Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łapy nie wykorzystują szansy

Piotr Sobieszczak
Z Dariuszem Łapińskim, reporterem Faktów TVN i rodowitym łapianinem rozmawia Piotr Sobieszczak

**

Kurier Łapski: Łapiński to najstarsze i najliczniejsze nazwisko w Łapach.
Dariusz Łapiński: Moi przodkowie pochodzą z Pali. To przydomek jednego z rodów Łapińskich. Łapińscy będą wiedzieć.

Czy interesuje się Pan tym, co się dzieje teraz w Łapach?
- Zawsze się tym interesowałem. Niestety nie wygląda to dobrze. Zero inwestycji bezrobocie, marazm, dziurawe drogi, o chodnikach nie wspomnę. Wyremontowanie połowy ulicy w centrum niczego nie zmienia. Łapy nie wykorzystują swojej szansy. Mają dobre położenie komunikacyjne, w urokliwym regionie, zdolnych i pracowitych mieszkańców. Niestety, mają pecha do włodarzy. To jest niezrozumiałe, jak można było przegrać batalie o powiat. Jak można przez lata nie sprowadzić do miasta żadnego dużego inwestora? Brak słów. Jeżdżę po kraju i widzę, jak zmieniają się małe miasta, jak się rozwijają, jak ściągają kapitał. Niestety, nie Łapy. Mimo tego, że tu są lepsze tereny, lepiej uzbrojone, łatwiejszy dostęp do szkół i wykwalifikowanych pracowników. Sami inwestorzy jednak nie przyjdą. Ktoś powinien im Łapy pokazać, pomóc i doradzić. A to trzeba umieć.

Jest Pan reporterem największej stacji niekomercyjnej w Polsce. Czy to było pańskie marzenie?
- Nigdy nie marzyłem o tym aby być dziennikarzem. Chciałem być archeologiem, historykiem prawnikiem. Dziennikarzem zostałem przez przypadek. Zaproponowano mi staż w redakcji. Chociaż studiowałem prawo uznałem, że to może być ciekawe doświadczenie. Było i dalej jest. Czasami nawet bardzo ciekawe.

Czym Pan się zajmował zanim trafił do telewizji?
- Przed telewizją pracowałem w Polskiej Agencji Prasowej. Pisałem też do kilku tygodników. Praca może mniej eksponowana ale ciekawa. Czasami dawała dużą satysfakcję. Szczególnie, gdy w kilka minut po napisanym tekście, czytano go we wszystkich serwisach radiowych, a następnego dnia przedrukowywało go wiele gazet.

Czy trudno było dostać się do TVN-u?
- Teraz jest dość trudno. Kiedyś było inaczej. Teraz TVN jest największą komercyjną stacją telewizyjna w kraju. W 1997 zaczynałem pracować w projekcie, który miał dopiero stać się telewizją. Na początku TVN miał w Warszawie cztery kamery. Teraz przy realizacji jednego materiału, jeśli potrzebuję, mogę mieć ich o wiele więcej.

W Faktach widać Pana zwykle przy realizacji tematów policyjno-drogowych. Czy to wynika z zainteresowań, czy raczej powinności narzuconych przez wydawcę?
- Tak właściwie, to nie wiem dlaczego robię głównie kryminalne tematy. Gdy ruszała stacja zaproponowano mi działkę kryminalno-sądową i tak już zostało. Ale bywam też w Sejmie czy na posiedzeniach rządu. Choć gdy tam się pojawiam koledzy dziennikarze pytają poważnie, czy ktoś tu nie zginął?

Jak wygląda pański dzień pracy? Skąd biorą się pańskie pomysły na materiały?
Dzień pracy mam podobny, jak wielu innych dziennikarzy. Rano prasówka, telefony do znajomych i od informatorów. Zawsze rano znajdzie się kilka ciekawych tematów do zrobienia. Kolegium redakcyjne decyduje, co robię.

Czy często zdarza się Panu poruszać tematy związane z Podlasiem i regionem z którego pochodzi?
- Z Białegostoku temat robiłem raz. Gdy rozpoczynał się proces Henryka N. pseudonim "Dziad", byłego szefa gangu wołomińskiego. Zdziwił się, jak zobaczył znajome twarze dziennikarzy z Warszawy. W kolegę rzucił reklamówką z dokumentami. Z Podlasia bardzo mało tematów przebija się na antenę ogólnokrajową. Trudno powiedzieć dlaczego. Pewnie ma na to wpływ wiele czynników. Na pewno słaba promocja i niewielki kapitał.

Co Pana najbardziej cieszy w tej pracy?
- Że cały czas praca mi się podoba. Codziennie robię coś innego w innym miejscu z innymi ludźmi. Zrobienie ciekawego materiału nie jest łatwe. Im trudniejsze zadanie, tym większa później satysfakcja.

Jak Pan ocenia swoją współpracę z koleżankami i kolegami z TVN?
- Telewizja to praca zespołowa. Na jeden kilkuminutowy materiał składa się praca nawet kilkudziesięciu osób. TVN nie byłaby tak dobra, gdyby pracujący w niej ludzie nie potrafili ze sobą współpracować. Umiejętność pracy w zespole to ważne kryterium. W telewizji nawet bardzo.
Czy w tak czasochłonnej pracy jaką jest zawód reportera, jest czas na życie prywatne?
- Dzieci jeszcze mnie poznają, żona też. Ale wielu starych przyjaciół nie widziałem całe lata.
Dziękuję za rozmowę.**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny