Kret to znakomite streszczenie ostatnich kilkudziesięciu lat polskiej historii. Historii kraju, który wciąż nie może się wyzwolić spod władzy mitycznych esbeckich teczek. Wciąż wracają demony przeszłości, a ich powrót - potęgowany przez żądne sensacji media - doskonale oddaje scenariusz filmu.
Rafael Lewandowski, reżyser Kreta, sam doświadczył czym jest emigracja i esbeckie prześladowania rodziny. I może dlatego w filmie powraca do czasu stanu wojennego, ale osadza akcję w teraźniejszości, w dodatku w przepięknej zimowej scenerii Bielska-Białej.
Z jednej strony pokazuje teraźniejszość bojowników o wolność z lat 80. XX wieku. To w większości ludzie, których życie zepchnęło na margines - wystarczy fakt, że nieustraszony przywódca strajku musi handlować używanymi ciuchami kupując je od francuskiego Araba, a jego towarzysze albo prowadzą szmateksy albo wręcz zostali stróżami.
Z drugiej strony film pokazuje, jak dziś w błyskawicznym tempie można kogoś oskarżyć, opluć, przyczepić mu łatkę, która będzie za nim wlokła po świecie. Wszak mamy internet, telewizje satelitarne i nic już się ukryje.
Ukrywać można tylko teczki. A w nich okrutna prawda, która wcale nie wyzwoli, ale według reżysera jest znakomitym zabezpieczeniem majątkowym co cwańszych oficerów bezpieki.
Ale Kret to nie tylko brudna i drapieżna Polska opanowana przez bezduszne i goniące za sensacją media. To przede wszystkim dramat moralny starego solidarnościowca.
Wpada w schemat znany od zarania funkcjonowania tajnych służb. Najpierw podpisuje lojalkę, bo ma umierającą żonę, której komuna odmówiła pomocy medycznej, później w obawie o syna współpracuje. Nie wiadomo, czy i na kogo donosił, ale to jego teczka oczywiście jest najgrubsza. A esbek (w tej roli fantastyczny Wojciech Pszoniak) , który wyjawia okrutną prawdę synowi bohatera opozycji - sam przyznaje, że postąpiłby identycznie. Po to, żeby ratować swoich najbliższych.
A co ma począć syn - drętwo zresztą grany przez Borysa Szyca? Jak w amerykańskim filmie, choć targany wątpliwościami, twardo staje w obronie ojca, walczy o dobre imię całej rodziny. Wreszcie - popełnia zbrodnię.
W filmie nie brak płycizn myślowych, uproszczeń, Marian Dziędziel ma szansę coś zagrać, Szyc - praktycznie tylko w scenie odnalezienia teczki pokazuje swoją klasę, ale niewiele wiadomo o jego wzajemnych relacjach w rodzinie. Tyle tylko, że jest półsierotą.
Ten film nie nauczy młodzieży historii, ale do końca trzyma w napięciu. No i dla osób pamiętających ponure działania esbeków będzie z pewnością czymś więcej niż tylko thrillerem. Tak czy inaczej - żyjąc w Polsce, nie można tego filmu nie zobaczyć.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?