapeuta Andrzej P. usłyszał we wtorek wyrok roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
16 czerwca 2008 roku do jego gabinetu w poradni onkologicznej zgłosiła się 33-letnia Beata B. Lekarz stwierdził wówczas u niej tylko zastój w piersi spowodowany karmieniem dziecka. Nie zalecił badań. To uspokoiło pacjentkę. Dwa dni później poszła jeszcze na USG piersi. Dostała skierowanie do onkologa. Ale uznała, że była na takiej konsultacji i nie wykryto nic niepokojącego.
Jednak przez kilka kolejnych tygodni jej stan zdrowia pogarszał się. Zapisała się na prywatną wizytę u innego onkologa. Rozpoznał u niej bardzo rzadki, ale już w zaawansowanym stadium, nowotwór piersi z przerzutami.
Sąd ustalił, że po przypadkowym spotkaniu Beaty B. w szpitalu, Andrzej P. przerobił dokumenty z jej wizyty. Dopisał, że miał wtedy podejrzenie i zalecił dalsze badania w kierunku nowotworu. W styczniu 2009 roku chora odebrała odpis dokumentacji, stwierdziła, że są tam informacje, których wcześniej nie było. Kiedy kilka miesięcy później Beata B. zmarła, jej mąż powiadomił prokuraturę.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?