Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łazikom marsjańskim zabrakło trochę szczęścia

Marta Gawina
RED
RED Politechnika Białostocka
Czego łaziki uczą studentów i jakie kariery robią konstruktorzy? O tym opowiada nam prof. Andrzej Seweryn, dziekan Wydziału Mechanicznego Politechniki Białostockiej. Bez zaangażowania studentów i ich pasji nic nie osiągniemy - podkreśla naukowiec

Czy białostockie łaziki marsjańskie dostały zadyszki?

Dobre pytanie. Żeby wygrywać trzeba być bardzo dobrym i mieć też trochę szczęścia. Tak jak w sporcie, doskonale to pokazuje Euro 2016. Raz się wygrywa, raz przegrywa. W czasie ostatnich zawodów łazików marsjańskich w USA nasi studenci mieli trochę problemów z systemem łączności. Raz dział, raz nie. Pojawiały się zakłócenia. Gdyby ich raz uniknęli, mieliby drugie miejsce. Różnice punktowe były bowiem bardzo niewielkie. Ale nie tylko myśmy gorzej wypadli. Daleko były Politechnika Wrocławska, Politechnika Warszawska. Pamiętajmy, że kiedyś Politechnika Białostocka była znana przede wszystkim z łazików. Teraz postawiliśmy na wiele innych projektów. Mamy ich blisko 20.

Natomiast to łaziki marsjańskie rozsławiły naszą uczelnię. Przez trzy lata byliśmy niepokonani. Teraz takie triumfy święci Rzeszów. A nam przypadło 7. miejsce. Trudno nam się z tym pogodzić.
To też jest tak, że jeden zespół studencki pracuje lepiej, inny trochę słabiej. Siódmego miejsca nie odbierałbym w kategoriach klęski. Oczywiście czujemy niedosyt, warto jednak pamiętać, że nasi studenci pracują nad kolejnym łazikiem. Zobaczymy jak będzie.

Specjalistką od łazików nie jestem, natomiast zastanawiam się jak to możliwe, że przez kilka lat byliśmy niepokonani, mogliśmy czerpać z najlepszych wzorców, a mimo to przez ostatnie dwa lata jesteśmy poza pierwszą trójką.

To jest tak jak w piłce nożnej. Poziom się wyrównuje. Jak myśmy mieli zdecydowanie najlepszą drużynę, to wszyscy nie mogli wyjść z podziwu. Teraz taki zespół miał Rzeszów, czego im bardzo gratuluję. Nasza drużyna była nie tyle mniej zgrana , co mniej przewidująca. A poziom tej konkurencji rośnie. Kiedyś w zawodach łazikowych startowały dwa zespoły z Polski, teraz jest ich nawet osiem. Również Amerykanie i Kanadyjczycy poczuli się urażeni, że cały czas u siebie przegrywają. Oni też poprawili swoje łaziki. Poprzeczka poszła w górę. Teraz łaziki różnią się od siebie niuansami.

To czego zabrakło robotowi RED?

Jak już wspomniałem, szczęścia i trochę przewidywania tego, co się może zdarzyć złego na zawodach. Bo technologicznie to jest znakomity łazik. Nasi studenci za późno przewidzieli, że pojawią się pewne zakłócenia, które trzeba było w jakiś sposób ominąć. Zresztą sposób znaleźli, tylko nie zdążyli go zrealizować. Zakupy trwałyby za długo. Gdyby ściągnęli odpowiedni sprzęt, poprawili moc nadajników, to pewnie lepiej wypadliby na zawodach. Natomiast, broń Boże, my się z tego powodu nie martwimy. Zespół zrobił swoje, wypadł przyzwoicie. Zresztą mamy już kolejną ekipę, która chce budować łaziki i walczyć o mistrzowskie tytuły.

Prace nad nowym robotem już się rozpoczęły?

Tak. Przede wszystkim zostały wyciągnięte wnioski z tegorocznych zawodów w USA. Teraz nasi studenci chcą jechać na europejskie zmagania łazików marsjańskich, żeby się uczyć. Ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że łaziki marsjańskie przetarły szlak innym naszym studenckim zespołom. Gdzie do pomyślenia było parę lat temu, żebyśmy przygotowywali dwa pneumobile na zawody na Węgrzech? Nagle udział w różnych projektach stał się sposobem na studia i sposobem na sukces. Tak, by w czasie studiów zrobić coś konkretnego. Co chwilę przychodzą do mnie studenci z nowym pomysłem i pytają, czy im dofinansujemy realizację. Ostatnio był to pomysł na wózek dla niepełnosprawnych do gry w rugby. Proszę bardzo, dofinansujemy.

Ciągle spotykam się z opinią, że studenci Politechniki budują łaziki marsjańskie, tylko nie wiadomo po co. Na Marsa roboty nie polecą, Może właśnie lepiej skupić się na bardziej przyziemnych projektach?

