Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ktoś postwił sedes na drodze. Ksiądz Tomasz Lewczuk nie żyje, a winnych nadal nie ma.

Magdalena Kuźmiuk
Przez sedes na drodze, zginął ksiądz.
Przez sedes na drodze, zginął ksiądz.
Wciąż nie wiadomo kto postawił na ruchliwej drodze sedes. Śledztwo ponad rok prowadzili hajnowscy śledczy. Teraz sprawę przejęła Prokuratura Okręgowa w Białymstoku.
Ks. Tomasz Lewczuk był wikariuszem w parafii Świętej Trójcy w Hajnówce. Miał 38 lat.
Ks. Tomasz Lewczuk był wikariuszem w parafii Świętej Trójcy w Hajnówce. Miał 38 lat.

Ks. Tomasz Lewczuk był wikariuszem w parafii Świętej Trójcy w Hajnówce. Miał 38 lat.

Zaraz po wypadku myślałam, że szybko znajdą tego, kto postawił ten sedes na drodze. Minął ponad rok i nadal nic. A teraz wszystko zaczyna się od początku - mówi Monika Lewczuk, wdowa po tragicznie zmarłym prawosławnym księdzu Tomaszu Lewczuku.

Dostała wezwanie na powtórne złożenie zeznań. Tym razem w Prokuraturze Okręgowej w Białymstoku. O wydarzeniach tej tragicznej nocy Monice Lewczuk ciężko jest dziś rozmawiać.

- Ten wypadek będzie w mojej pamięci do końca życia, jednak nie wiem, dlaczego prokuratura chce przesłuchać mnie jeszcze raz - zastanawia się.

Śledztwo mające wyjaśnić okoliczności śmierci jej męża, wikariusza z prawosławnej parafii Świętej Trójcy w Hajnówce , toczyło się w Prokuraturze Rejonowej w Hajnówce ponad rok. Dokładnie od początku maja ubiegłego roku. Wtedy ksiądz Lewczuk, chcąc wyminąć stojący na środku drogi sedes, uderzył w drzewo.

To było w Hajnówce priorytetowe śledztwo. Ale teraz sprawą zajmują się śledczy z Białegostoku.
- Postępowanie zostało przejęte przez prokuraturę okręgową zgodnie z dotychczasową praktyką postępowania z takimi długotrwałymi śledztwami - tłumaczy Adam Kozub, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.

Na razie śledztwo zostało przedłużone do 31 października. Czy ten czas wystarczy na całkowite wyjaśnienie tej sprawy, nie wiadomo.

Tydzień walczył w szpitalu o życie

Bezspornym jest fakt, że nieszczęsny sanitariat wieczorem 2 maja 2009 roku stał na drodze z Bielska Podlaskiego do Hajnówki . Pech chciał, że akurat wtedy ksiądz Tomasz razem z żoną, siedmioletnią wówczas córką i trzyletnim synkiem, wracali z Warszawy.

Było tuż przed godziną 22, gdy duchowny zauważył sedes na skrzyżowaniu z Nowym Berezowem i Dubiczami Osocznymi. Próbował ominąć nieoczekiwaną przeszkodę. Ale stracił panowanie nad samochodem. Skoda księdza wypadła z drogi najpierw na lewe, później na prawe pobocze. Na końcu auto uderzyło bokiem w drzewo w przydrożnym rowie.

- Dzisiaj akurat przejeżdżałam tamtędy. Rozpłakałam się. Nie mogłam powstrzymać łez - wyznała w poniedziałkowej rozmowie Monika Lewczuk.

Wtedy w maju, rodzina Lewczuków natychmiast trafiła do białostockiego szpitala. Stan księdza był poważny. Był ciężko ranny w głowę. Przez tydzień walczył o życie. Przegrał. Miał 38 lat.

Ludzie: To wina szeptuchy

W Hajnówce od razu zaczęło się mówić, że wypadek to wina lokalnej szeptuchy. Na Podlasiu ich przecież nie brakuje. Ludzie wierzą, że jak się wystawi jakąś rzecz na drodze, to można wyleczyć choroby. A nawet rzucić na kogoś zły urok.

Policja sprawdzała bardziej prawdopodobną wersję, czy sedes na środku nie postawiła grupa rozbawionej młodzieży. Dla żartu.

Kilka tygodni po wypadku znalazł się właściciel sedesu. To mieszkaniec Hajnówki . Sam zgłosił się na policję i rozpoznał sanitariat. Twierdził, że zginął z posesji jego nieżyjących rodziców w Istoku.

- Wywiozły go moje siostry. Tak im doradziła szeptucha, do której obie jeżdżą. Chcą się na mnie zemścić. Czarują z zazdrości, że się dorobiłem - opowiadał w czerwcu ubiegłego roku mężczyzna.

I do dziś zdania nie zmienił.

- To, że one wyniosły z posesji ten sedes, to jest sto procent pewne. Nawet dwieście procent, że to ich robota. - zarzeka się nadal Stefan K. - Sąsiadka z Istoku przecież ich widziała.

Ponoć na policję owa sąsiadka nie poszła, bo nie chce być potem ciągana po sądach.

Wariograf, próbki DNA

Rzeczywiście. Obie siostry Stefana K. - Eugenia N. i Anna W. były wtedy w maju w Istoku. Ale zapewniały, że sedesu z posesji nie ruszały. Prawdziwość ich słów potwierdził wariograf. Bo takie badanie zlecili śledczy jeszcze w Hajnówce.

Wariograf, potocznie zwany wykrywaczem kłamstw, zapisuje reakcje organizmu na różne pytania. Urządzenie rejestruje parametry fizjologiczne, takie jak oddech, ciśnienie krwi, przewodnictwo elektryczne skóry. Poprzez porównanie wykresu biegły określa, czy mówiąc o zdarzeniu, osoba badana wykazała określony stosunek emocjonalny. Jeśli czuje się winna, będzie on inny niż przy pozostałych pytaniach.

Potem, w śledztwie, doszły jeszcze badania DNA. Próbki pobrano od oskarżonych przez brata o czary sióstr i ich bliskich. Bo prokuratorzy chcieli porównać ich materiał biologiczny z tym zabezpieczonym, które śledczy znaleźli na rękawicach pozostawionych w sedesie.

- Nie wiem, jak oni to badali, że wariograf nie wykazał. To sto procent pewne, że to one - powtarza Stefan K.

Czy coś złego się mu przytrafiło przez ten ostatni rok? Jakieś nieszczęście, którego życzyłyby mu siostry? - Ja nie wierzę w te ich uroki. I dlatego na mnie te czary nie działają - ocenia Stefan K.

Anna W. nie kryje żalu. Jest zrozpaczona ciągłymi oskarżeniami brata.

- To kłamstwa, oszczerstwa. On wie swoje. Kilka dni temu spotkaliśmy się na tej działce. Zaczął wyzywać mnie od zabójczyń. Nie mam już siły z nim walczyć.

Śledztwo jest tajemnicą

Prokuratura Okręgowa w Białymstoku nie informuje, czym teraz będzie się zajmować. I jak chce znaleźć tego, kto postawił sedes na tak ruchliwej drodze.

- Ta sprawa jest skomplikowana pod względem dowodowym. I z uwagi na dobro prowadzonego śledztwa, na tym etapie nie będziemy udzielać żadnych informacji - kwituje Adam Kozub, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.

- Wiem, że to trudna sprawa - uważa Monika Lewczuk. - Nie ma świadków, którzy widzieliby, kto stawiał, czy przenosił ten sedes. Nie ma przecież żadnych oczywistych dowodów.

Dlatego nie zastanawia się nad tym, czy śledczy znajdą w końcu winnego tragedii jej rodziny.

- Nie zależy mi na tym, żeby ten ktoś trafił do więzienia. To i tak nie wróci życia mojemu mężowi.

Musi żyć dalej, być silna. Dla swoich dzieci. Czasem jest ciężko. Dzieci są małe, chorują. Z wykształcenia jest teologiem. Uczy religii w jednej z hajnowskich szkół podstawowych. Rozpoczęła studia podyplomowe.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny