Krzysztof Bielecki – Nóż. Szaleństwo Liz Solskiej, czyli koniec wakacji

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Krzysztof Bielecki - Nóż
Krzysztof Bielecki - Nóż Państwowy Instytut Wydawniczy
Krzysztof Bielecki, rocznik 1960, w powieści „Nóż” absolutnie unikalnym językiem wspomina gorący koniec lata 1977. A przy tym kocha Deynę, Lubańskiego, polską pop kulturę, a nawet Wolną Europę.

Bo choć pozornie „Nóż” może się jawić jako genialny zapis dorastania i pierwszej, niewinnej, miłości do grobowej deski – i to dosłownie, to zaczęła się ona nad kałamarzem. Kto dziś uczy się pisać wiecznym piórem? A Krzysztof Bielecki zanurza się po szyję w latach 60. i 70. XX wieku. Jest i Sierżant Pieprz i lądowanie na Księżycu, a kiedy alter ego pisarza złoży owej Liz niemoralną propozycję, ta postraszy go starszym bratem, zaś on zrozumie że nie ma z nią żartów, tak jak z bratnią interwencją w Czechosłowacji.

Bo „Nóż” skrzy się słownymi grami, fantastycznym humorem – ot choćby bardzo indywidualnym rozsupłaniem dziś zapomnianego skrótu HSPS. Harcerską Służbę Polsce Socjalistycznej z (proszę wybaczyć) czerwonymi krajkami pod szyją zamienia w uwielbienie dla Jimiego Hendrixa. Książka naszpikowana jest duchem tamtych lat. Wspomnieniem „Szaleństwa Majki Skowron”, książek Niziurskiego, Nienackiego czy Bahdaja i dziewczyńskich lektur w rodzaju „Beethoven i dżinsy” albo „Jezioro osobliwości”. I dozwolonego od lat, bodajże 16, enerdowskiego filmu „Helga”, gdzie jak głosiła fama, był nakręcony poród. Nie wiem, nie próbowałem nawet wejść do kina.

Krzysztof Bielecki z upodobaniem zakręty i meandry życia porównuje do sytuacji podczas meczu piłki nożnej, zresztą wspomnienia wielkich spotkań ewidentnie wybijają się z tamtych lat, kiedy w dowodzie osobistym najlepiej było mieć wpis: „wzrost średni, oczy szare, znaków szczególnych brak”. A że „Nóż” to przy okazji kryminał, głównym bohaterem, a zarazem trupem w tej opowieści, będzie aktywny seksualnie taksówkarz Solski, już samym wzrostem – 185 cm – wznoszący się ponad poziom PRL-u. Podobnie jak ponad poziom dzisiejszy bzdurnych kryminałów wznosi się Krzysztof Bielecki. Tu ów trup, jest tylko zanętą na tylną stronę okładki. Za to ciało naprawdę zniknie z prosektorium.

Kto urodził się na początku lat 60. XX wieku tę książkę pochłonie w jeden wieczór. Ale wierzę, że i młodsi, nie tylko wiedzeni nostalgią, ale też uwiedzeni kunsztem posługiwania się słowem Bieleckiego, od książki tej się nie oderwą. Polecam.

Zobacz prace artystów sztuki współczesnej z całej Polski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny
Dodaj ogłoszenie