Typowanie przed meczem wyjściowego składu Jagiellonii można było porównać do wróżenia z fusów.
Na pewno wiadomo było tylko tyle, że trener Ireneusz Mamrot nie będzie mógł skorzystać z pauzującego za nadmiar żółtych kartek Arvydasa Novikovasa i Stefana Scepovicia, który w spotkaniu z Pogonią Szczecin zerwał więzadła w kolanie. Z kolei występy Mariana Kelemena i Patryka Klimali stały pod dużym znakiem zapytania. Obaj jednak udali się z zespołem do stolicy i dość nieoczekiwanie znaleźli się w pierwszej jedenastce. Do niej wrócili również Bartosz Kwiecień, Martin Pospisil i Andrej Kadlec, który zabezpieczał prawą stronę defensywy, a Jakub Wójcicki został przesunięty wyżej.
- Nasza sytuacja kadrowa nie jest komfortowa. Walczyliśmy z czasem i całe szczęście, że udało się postawić na nogi Patryka Klimalę, gdyż to w tej chwili jedyny zdrowy napastnik - mówił przed kamerami TVP Mamrot.
Początek meczu dawał nadzieję, że jagiellończycy dobrze odrobili lekcję z poprzednich spotkań, w których mieli duży problem z kreowaniem sytuacji bramkowych. W pierwszym kwadransie golkiper Legii zmuszony był do dwóch interwencji, po uderzeniach głową Tarasa Romanczuka i próbie z dystansu Klimali. W obu przypadkach brakowało precyzji i siły.
Były to jednak miłe złego początku w wykonaniu białostockiego zespołu. Legia otrząsnęła się i bliżej końca pierwszej połowy przejęła inicjatywę. Sygnałem ostrzegawczym była sytuacja Michała Kucharczyka, który po pięknym podaniu Carlitosa, znalazł się sam na sam z Kelemenem, ale w tym pojedynku górą okazał się Słowak. Sześć minut później golkiper Jagiellonii był już bez szans, a w roli głównej wystąpił Kasper Hamalainen. Fin wykorzystał dośrodkowanie z prawej flanki Marko Vesovicia i uderzeniem głową wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Sytuacja białostoczan zrobiła się jeszcze gorsza, gdy w 42. minucie do siatki, sprytną podcinką, trafił Sebastian Szymański.
- Graliśmy spokojnie, nic nie zapowiadało, że Legia może strzelić nam dwa gole. W drugiej połowie musimy się obudzić i powalczyć - oceniał w przerwie Romanczuk.
Słowa kapitana nie przełożyły się na zmianę obrazu gry w drugich 45 minutach. Legia atakowała dwa razy szybciej, unikała prostych błędów i kontrolowała wydarzenia. Można powiedzieć, nic przy tym nie ryzykując, że gdyby nie znakomita postawa Kelemena, zespół Mamrota wyjeżdżałaby z większym bagażem bramek.
Legia przeważała, starała się grać kombinacyjnie, momentami kotłowało się w polu karnym gości. Ci też nie grali najgorszej piłki, ale byli bezradni. Nie potrafili strzelić nawet rzutu karnego, podyktowanego za zagranie w polu karnym Antolicia. W 64. minucie Radosław Cierzniak piękną paradą obronił strzał Guilherme. W 66. minucie, czyli chwilę po niewykorzystanym przez Jagę karnym, Carlitos podał piętą do Andre Martinsa, a ten strzelił po ziemi, przy słupku i było po meczu.
Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok 3:0 (2:0). Bramki: 1:0 - Hamalainen (37), 2:0 - Szymański (42), 3:0 - Martins (66).
Legia: Cierzniak - Vesović, Remy, Jędrzejczyk, Rocha I (65. Wieteska), Antolić I, Martins (74. Stolarski), Kucharczyk, Hamalainen, Szymański (79. Radović), Carlitos.
Jagiellonia: Kelemen - Kadlec (65. Kostal), Runje, Mitrović, Guilherme, Kwiecień I (78. Adamec), Romanczuk, Pospisil I, Wójcicki, Imaz (84. Poletanović), Klimala.
Sędziował: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 18 000.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?