Boję się, że w tym roku nie przeprowadzimy się do nowego domu - żali się pani Maria.
- Ściany już stoją, ale pozostało jeszcze dużo pracy - dodaje Marcin Baranowski, jej syn. - Gdyby nie znajomi, nie wiem gdzie byśmy się podziali.
Tragedia Baranowskich zaczęła się 29 kwietnia, tuż przed maturą Marcina. Między godziną 9 a 10 w ich domu nie było nikogo. Marcin pracował na polu. Jego siostra była w szkole. Mama, jak zwykle wyszła do pracy. Nikt nie przeczuwał tego, co ma się wydarzyć.
Niespodziewanie wybuchł pożar. Ogień w błyskawicznym tempie zajął cały dom. Niczego nie oszczędził. Z dymem poszły meble, ubrania, książki, dosłownie cały dobytek. Uratował się jedynie garnitur Marcina, który był w pralni.
Nie zostali bez pomocy
Pogorzelcy nie musieli długo czekać na pomoc mieszkańców Kumiały. Sąsiedzi natychmiast przynieśli najpotrzebniejsze rzeczy, jedzenie i pieniądze. Przyjaciele zza płotu przyjęli ich pod swój dach.
- Gdyby nie sąsiedzi, nie mielibyśmy gdzie mieszkać - mówi pani Maria. - Ale to nie to samo, co własny dom.
Pomagali nawet uczniowie
Koledzy i koleżanki Marcina natychmiast pojechali do Białegostoku, aby dostać pozwolenie na zbiórkę pieniędzy.
Ich prośba nie pozostała bez odzewu. Zdobyli pozwolenie i przeprowadzili kwestę. A wszystko odbyło się w okresie między kolejnymi egzaminami maturalnymi.
Uczniowie kwestowali również w innych miejscowościach: - W janowskim kościele udało się zebrać około dwóch tysięcy złotych - wspomina Bożena Olszewska, nauczycielka Marcina.
- A w Korycinie ludzie dali o wiele więcej - dodaje Wojtek Łukaszuk.
Chce sam wykończyć dom
Pomimo tragedii jaka spotkała Marcina, udało mu się zdać maturę. Teraz studiuje budownictwo w Białymstoku.
- Wybrałem ten kierunek, bo chcę pomóc w remontowaniu naszego domu - mówi Marcin. - Mam nadzieję, że zdobędę tu potrzebne umiejętności.
A problemów z odbudową było co nie miara. Najpierw trzeba było zebrać pieniądze na materiały. Potem znaleźć odpowiednią ekipę budowlaną, bo pierwsza zrezygnowała po kilku dniach pracy.
Baranowscy dostali pozwolenie na budowę dopiero 1 września. Wcześniejsze fundamenty nie nadawały się pod budowę, więc trzeba było wylać nowe. Dziś stoją już ściany i powoli kładziony jest dach. Przed nimi jeszcze wiele pracy. Trzeba wstawić okna, drzwi, założyć wszystkie media.
- Póki nie wykończymy domu, będziemy musieli mieszkać u sąsiadów - mówi Marcin. - Mam nadzieję, że nie potrwa to długo.
- Boję się, że zabraknie nam pieniędzy, aby zakończyć remont w tym roku - dodaje jego mama.
Wierzy jednak, że wszystko w końcu się ułoży.
- Chciałabym podziękować wszystkim, którzy nie pozostali obojętni na naszą tragedię. Gdyby nie pomoc tych ludzi, nie moglibyśmy odbudować naszego domu. n
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?