- Jestem taką trochę pasjonatką. Dla mnie każda nowość to wyzwanie, a ja lubię je podejmować. Uszycie mojego pierwszego w życiu kontusza było właśnie takim wyzwaniem - śmieje się Maryna Sztark, krawcowa z Białegostoku.
Trzy lata temu do drzwi jej pracowni krawieckiej zapukał pewnien szlachcic. Prawdziwy - z rodowodem, wasnym herbem, należący do bractwa, z rodowymi kolorami i włościami. Pod pachą przyniósł kontusz kolegi i kilka zdjęć, by pani Maryna mogła obejrzeć stroje, przyjrzeć się ozdobom i wykończeniu. A po chwili poprosił ją o uszycie podobnego.
- To było zupełnie przypadkowe spotkanie - przyznaje dziś pani Maryna. - Nigdy nie specjalizowałam się w męskim krawiectwie, a już na pewno nie w ubiorach historycznych. Przecież od ponad dwudziestu lat szyłam dla kobiet.