Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krystyna Jaworska poznała generała Andersa

Aneta Boruch [email protected]
Krystyna Jaworska, wraz z innymi działaczami Ogniska Polskiego w Turynie, doprowadziła do powstania na Monte Cassino wystawy  o losach Polaków
Krystyna Jaworska, wraz z innymi działaczami Ogniska Polskiego w Turynie, doprowadziła do powstania na Monte Cassino wystawy o losach Polaków Wojciech Wojtkielewicz
Dla nich Polska była i jest tylko jedna. Dawni żołnierze Andersa przez lata wysyłali do kraju pomoc humanitarną i wspierali podziemie. A we Włoszech pielęgnowali historię Polaków.

- Zaczęłam intensywnie pomagać Polsce z winy Jaruzelskiego - opowiada prof. Krystyna Jaworska. - Wtedy pojawiło się poczucie, że stan wojenny to jest coś bardzo krzywdzącego, że nie mogę się na to zgodzić i muszę coś z tym zrobić.

W podziemiu od urodzenia

Urodziła się we Włoszech. Ojciec Jan Jaworski był w sztabie II Korpusu i przeszedł cały szlak bojowy z generałem Andersem. Po wojnie pozostał we Włoszech, bo miał jeszcze inne zadanie - w czasie wojny i już po niej podtrzymywał łączność z podziemiem w Polsce. Zdecydowano się stworzyć siatkę punktów kontaktowych dla kurierów w zachodniej Europie.

- Od urodzenia żyłam w podziemiu - śmieje się Krystyna Jaworska. - Ale oczywiście o tym nie wiedziałam. Ojciec na ten temat z nami o tym nie rozmawiał. Dopiero w tym roku, przeglądając papiery z Instytutu Sikorskiego, zorientowałam się na czym polegała działalność ojca. To była taka uśpiona sieć agentów.

Z tego powodu Jan Jaworski początkowo był też na uboczu życia emigracyjnego we Włoszech. Dopiero po jej narodzinach, po 1956 roku, gdy jasne się stało, że sytuacja w Polsce tak łatwo nie ulegnie zmianie, nawiązał kontakt z byłymi żołnierzami II korpusu w Turynie.

Działalność konspiracyjną Jaworski przykrywał prowadzeniem farmy przez 10 lat. Mama wykorzystywała wiedzę ze swoich studiów medycznych i szczepiła kury. Ojciec był inżynierem, ale we Włoszech można pracować w tym zawodzie tylko jeśli się posiadało obywatelstwo włoskie.

- A tata nie chciał nigdy go przyjąć , bo uważał, że można być wiernym tylko jednej ojczyźnie. W związku z tym, my jako dzieci uchodźców politycznych też byliśmy nimi, od urodzenia. - Miałam paszport dla uchodźców politycznych, a kiedy skończyłam 15 lat, tata wyrobił mi w ambasadzie przy Stolicy Watykańskiej paszport RP (na terytorium Watykanu była ostatnia, uznawana przez inne państwo ambasada RP). Ale ten paszport polski był ważny tylko w Watykanie. Po świecie, za wyjątkiem krajów komunistycznych, mogłam poruszać się z dokumentem dla uchodźców politycznych. Dopiero na studiach profesor zaproponował Krystynie Jaworskiej wyjazd do Polski. Powiedziała, że nie może. - Wtedy wyrobił mi w konsulacie PRL-owskim tzw. wkładkę paszportową. I to z nią po raz pierwszy przyjechała do Polski w 1976 roku.

60 TIR-ów dla Episkopatu

Dla Krystyny Jaworskiej środowisko II Korpusu to była od małego po prostu rodzina. Rodzina, którą skupił wokół siebie generał Władysław Anders. Poznała go osobiście na jednym ze spotkań w Bolonii. Miała wtedy może siedem lat. - Tata siedział obok niego, przy dużym stole na 50 osób, a ja z bratem gdzieś w rogu. W pewnej chwili tata mnie zawołał i wziął na ręce. Generał Anders zaczął ze mną rozmawiać. A gdy z kimś rozmawiał, to obojętnie czy to był dorosły czy dziecko, patrzył w oczy i czułeś, że naprawdę jest tobą zainteresowany. Myślę, że to była część charyzmatu generała. Żołnierze czuli, że są mu bliscy, bo każdy był dla niego ważny. Interesował się ludźmi i kochał polskie dzieci, bo wiedział, że jesteśmy przyszłością.

Ognisko Polskie w Turynie stworzyło fundusz, wspomagający żołnierzy, którzy mieszkali w południowych Włoszech gdzie były gorsze warunki finansowe. Pod koniec lat pięćdziesiątych jednomyślnie prezesem Ogniska został wybrany inż. Jan Jaworski. Prowadził je aż do śmierci w 1991 roku. I stopniowo w tę działalność wciągnął również swoją córkę Krystynę.

Wśród ważniejszych akcji Ogniska było przekazanie funduszu w 1974 r. na zakup marmurów do Zamku Królewskiego w Warszawie, udział w kosztach wykonania popiersia Henryka Sienkiewicza do Kaplicy Quo Vadis w Rzymie, zebranie składek na pomnik katyński w Londynie oraz wsparcie finansowe KOR. Lata osiemdziesiąte wiążą się głównie z działalnością prosolidarnościową. Z inicjatywy Ogniska powstał w 1981 Komitet Pomocy Polsce, kierowany z wielką ofiarnością przez Wandę Romer - córkę przedwojennego szefa protokołu dyplomatycznego Karola Romera, która wraz z matką zamieszkała po wojnie w Turynie.

Gdy wprowadzono stan wojenny Krystyna Jaworska akurat była na stypendium w Polsce. Została łącznikiem pomiędzy związkami włoskimi w Turynie a Polską.

- Kiedy wróciłam do Włoch, czułam, że muszę coś zrobić, bo wprowadzenie stanu wojennego uważałam za głęboko niemoralne i niesprawiedliwe. I wtedy już całkowicie zaangażowałam się w sprawy polskie.
Turyn stał się najbardziej aktywnym ośrodkiem we Włoszech w wysyłaniu do Polski pomocy humanitarnej na ręce Komisji Charytatywnych Episkopatu Polski i różnego rodzaju sprzętu dla podziemia. Pierwszy transport, skierowany do Episkopatu, ruszył w styczniu 1982 r. - Aby zmylić polskie służby, na przesyłkach zawierających sprzęt dla podziemia podawaliśmy jako nadawców parafie z całych Włoch - opowiada prof. Jaworska.

W sumie było to około 60 TIR-ów.

- Ojciec bardzo się bał, gdy wyjeżdżałam z tymi transportami, ale nigdy nie powiedział mi: nie jedź. Było w nim przekonanie, że Polska jest ważniejsza od wszystkiego, że trzeba jej służyć i pomagać. I w pewnym sensie to poczucie, że można coś zrobić dla kraju, pozwalało uniknąć tej rozpaczy uchodźców.
To już było nie do zniesienia

W latach dziewięćdziesiątych Ognisko Polskie w Turynie przestaje być ośrodkiem emigracji niepodległościowej. I skupia się na propagowaniu wiedzy o Polsce, podtrzymywaniu kontaktów z krajem i współpracy z przedstawicielami nowych, demokratycznie wybranych władz Polski. Jego działacze doprowadzili do powstania budynku, upamiętniającego II Korpus przy cmentarzu wojennym na Monte Cassino.

- Ponieważ zorientowaliśmy się, że ludzie, którzy tam jeżdżą, zwłaszcza cudzoziemcy, często nie wiedzą, czemu na cmentarzu leżą tam Polacy. Raz nawet jeden ze znajomych usłyszał rozmowę włoskiego dziecka z ojcem. Mały spytał: czemu tu są Polacy? I usłyszał: no bo byli po stronie Niemców. Dla nas to już było nie do zniesienia.

Zaczęły się starania o uzyskanie zezwolenia władz miejskich i wybudowanie budynku w opactwie. Wreszcie w zeszłym roku zaczęto go budować. A Polacy zaczęli planować stałą ekspozycję. Wystawa powstałą i składa się z kilku części.

Czuła się i czuje się dzieckiem tylko jednej Ojczyzny, bo ma się ją tylko jedną. Cieszy się, że terazż bez przeszkód może przyjeżdżać do Polski, gdy chce. - Na szczęście już nie jest ważne, gdzie się mieszka - podkreśla Krystyna Jaworska.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny