Referendum byłoby ważne, gdyby do urn poszło 30 procent wyborców. Na udział w głosowaniu zdecydowało się jednak prawie dwa razy mniej gorzowian. - Liczba daleka od zapowiedzi organizatorów referendum, którzy mówili o 32-34 proc. A to świadczy, że idea odwołania prezydenta nie zyskała akceptacji większości. Radni, którzy byli wśród organizatorów referendum, powinni ten wynik wziąć sobie do serca - stwierdził poseł Jakub Derech-Krzycki (SLD).
Radna PiS Elżbieta Rafalska przyznała, że to smutny wynik. Wtórował jej szef komitetu referendalnego Waldemar Szadny (PO). - Nie osiąg-nęliśmy celu, jakim było odwołanie prezydenta. Frekwencja mimo wszystko świadczy o wotum nieufności w stosunku do niego. Ale także o braku zaufania do polityków - powiedział.
Liczyli głosujących
Wczoraj na referendum poszli głównie ci, którzy chcieli odwołać prezydenta. - Rodzina by mi nie wybaczyła, gdybym zrobiła inaczej. Przy korytku jest 20 stworzonek. Jak jednego skreślę, będzie luźniej - tłumaczyła swoją decyzję 70-letnia pani Lucyna z Manhattanu. Gorzowianie podkreślali, że miastem nie może rządzić prezydent, który siedział w areszcie. Z zupełnie innego powodu ,,tak'' zaznaczył 30-letni Bartek Jankowiak z Zawarcia. - Raz w życiu poprosiłem prezydenta o załatwienie sprawy. Odmówił, od tego czasu ciągle mam pod górkę - powiedział.
Przebieg głosowania z uwagą śledziły obie zainteresowane strony. Każda miała kontakt ze swoimi ludźmi w komisjach obwodowych, a te na bieżąco liczyły frekwencję. Do 11.00 wynosiła ona nie więcej niż 5 proc. Po południu, gdzieś przed 17.00, mówiło się o 13 proc. I już wtedy zarówno przeciwnicy odwołania, jak i zwolennicy wiedzieli, że referendum będzie nieważne.
Mimo wcześniejszego optymizmu opozycji, takiej frekwencji można było się spodziewać. SLD rządzi w Gorzowie od lat, ma w mieście wielu sympatyków. Liderzy ugrupowania dali im wyraźny sygnał, co myślą o głosowaniu, zapowiedzieli bowiem, że nie pójdą do urn. Przewodniczący Rady Miasta Mieczysław Kędzierski stwierdził nawet, że nie zaistniały żadne przesłanki, które wskazywałyby, iż ma iść na referendum i głosować np. przeciwko prezydentowi.
A prezydent Jędrzejczak jest jednym z 14 podejrzanych w aferze budowlanej. Prokuratura zarzuca mu działanie na szkodę miasta i gorzowskich firm. Był aresztowany 21 października, przesiedział w Szczecinie 85 dni. Wyszedł po wpłaceniu kaucji 100 tys. zł.
Jeszcze się sądzą
Na kilka dni przed referendum T. Jędrzejczak i miejski SLD pozwali radnych PiS do sądu, bo nie zgadzali się z treścią ulotki, którą wydali. Zachęcała ona gorzowian do udziału w głosowaniu. SLD zakwestionował jeden zapis, o finansowaniu kampanii samorządowej z pieniędzy publicznych, prezydent - pozostałe hasła. Sprawy toczyły się w trybie referendalnym. Gorzowski sąd zakazał rozprowadzania ulotek. Radni PiS w obu przypadkach odwołali się do Sądu Apelacyjnego w Szczecinie. Ten wyznaczył rozprawy na dzisiaj.
WYNIKI nieoficjalne
MOGŁO GŁOSOWAĆ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?