Młoda kobieta rozstaje się z facetem, a ostatnie co pamięta, to zderzenie z innym autem. Kiedy obudzi się przykuta do ściany, okaże się, że to dla jej dobra. Misiowaty facet uwalnia ją, choć nie pozwala wyjść, bo na powierzchni wydarzyło się coś złego, a oni są w jego prywatnym bunkrze przeciwatomowym. Rozpoczyna się gra, w której stawką jest wolność jednostki, walka o życie, a może walka o przeżycie. Pojawia się efekt syndromu sztokholmskiego, w tym wypadku zamknięta w betonowym schronie kobieta zaczyna wierzyć, że świat nad nią rzeczywiście może stwarzać zagrożenie.
Jak na dobry thriller przystało, sekrety się mnożą, bohaterowie ujawniają swoje słabości, przyznają się do błędów, popadają w obłęd, odkrywają szokujące prawdy. Wszystko w zawrotnym tempie i z suspensem goniącym suspens. Jowialny Fred Flintstone co chwila zmienia twarz – dosłownie i w przenośni – to znakomity John Goodman. Istotną rolę gra też scenografia, z przemyślną konstrukcją schronu. Widz co chwila właściwie musi odpowiadać sobie na pytanie, czy jest świadkiem obłędu, czy wzorowej postawy amerykańskiego patrioty. Czyli klasyczne schematy i sceny umieszczone w podręcznikowo wzorowy sposób.
Wszystko rozstrzyga się w kilkuminutowym finale, rodem z zupełnie innego kina gatunkowego. Zaś natrętny patriotyczny obowiązek, w obliczu ujawnienia zagrożenia, jawi się kpiną – głównie z inteligencji widza. Amerykanie jednak różnią się od Europejczyków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?