- Mam szpital w zespole - jeszcze przed meczem mówił trener wasilkowian Dariusz Petruk. - Sam przez kontuzję mogę grać tylko na siedemdziesiąt procent swoich możliwości.
Gra KS Wasilków potwierdziła to, o czym informował Petruk, chociaż początek gospodarze mieli niezły. W pierwszych kilku minutach spotkania i jedna i druga drużyna zdążyła wypracować kilka groźnych sytuacji. Brakowało jednak celnych strzałów.
Nadzieja w rogach
Powoli gra wasilkowian nabierała tempa. W 12 minucie wykonywali już swój trzeci rzut rożny. Dosyć często zapędzali się na połowę rywali. Dobrą szansę na strzelenie pierwszego gola nieoczekiwanie miał w 15 minucie Petruk. Wykonywał po raz kolejny rzut rożny i po jego strzale piłka bezpośrednio poleciała w stronę bramki. Jednak obrońca Sparty był na posterunku i w ostatniej chwili wykopał piłkę z linii bramkowej.
Goście też probowali szukać szczęścia w groźnych kontrach. Kilkakrotnie swój zespół musiał ratować doświadczony obrońca Zbigniew Mogilewski, odbierając na swojej połowie piłkę napastnikom z Szepietowa. Wasilkowianie starali się dość długo rozgrywać atak pozycyjny, ale to nie dawało rezultatów.
- Chcą chyba wjechać z piłką do bramki - komentował w trakcie meczu poczynania gospodarzy bramkarz Sparty Mariusz Moja.
W 23 minucie z groźną kontrą wyszedł obrońca KS Wasilków Piotr Kruszewski. Pognał prawą stroną boiska. Udało mu się dośrodkować w pole karne. Petruk próbował uderzać z pierwszej piłki. Ten strzał kompletnie mu nie wyszedł. Chwilę później, bo w 26 minucie, zaatakowali goście. Na swojej połowie odebrali piłkę wasilkowianom. Wspaniałym rajdem popisał się napastnik Sparty Łukasz Klimaszewski,który po ominięciu dwóch obrońców gospodarzy ograł jeszcze bramkarza KS Wasilków i umieścił piłkę w siatce.
Po tym golu goście zaczęli przeważać. W 30 minucie kolejny groźny strzał Klimaszewskiego tym razem Michał Sawicki obronił. Kilka minut później para napastników Wasilkowa, Petruk i Daniel Zawadzki, próbowali we dwójkę rozegrać atak na polu karnym Sparty, jednak bez efektu. Lepiej powiodło się Robertowi Mioduszewskiemu, grającemu trenerowi gości, który w 39 minucie zwiódł Sawickiego i strzelił na 2:0. W pierwszej połowie gościom udało się jeszcze trafić do siatki wasilkowian po raz trzeci, ale sędzia przy tej bramce dopatrzył się spalonego. Przed przerwą świetnym uderzeniem pod poprzeczkę odpowiedział Sebastian Rybnik. Mojsa nie dał się jednak zaskoczyć
Szansa jeszcze była
W drugiej połowie za kontuzjowanego Zawadzkiego wszedł Sebastian Kiełczewski. I to on miał najlepszą okazję do strzelenia kontaktowego gola w 52 minucie. Otrzymał wtedy świetne podanie od Petruka z prawej strony. Na kilka metrów przed bramką zabrakło Kiełczewskiemu skuteczności i piłka minęła słupek. Po tej akcji goście skarcili wasilkowian. Z bliska celnie uderzył Arkadiusz Obrycki. Sawicki był w tej sytuacji bez szans. Później nasza obrona zupełnie się pogubiła. Goście to wykorzystywali i raz za razem stwarzali sobie kolejne dogodne sytuacje do strzelenia czwartego gola. Jednak do tego, na szczęście dla wasilkowskich kibiców, już nie doszło. Jeszcze strzału z dystansu próbował Petruk, uderzał głową Kiełczewski, ale wynik nie już się nie zmienił.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?