Turcy w Berlinie?
Jesienią 1933 roku odbyła się w Krakowie wielka rewia kawalerii polskiej. Brał w niej udział i ówczesny płk Ludwik Kmicic-Skrzyński, późniejszy dowódca Podlaskiej Brygady Kawalerii. Oto jego wspomnienie:
"W oczekiwaniu na rewię i defiladę Marszałek zaprosił do swego namiotu, na dobrą przekąskę, przedstawicieli cudzoziemskich wojsk i wyłącznie dowódców wielkich jednostek kawalerii. Wśród gości byli także przedstawiciele wojska tureckiego. Po rozpoczęciu krótkiej biesiady podszedłem do siedzącego przy stole Marszałka i powiedziałem mu: Panie Marszałku, gdyby dziś Turcy zaatakowali Berlin, to chyba pan Marszałek nie kazałby nam iść na odsiecz?
Marszałek roześmiał się - zdaje mi się, że ucieszył się - i opowiedział to otoczeniu. Uroczystości obchodów, pięknie prezentujące się i defilujące (w kłusie) pułki kawalerii, pozostawiły niezatarte wrażenie - jak u widzów, tak i u uczestników".
("Przegląd Zrzeszenia Kół Pułkowych Kawalerii")
Gadzinówka
Mam w zbiorach numer "Nowego Kuriera Warszawskiego" z 13-14 maja 1944 roku. W tym czasie 2. Korpus Polski gen. W. Andersa szturmował pozycje niemieckie na Monte Cassino.
Polskojęzyczna gazeta, wydawana przez okupantów, zamieściła wielce przewrotny tekst o walkach z aliantami we Włoszech.
"Działalność bojowa na frontach włoskich ożywiła się nieco, zwłaszcza na froncie południowym, jednakże nigdzie nie przekracza ona znaczenia walk lokalnych, które z reguły służą do celów rekognoskowania terenu i stwierdzenia stosunku sił przeciwnika".
Dalej idą opowiastki o krwawych stratach alianckich i sukcesach niemieckich, ze wskazaniem głównie na baterie dalekonośne.
Jest też mowa o perfidii Angloamerykanów, którzy wysunęli do pierwszej linii dywizję hinduską i ta została "doszczętnie wyniszczona".
Wymienione zostało nawet Cassino, ale o Polakach ani słowa.
Za to tytuł innego artykułu alarmuje: "Komuniści w rządzie Mikołajczyka!". Chodziło o rząd emigracyjny w Londynie. Jak się tam towarzysze mogli dostać?!
Dobry to przykład tworzenia faktów medialnych, pobudzania fobii i maskowania prawdy.
Siostra Stefana Starzyńskiego
"Profesor Janina Tymieniecka, siostra prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego, była dziedziczką.
Opowiadała o majątku, salonach z kanapami i kredensami, o jadalni z porcelanowymi zastawami. Miała służbę.
Ostatnie sześć lat życia spędziła jednak w nędzy.
Umarła w Zambrowie na żelaznym łóżku, wypożyczonym z internatu" - opowiada Zofia Baranowska (80 lat) z Porytego Jabłoni".
Tak rozpoczyna się artykuł Marii Tockiej o prof. J. Tymienieckiej, zamieszczony w najnowszym, przebogatym numerze "Wiadomości Łomżyńskich", kwartalniku Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej.
Dodam jeszcze, że siostra Stefana Starzyńskiego w latach 1951-1956 uczyła biologii w zambrowskim Liceum Ogólnokształcącym. W 1956 roku przeszła na emeryturę i dostała wówczas pokój kwaterunkowy w przedwojennej kamienicy. Miała bardzo niską rentę i żyła w ubóstwie, obiady jadała w internacie.
"Czas wypełniała rysowaniem. Rysunki, wykonane ołówkiem i kredkami na brystolu, przyczepiała do ścian". Mąż pani profesor zginął w czasie okupacji, a i ona była aresztowana przez Niemców. Natomiast jedyny syn, oficer, nie wrócił z wojny po wrześniu 1939 roku.
W anonsowanym numerze "Wiadomości..." multum wspomnień, informacji, zdjęć. Warto przeczytać, nawet jak się nie przepada za asanami z Łomżyńskiego!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?