Studenci mogą mierzyć się z różnymi wyzwaniami. Np. projektami pod konkretne potrzeby przemysłu. Zresztą takie też mamy. Natomiast te projekty bardziej wizjonerskie, bardziej przyszłościowe uczą wielu nowych rzeczy. Budując łazika, studenci uczą się tego, co trudno na „normalnych” studiach: praca zespołowa, terminowość, obowiązkowość. To są te miękkie umiejętności, ale mamy też te twarde: wiedza z zakresu sterowania, mechaniki, elektroniki. Oni naprawdę musieli masę dodatkowych rzeczy wchłonąć. Potem wpisują w swoje CV, że zrobili to, to i to, czyli nie przespali studiów. Nie tylko chodzili na wykłady i zbierali zaliczenia, ale również coś tworzyli. To już jest taka inżynierska twórczość. My nie chcemy narzucać studentom na wydziale mechanicznym, co mają robić. To oni przychodzą z pomysłami. Bez ich zaangażowania i rzeczywistej pasji, nic nie osiągniemy.

Z jakich projektów jest pan najbardziej dumny?

Trudno mi wymienić konkretne projekty. Jestem dumny z tego, że 25 procent studentów wydziału mechanicznego pracuje przy nich. Raz jedni wygrywają, raz drudzy. Ostatnio sukces naszych robotów sumo na międzynarodowym turnieju w Rumunii. Zajęliśmy tam trzecie miejsce. Nam zależy na tym, aby nasi studenci ze wszystkimi walczyli, jak równy z równym. Jak wygrają, to wspaniale! Ale wcale nie muszą zdobywać pierwszych miejsc.

Formuła student się przebiła. Wszyscy pasjonowali się bolidem.

Przygotowujemy się do startów na europejskich torach wyścigowych Formuły Student. Dlatego już przygotowujemy dwa bolidy. Jeden z nich będzie ścigał się w tym roku. Budowa bolidu razem z czterema wyjazdami będzie w sumie kosztować 100 tys. euro. Nasz samochód ma podobne osiągi jak pojazd ekipy Mercedesa, która ma do dyspozycji parę milionów euro. Czyli proszę zauważyć, jaka jest wiedza naszych studentów, jakie umiejętności, że mając dużo mniejszy budżet, potrafili nim tak gospodarować. Znaleźli też firmy do współpracy. Niektóre za darmo zrobiły elementy do bolida. Sam wydział nie dałby rady.

Będzie zwycięstwo?

Nie łudźmy się. To nie te pieniądze. Jeżeli jednak wywalczymy pierwszą dziesiątkę, to będzie bardzo dobrze.

Udział w międzynarodowych konkursach może świadczyć o poziomie uczelni?

Oczywiście, że tak.

Pytam o to dlatego, bo pojawiają się opinie, że te różne konkursy są dla słabszych uczelni pod względem dydaktycznym, czy naukowym. Zgadza się Pan z tym?

Nie do końca, bo wiem kto startuje w różnych konkursach. Wcale nie są to najgorsze uczelnie. W niektórych konkursach startuje choćby MIT (Massachusetts Institute of Technology), czyli uczelnia, która ma tylko 5 tys. studentów i budżet naukowy większy niż cała Polska. W sprawach technicznych to chyba numer jeden na świecie. A to już zadaje kłam tym teoriom, że konkursy są dla słabszych uczelni. Są ekipy z naprawdę znakomitych szkół. Oczywiście nie wszędzie są wszystkie, są lepsze konkursy i gorsze konkursy. Natomiast nie mówmy tylko studentom, że mają startować tam gdzie MIT. Dzięki konkursom wykorzystują swoją wiedzę w praktyce. Uczą się czegoś dodatkowego.

A jak toczą się losy studentów, którzy wygrywali międzynarodowe konkursy?

Niektórych losy śledzę, z niektórymi jest trudniejszy kontakt. Wiemy, że jeden z naszych studentów, który pracował przy bolidzie jest konstruktorem w firmie Forda w Kolonii. Wygrał konkurs na to stanowisko. W Fordzie powiedziano mu tak: wygrałeś dlatego, że w twoim CV było projektowanie samochodu. Myśmy to widzieli, to był bardzo dobry projekt. Z kolei konstruktor łazika marsjańskiego pracuje za duże pieniądze w firmie Samsung w Warszawie. Są też inne firmy, które patrzą na to, przy jakich projektach pracowali nasi studenci. Może mają trochę mniejszą wiedzę teoretyczną, wiadomo projekty zajmują czas, ale mają dobrą wiedzę praktyczną. Jeżeli chce się zrobić coś konkretnego, to trzeba być na bieżąco w inżynierii materiałowej, technologii maszyn. I to jest dobry sposób na kształcenie.

A nasi studenci zakładają własne firmy?

Tak. W tej chwili jest znana sprawa wózka inwalidzkiego, który dostał dwa złote medale na targach w Katowicach. I już jego twórcy przygotowują formułę spółki, powiązaną z uczelnią i chcą się tym zająć.

Na koniec zapytam, coś się dzieje ze zwycięskimi łazikami, czyli Magmą 2, Hyperionem 1 i Hyperionem 2?

To są nasi ambasadorzy, działają promocyjnie. Pojawiają w szkołach, uczestniczyli w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Często towarzyszą dzieciom. O rozebraniu ich na części nie ma mowy. Cały czas budujemy łaziki. Śmiejemy się, że za niedługo zabraknie nam pomieszczeń. Ale miejsce na medale też się znajdzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny