Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz Marek Wawreniuk o prawosławnych miejscach kultu

Tomasz Mikulicz
Ksiądz Marek Wawreniuk (z prawej) i ks. Adam Jakuc, wikariusz parafii św. Jana Teologa w Białymstoku na wyspie Egina.  Wtle główna cerkiew greckiego monasteru. Znajdują się tu relikwie św. Nektariusza.
Ksiądz Marek Wawreniuk (z prawej) i ks. Adam Jakuc, wikariusz parafii św. Jana Teologa w Białymstoku na wyspie Egina. Wtle główna cerkiew greckiego monasteru. Znajdują się tu relikwie św. Nektariusza. Archiwum prywatne
Cudowne ikony. Ciała świętych, które się nie rozkładają. Święty Ogień, który nie parzy. To wszystko można zobaczyć jeżdżąc na pielgrzymki do prawosławnych miejsc kultu. Na Ukrainie, w Rosji, Grecji, Ziemi Świętej i w krajach byłej Jugosławii.

Człowiekowi potrzebny jest kontakt ze świętością. Dlatego wierni tak często jeżdżą na pielgrzymki. Prawosławni chętnie udają się do Poczajowskiej Ławry. To miejsce jest szczególne, prawda?
Ksiądz Marek Wawreniuk, proboszcz parafii św. Jana Teologa w Białymstoku:
- To wielki klasztor na ukraińskim Wołyniu. Pierwszymi mnichami byli pasterze, którym w XII wieku objawiła się Matka Boska. Na skale, na której stała, zachował się odcisk stopy, który dziś znajduje się w klasztornych podziemiach. Miejsce to słynie z cudów. Znana jest opowieść o Mikołaju Potockim, który przejeżdżał nieopodal karetą. Przez nieuwagę woźnicy pojazd się przewrócił. Magnat wpadł do rowu. Rozgniewany chwycił za broń. Przerażony woźnica wiedział, że jego pan jest na tych terenach niemal jak Bóg i nie wybaczy mu przewrócenia się karety. Padł więc na kolana i zwrócony w stronę Poczajowskiej Ławry, zaczął się gorliwie modlić. W tym czasie Potocki wymierzył do niego z pistoletu. Proch jednak nie wypalił. Kiedy stało się to jeszcze dwa razy, magnat zrozumiał, że woźnicę chroni Bóg. Od tego czasu Potocki zaczął łożyć na klasztor. Stał się dobrym chrześcijaninem.

W Poczajowie nawrócenia zdarzają się do dziś. Ponoć są ludzie, którzy wchodząc do tamtejszych świątyń wydają z siebie dziwne dźwięki, ich ciałami wstrząsają konwulsje.

- To prawda. Są tacy, którzy chcą podejść do świętych relikwii, a siła boża im na to nie pozwala. Robią krok do przodu, a coś odpycha ich do tyłu. Dzieje się tak z ludźmi opętanymi przez demony. Siły piekielne boją się takich miejsc jak Poczajow. Dlatego też, opętani będąc w świątynnych murach wydają z siebie dziwne dźwięki.

To znaczy, że wychodzą z nich demony?

- To nie takie proste. Trzeba pamiętać, że samo pójście na nabożeństwo nie wyzwoli kogoś od demonów. Trzeba zwrócić się o pomoc do egzorcystów. Aci, wPrawosławiu, działają zazwyczaj przy klasztorach. Każdy duchowny zna co prawda modlitwy wyzwalające dusze od złych mocy, ale przeważnie kapłani parafialni kierują takie osoby do klasztorów.

A jak wierni reagują na bezpośredni kontakt ze świętością? W niewielu miejscach można ujrzeć - tak jak w Poczajowie - ciało świętego, które nie uległo rozkładowi.

- Są takie dni w roku, kiedy relikwie są odsłonięte. Zazwyczaj widoczna jest dłoń świętego. Ludzie nie tylko mogą ją obejrzeć, ale również ucałować. Wrażenie jest piorunujące. Niektórzy nie mogą wręcz uwierzyć w to czego doświadczają. Całują dłoń kogoś, kto od wieków jest martwy, a jego ciało jest ciepłe.

Może Cerkiew powinna głośniej o tym mówić? Relikwie są przecież dowodami na istnienie Boga.

- Religia opiera się na wierze. Często jest tak, że informacja o cudzie traktowana jest jak każda inna. Ale jeśli my, bądź nasi bliscy doświadczamy cudu Bożego, wówczas łatwiej jest nam umocnić naszą indywidualną wiarę w sprawczą moc Bożą.

A jakie relikwie można w Poczajowie zobaczyć?

- Przede wszystkim są tu moszczy św. Hioba i św. Amfilochiusza. Ten pierwszy był w latach 1604-1651 przełożonym tutejszego monasteru. Po śmierci okazało się, że jego ciało się nie rozkłada. To właśnie jego rękę wierni mogą ucałować do dziś. Na terenie monasteru jest grota, gdzie św. Hiob wielokrotnie udawał się na modlitwę. Można do niej wejść. Na ścianach pieczary wiszą ikony świętego mnicha oraz sceny z jego życia. Drugim świętym związanym z Poczajowską Ławrą jest św. Amfilochiusz. To postać o wiele bliższa czasom współczesnym niż św. Hiob. Amfilochiusz, jako Jakub Warnawowicz Gołowaciuk, przyszedł na świat w 1894 roku na Wołyniu. Kiedy trafił do Poczajowa, szybko rozniosły się wieści o jego wyjątkowych zdolnościach. Ludzie przychodzili do niego chorzy, a wychodzili zdrowi. Głusi odzyskiwali słuch, ślepi - wzrok.

Żył w latach narodzin i rozkwitu idei komunistycznych. Jak do nich podchodził?

- Zawsze był niezłomny w swej wierze. Niech świadczy o tym fakt, że w 1963 roku sprzeciwił się zamknięciu Ławry przez komunistów. Ci przyszli do mnichów i skłonili ich do oddania im kluczy do jednej ze świątyń. Władze chciały przeznaczyć ją na jakieś swoje cele. Święty Amfilochiusz podbiegł do funkcjonariusza państwowego i wyrwał mu klucze. Całemu zajściu przypatrywała się grupka wiernych. Mnich krzyknął do nich: Przepędźcie kijami tych komunistów. Ci to zrobili. Święty Amfilochiusz drogo zapłacił za tę zniewagę. Został zatrzymany i umieszczony w szpitalu psychiatrycznym. Zanim to nastąpiło odbył się nad nim sąd. Sędzia spytał go, czy to prawda, że potrafi uzdrawiać. Odpowiedział, że to nie on uzdrawia, tylko Bóg. Sędzia więc na to: W takim razie niech Bóg uzdrowi chorych na tej sali. Mnich odpowiedział, że w porządku, ale tak jak żołnierz nie idzie na wojnę bez karabinu, tak i on potrzebuje kilku rzeczy. Amfilochiusz poprosił o przeniesienie mu szat liturgicznych, krzyża i wody święconej wraz z kropidłem. Sędzia orzekł, że mnich jest niespełna rozumu i skierował go do szpitala psychiatrycznego. Udało się go uwolnić dopiero dzięki wstawiennictwu wysoko postawionych członków partii, którzy zostali przez świętego uzdrowieni. Nie mógł on już powrócić do Ławry. Osiadł u krewnych w rodzinnej wsi i uzdrawiał przybywających do niego ludzi.

Cerkiew Prawosławna przeżyła mnóstwo represji w czasach Związku Radzieckiego. Najgorzej było zapewne za Józefa Stalina.

- Największe represje po II wojnie światowej uderzyły w Cerkiew w czasach rządów Nikity Chruszczowa i Leonida Breżniewa. Stalin miał wobec prawosławnego duchowieństwa dług wdzięczności. Kiedy wojska niemieckie oblegały Moskwę i zdawało się, że niedługo ją zdobędą, Stalin kazał przyprowadzić do siebie prawosławnych biskupów więzionych jeszcze od czasów przedwojennych w łagrach.
Duchowni nie wiedzieli dokąd ich prowadzą. Zostawiono ich w pokoju, do którego wszedł Stalin. Ten powitał ich nucąc cerkiewną pieśń. Pamiętajmy, że przyszły dyktator jeszcze jako Iosif Dżugaszwili kształcił się w seminarium duchownym. Co prawda go nie ukończył, ale co nieco pamiętał. Biskupi byli zdziwieni, ale wysłuchali co Stalin miał im do powiedzenia. Poprosił ich o modlitwę w intencji zwycięstwa w wojnie z Niemcami. Wzamian obiecał, że nie będzie prowadził represji w stosunku do Cerkwi. Biskupi się zgodzili, a Stalin dotrzymał słowa. Nie znaczy, że szykanowania duchownych w ogóle nie było, ale nie miało to już takiego wymiaru jak przed wojną i w czasach, gdy na Kremlu zasiadł Chruszczow.

Starsi ludzie jeszcze do dziś opowiadają o cudzie jaki dokonał się ponoć w oblężonej Moskwie. Wokół miasta miał przejść tzw. Krestnyj Chod. Ludzie szli z ikonami i modlili się o odparcie niemieckiego ataku. Miało to być przyczyną tego, że hitlerowcy nie mogli zdobyć miasta i zamarzali jak stali.

- O zamarzaniu Niemców nie słyszałem. Co do Krestnego Chodu, nie wiadomo czy obszedł on dookoła całe miasto, ale był faktem.

A kiedy radzieckie represje ustały?

- Dopiero w okolicach 1988 roku. Mam kolegę, który w latach 80. stracił matkę tylko dlatego, że był duchownym. Kobieta cierpiała na cukrzycę. Kiedy zemdlała, syn pobiegł szukać pomocy. Jeden dom był zamknięty, w drugim usłyszał, że skoro jest duchownym, to niech Bóg ratuje jego matkę. Kiedy udało mu się w końcu wyprosić ludzi o możliwość zatelefonowania po pogotowie, było już za późno, matka umarła. Pokazuje to w jaki sposób władza potrafiła wpłynąć na społeczeństwo i nastawić je przeciw Cerkwi. Myślę, że we współczesnej Rosji wciąż jeszcze trwa proces wychodzenia z komunistycznego myślenia.

Jeździ ksiądz też na pielgrzymki do krajów byłej Jugosławii. Wieloletnie wojny sprawiły, że wielu uważa, że ziemie te zamieszkują fanatycy, których jedynym celem jest zabijanie wyznawców innej religii.

- Każdy radykalizm jest zły. Najgorsza sytuacja dla chrześcijan jest w Kosowie. Na porządku dziennym jest bezczeszczenie symboli religijnych. A Kosowo to kolebka Serbii. Wpozostałych krajach byłej Jugosławii jest spokojnie. Pielgrzymi mogą czuć się bezpiecznie.

Wierni często odwiedzają też grecką górę Athos.

- To serce prawosławnego chrześcijaństwa. Będąc tam ma się wrażenie jakbyśmy przenieśli się w czasie. Mnisi żyją tu według reguły: 8 godzin modlitwy, tyle samo pracy i odpoczynku. Obowiązuje czas bizantyjski. Wświątyniach nie ma elektryczności. Na Athos nie mają prawa wejść kobiety bez zgody klasztornych władz.

Wokresie Wielkanocy wierni najchętniej podróżują chyba jednak do Ziemi Świętej. W Wielką Sobotę w Bazylice Zmartwychwstania w Jerozolimie dokonuje się cud zejścia z Nieba Świętego Ognia.

- Przyjeżdżają tam co roku tysiące wiernych. Patriarcha Jerozolimski schodzi do kaplicy w której jest Grób Chrystusowy. Zanim to nastąpi duchowny jest dokładnie przeszukiwany, by nie było wątpliwości, czy nie wnosi ze sobą np. zapałek. Po dłuższej lub krótszej chwili, kapłan pojawia się w wejściu do kaplicy z zapalonymi świecami. Wierni odpalają świece jedne od drugich. Ogień ma specjalne właściwości. Przez pierwsze minuty nie parzy. Pielgrzymi "omywają“ sobie nim twarze i ręce. Po dokonaniu się cudu, z lotniska w Jerozolimie startują samoloty, którymi Święty Ogień rozwożony jest po całym świecie. Trafia również do Polski. W Białymstoku można go zobaczyć w cerkwi św. Mikołaja.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny