Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkam tu całe życie

Alina Bok
PELAGIA DĄBROWSKAZa zasługi w obronie ojczyzny otrzymała wiele odznaczeń. Jednak najcenniejszy jest dla niej Brązowy Medal Zasłużonych na Polu Chwały, przyznany honorowo przez dowódcę bezpośrednio na froncie, przed batalionem.
PELAGIA DĄBROWSKAZa zasługi w obronie ojczyzny otrzymała wiele odznaczeń. Jednak najcenniejszy jest dla niej Brązowy Medal Zasłużonych na Polu Chwały, przyznany honorowo przez dowódcę bezpośrednio na froncie, przed batalionem. fot. Alina Bok
Rozmowa z PELAGIĄ DĄBROWSKĄ, jedną z najstarszych mieszkanek Nądni

- Nie wygląda pani na swoje 85 lat. Jak to się robi?
- Nic nadzwyczajnego! Czytam dużo gazet, książek. Normalnie pracuję, wszystko mogę zrobić sama. Czuję się bardzo dobrze.

- Urodziła się pani w Nądni i przez całe życie tu mieszkała?
- Można tak powiedzieć. Tutaj się urodziłam, wyszłam za mąż, wychowaliśmy syna i tu mieszkam nadal. Tylko okres okupacji hitlerowskiej spędziłam poza domem, tysiące kilometrów stąd, m.in. na Syberii.

- Jak do tego doszło?
- W sierpniu 1939 roku, kiedy miałam 17 lat, uciekając przed zbliżającą się wojną, wyjechałam z zaprzyjaźnioną rodziną Czaków do Wicynia koło Dunajowa. Po roku NKWD wywoziło Polaków na Syberię, niestety, ja również tam trafiłam. Wiadomość o tworzeniu się oddziałów polskiego wojska w ZSRR stała się szansą na powrót do domu.

- Co z tamtych wydarzeń najbardziej utkwiło pani w pamięci?
- Najtrudniej było na Syberii, ciężka praca w kilkudziesięciostopniowym mrozie i ciągłe uczucie głodu. Moim marzeniem wówczas, oprócz tego, by wrócić do domu, było najeść się do syta chleba i ziemniaków. Pamiętam też płonącą Warszawę i tę bezsilność, bo jako żołnierze nie mogliśmy bez rozkazu nic zrobić.

- Jak ułożyło się pani życie po sześcioletniej wojennej tułaczce?
- Do rodzinnego domu w Nądni wróciłam w grudniu 1945 roku, po demobilizacji. Rozpoczęłam pracę jako pielęgniarka w punkcie sanitarnym w Zbąszynku, a następnie w szpitalu w Zbąszyniu, jeszcze za dyrektora Zbigniewa Otto. Potem pracowałam w przychodni kolejowej u doktora Feliksa Piotrowskiego.

- Od kilkunastu lat jest pani na emeryturze. Co lubi pani robić najbardziej?
- Mam ogródek, hoduję w nim kwiaty. Szczególnie lubię róże. A poza tym dziergam robótki ręczne i oglądam telewizję.

- A... to na pewno oglądała pani serial "Czterej pancerni i pies". Czy było tak jak opowiada jego fabuła?
- Zawsze oglądałam ten serial. Teraz już może mniej, bo zbyt częste powtórki są nudne. A co do jego fabuły, to uważam, że jak w każdym filmie fikcja przeplata się z rzeczywistością.

- Doznała pani w młodości wiele krzywd i cierpień od niemieckiego okupanta i Rosjan. Dzisiaj Niemcy kupują obok nas domy i są naszymi sąsiadami. Drażni to panią?
- Nie przeszkadza mi to wcale. Wszak w każdym narodzie są ludzie dobrzy i źli.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska