Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Sychowicz: Prawosławni duchowni a władze PRL. To nie atak. To historia

Marta Gawina
Krzysztof Sychowicz, współautor publikacji "W kręgu Bizancjum”,
Krzysztof Sychowicz, współautor publikacji "W kręgu Bizancjum”, Fot. Bogusław F. Skok
W tamtym okresie nie wszyscy duchowni musieli podpisywać zobowiązania, gdyż cenniejsze było pozyskanie kogoś niż samo udokumentowanie faktu. To dotyczy duchownych wszystkich wyznań - mówi Krzysztof Sychowicz.

Kurier Poranny: Prześladowany czy sprzymierzeniec władz komunistycznych? Jaki obraz Kościoła prawosławnego w Polsce wyłania się z publikacji Pana i Mariusza Krzysztofińskiego?

Krzysztof Sychowicz: To jest trudne pytanie, bez jednoznacznej odpowiedzi. Nie można generalizować. Jeżeli mamy oceniać, to oceniajmy zachowanie pojedynczych osób. W każdym środowisku są postacie pozytywne i negatywne. Podobnie jest w Kościele prawosławnym. Część duchownych widziała we władzach komunistycznych, w bezpiece siły, które mogły ułatwić im działanie. Ale była też grupa, która dystansowała się od tych struktur i nie chciała czynnie uczestniczyć w działaniach służb bezpieczeństwa.

Sama akcja "Bizancjum" miała przede wszystkim zapewnić SB kontrolę nad Kościołem prawosławnym. Czy chodziło też o walkę z Kościołem katolickim?

- Na pewno możemy takie stwierdzenie wysunąć. Brak dużego wpływu na Kościół katolicki i jego siła doprowadziły do tego, że komuniści szukali także takich metod walki. Posiadanie wpływu na zwierzchników prawosławia miało też nie dopuścić do porozumienia między Kościołami.

Duchowni prawosławni chętnie przystępowali do współpracy z władzą komunistyczną?

- Wyglądało to różnie, w zależności od osób. Pamiętajmy, że władza państwowa dla duchowieństwa prawosławnego nie była czymś obcym. Ten Kościół ma w swojej historii podległość władzom państwowym. Natomiast oddzielmy to od służby bezpieczeństwa. Bo podległość a współpraca to są dwie różne rzeczy. Jednak w związku z tą zależnością państwową na pewno części duchownych łatwiej było zgodzić się na bliższe kontakty z aparatem bezpieczeństwa niż duchownym katolickim.

A metropolita Sawa był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie "Jurek"? Arcybiskup zapewnia, że nigdy nie podpisywał zobowiązania do współpracy.

- W tamtym okresie nie wszyscy duchowni musieli podpisywać zobowiązania, gdyż cenniejsze było pozyskanie kogoś niż samo udokumentowanie faktu. To dotyczy duchownych wszystkich wyznań. Poza tym, jeżeli ktoś spotyka się z SB, to nie w celach towarzyskich. Chyba że byli to koledzy, sąsiedzi. Funkcjonariusze, którzy spotykali się z abp. Sawą nie byli wcześniej jego kolegami. Skoro więc przychodzili, to tak inteligentny człowiek jak metropolita musiał zdawać sobie sprawę, że chcą uzyskać od niego konkretne informacje.

Nie donosiłem. Rozmawiałem, ale nigdy nikogo nie skrzywdziłem. Tak zapewniał w mediach zwierzchnik Kościoła prawosławnego.

- W oparciu o teczkę pracy TW "Jurek" to stwierdzenie wydaje się odbiegać od prawdy.

Jednak dla metropolity Sawy rozgrzebywanie jego przeszłości to atak na Kościół prawosławny w Polsce. Czy Pana publikacja jest takim atakiem?

- Po pierwsze, arcybiskup Sawa sam podjął ten temat przed świętami prawosławnymi. Po drugie, nasza publikacja ukazała się dopiero przed kilkoma dniami. Nie zawiera żadnych sugestii, a jedynie w wielu miejscach bardzo suchą analizę materiałów archiwalnych. Jeżeli ktoś zajrzy do tomu "Aparatu represji w Polsce Ludowej", w którym jest nasz tekst, to znajdzie tam nie tylko materiał o Kościele prawosławnym, ale też o innych wyznaniach. Dlatego insynuowanie, że ta publikacja jest atakiem, to bzdura. W takim wypadku każdy materiał poświęcony na przykład Kościołowi katolickiemu także był atakiem na ten Kościół. Bo tylko tak można zinterpretować wypowiedź metropolity Sawy. Kościół to także wierni, a zapewniam jeszcze raz, że byliśmy dalecy od atakowania kogokolwiek.

Czy jednak warto ciągle wracać do przeszłości, do wyciągania teczek?

- To też jest nasza historia. Warto uczyć się na błędach, warto uczyć się historii. Bez względu na to, jaka by ona nie była. Poza tym, nie można traktować historii wybiórczo. Bo nasuwa się pytanie: czy powinniśmy zajmować się tylko przeszłością Solidarności, a sprawami Kościoła prawosławnego już nie?

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny