Maszyny są mocno zużyte i wyeksploatowane. Po prostu psują się i wymagają bardzo częstych napraw - tłumaczy dr Irena Łuba. A nowe urządzenie kosztuje. Od stycznia do maja tego roku szpital musiał wydać na nie 13 tysięcy złotych.
Bo maszyny pracują bez przerwy
Pani ordynator już w styczniu przeanalizowała najważniejsze potrzeby stacji dializ. Jak opowiada, wówczas było siedem, wysłużonych “sztucznych nerek".
- Jedna, najbardziej wyeksploatowana wyprodukowana w 1994 roku kwalifikuje się do kasacji - wylicza lekarka. - Natomiast ta z 2000 roku jest dość awaryjna, a części zamienne są trudne do zdobycia.
W stacji są też po dwie maszyny z 2004 i 2007 roku. Obie całkowicie “wypracowane". Była też maszyna, która służyła w nadzwyczajnych sytuacjach.
- Jeśli zepsuło się urządzenie, to wówczas pacjenta podłączaliśmy właśnie do niej -wyjaśnia dr Łuba.
Ale w czerwcu doszło do awarii. Maszyna się zepsuła. - Została całkowicie skasowana. Urządzenie nie nadaje się do naprawy. Po prostu brakuje do niej części zamiennych - podkreśla pani kierownik.
Obecnie w łapskiej stacji dializ jest sześć aparatów, w tym jeden bardzo stary, który w każdej chwili może się zepsuć.
- Dobrze, że szwedzka firma bezpłatnie użyczyła nam maszyny do testowania. W razie awarii zawsze z niej korzystamy - dodaje dr Irena Łuba.
Duże kłopoty stacji
Dlatego dr Łuba drży, że pewnego dnia dojdzie do awarii "sztucznych nerek". Tym bardziej, że już raz zepsuły się trzy i to jednego dnia.
Takie sytuacje to dla łapskiej stacji dializ wielki kłopot organizacyjny. Jak mówi dr Łuba zabiegi są wtedy przesuwane i skracane, a to obniża ich jakość. Chorzy nieraz muszą czekać na nie godzinami. I to oni najbardziej cierpią.
Chociażby Janina Brandeburg z Uhowa, która dializuje się od dwóch lat: - Ostatnio w ubiegły piątek był taki problem - dodaje kobieta.
A to dla pacjentów oznacza nie tylko stratę czasu, ale zagrożenie ich zdrowia oraz życia. Chorzy, którzy potrzebują dializy mogą nie tylko zasłabnąć. Bo takie przesunięcie w czasie może doprowadzić do powikłań związanych z niewydolnością nerek.
W szpitalu z zabiegów korzysta 30 pacjentów. To nie tylko mieszkańcy Łap powiatu białostockiego, ale i sąsiednich miejscowości. Łapskastacja dializ przyjmuje też chorych z powiatów: wysokomazowieckiego i bielskiego.
Dializy odbywają się, oprócz niedzieli, trzy razy dziennie. Pacjenci są dializowani co dwa dni. Każdy taki zabieg trwa przez kilka godzin.
- Nie ma co ukrywać, sytuacja naszego szpitala jest bardzo trudna. Aparaty, które ratują ludzkie życie muszą być sprawne. Tym bardziej, że trzeba dializować w ostrych stanach. Nie możemy też odmówić pomocy osobom, którym chirurdzy zakładają tzw. przetoki tętniczo-żylne. Poza tym jest okres urlopowy i dializujemy pacjentów z innych województw - wyjaśnia pani kierownik.
Dlatego stacji dializ jest potrzebny nowy sprzęt medyczny. Jak twierdzi dr Łuba są niezbędne co najmniej dwie "sztuczne nerki".
- Gdybyśmy je mieli, to koszty utrzymania byłyby o wiele mniejsze. A co najważniejsze, poprawiłaby się jakość naszego leczenia - dodaje.
Powiat da, ale tylko połowę kasy
Koszt nowej maszyny waha się od 30 tysiecy do 40 tysiecy złotych, a łapskiego szpitala nie stać na taki wydatek.
Wiesław Pusz, starosta powiatu białostockiego deklaruje, że przekaże szpitalowi połowę kasy.
- Wymaga to tylko zgody radnych powiatowych. Żeby uzyskać pieniądze na drugi aparat dyrektor szpitala w Łapach powinien szukać wsparcia sponsorów oraz gmin ościennych - mówi starosta Pusz.
Janusz Rainko, dyrektor zapewnił nas, że zwrócił się do sąsiednich gmin, z których pochodzą dializowani pacjenci o taką pomoc.
- Czekam na odpowiedź. Będę osobiście rozmawiał o tym z każdym wójtem - obiecuje dyrektor Rainko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?