Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniec świata odwołany, ale możliwy

Tomasz Mikulicz
Zdjęcie Słońca wykonane przez sondę SDO – NASA.
Zdjęcie Słońca wykonane przez sondę SDO – NASA. Archiwum SDO/NASA
Kataklizmy, przestawienie się biegunów czy nawet zderzenie się z Ziemią innej planety. Teorii na zagładę ludzkości jest mnóstwo. Jedna z nich zasługuje jednak na poważną analizę.

Kurier Poranny: 21 grudnia 2012 miał być koniec świata.

Tajemniczy lokalny badacz fenomenu roku 2012 - To prawda. Przynajmniej według członków szeroko rozumianego ruchu New Age i kilku samozwańczych pseudobadaczy historii Majów.

Tymczasem świat nadal istnieje. Podobnie jak nieszczęsny kalendarz. Czy faktycznie przewiduje on, że nasz świat zmierza ku końcowi?

- Tematyką końca świata i daty 21 grudnia 2012 roku zacząłem się interesować jakieś trzy lata temu. Zaczęło się właśnie od Majów. Zafascynował mnie fenomen zamieszania wokół ich kalendarza. Do dziś powstało kilkaset tysięcy stron internetowych i niezliczona liczba filmów dokumentalnych odnoszących się do tego tematu. Współcześni naukowcy potwierdzają, że stworzony przez Majów kalendarz jest jednym z najdoskonalszych, jakie wymyśliła ludzkość w swojej historii. I nic dziwnego. Majowie byli doskonałymi matematykami i astronomami. Według ich wierzeń, żyjemy obecnie w czwartym ze światów stworzonych przez bogów. Pierwsze trzy okazały się nieudane. Dopiero czwarty akt stworzenia zakończył się sukcesem i pozwolił nam na zamieszkanie Ziemi.

Według wyliczeń niektórych badaczy, nastąpiło to 11 sierpnia 3114 p.n.e. Obecny okres dziejów Ziemi miał się skończyć właśnie 21 grudnia 2012 roku. Nikt z prawdziwych znawców kultury Majów nie jest jednak w stanie na sto procent potwierdzić poprawności tych wyliczeń. Jeden z badaczy kalendarza Majów w pierwszym wydaniu swojej książki podał datę 24 grudnia 2012. W kolejnych edycjach data ulegała zmianie i przesuwała się na 23 grudnia 2012, a nawet 13 stycznia 2013 roku. Dopiero w ostatnim wydaniu czytamy, że kalendarz Majów - z pewnością pod wpływem zamieszania wokół tej daty - kończy się 21 grudnia 2012 roku.

Każdy kalendarz kiedyś się kończy. Chociażby ten, który wisi na ścianie. Nie oznacza to jednak, że po 31 grudnia będzie koniec świata, bo nie ma już kartek do wyrywania. Kupujemy sobie nowy kalendarz, a świat dalej istnieje.

- Oczywiście. 21 grudnia 2012 roku kończy się pewien cykl kalendarza Majów. Co się wydarzy potem, nie wiadomo. To chrześcijaństwo wprowadziło pojęcie Apokalipsy. W tym duchu idzie wyjaśnienie współczesnej starszyzny Majów, która w specjalnym oświadczeniu w tej sprawie definitywnie odżegnuje się od jakiejkolwiek wizji Końca Świata. Idea ta była obca wierzeniom Ameryki Środkowej. Kalendarz Majów nie ma charakteru przepowiedni, to media i zwolennicy apokaliptycznej wizji upadku naszej cywilizacji przypisali mu ten charakter.

Skąd wziął się więc taki, dość egzotyczny, związek między tradycją ludu z Ameryki Łacińskiej z - wywodzącym się z Azji Mniejszej - chrześcijaństwem ?

- Wszystko zaczęło się pod koniec lat 60. XX wieku, wraz z nastaniem ery hippisowskiej i pojawieniem się ruchu New Age. Według jego zwolenników w 2012 roku dobiegnie końca era Ryb i rozpocznie się era Wodnika. Jedni uważali, że będzie to oznaczało nastanie złotej ery, inni mówili o apokalipsie. Ta ostatnia miałaby się dokonać między innymi poprzez galaktyczną koniunkcję. To zjawisko, w którym wszystkie planety Układu Słonecznego wraz ze Słońcem znajdują się na jednej linii z równikiem naszej Galaktyki. Efektem takiej koniunkcji byłby wielki kataklizm, który zniszczyłby Ziemię. Niektóre z teorii są tak nieprawdopodobne, że aż zabawne. Chodzi na przykład o mityczną planetę Nibiru, która ponoć co jakiś czas przelatuje obok Ziemi. Opisywać mieli ją Sumerowie, czyli lud żyjący wiele wieków wcześniej niż Majowie. Planeta ta ma mieć bardzo negatywny wpływ na Ziemię, między innymi wywołuje wybuchy wulkanów i trzęsienia ziemi. W grudniu tego roku miała się ona z nami zderzyć.

No tak, teorii dotyczących naszej zagłady jest mnóstwo. Czy któraś może jednak być brana na poważnie?

- Moim zdaniem, na uwagę zasługuje jedynie zjawisko tzw. maksimum słonecznego. Chodzi o to, że w wyniku zmiany biegunów magnetycznych na Słońcu tworzą się na nim plamy, które co jakiś czas generują tzw. kornalne wyrzuty masy. W przestrzeń kosmiczną emitowana jest ogromna ilość naładowanych cząsteczek. Docierają one do naszej planety w postaci fal elektromagnetycznych. Nie ma w tym nic dziwnego. Dzieje się tak każdego dnia. Przejawem takiej aktywności Słońca jest występowanie zórz polarnych, gdzie w wyniku reakcji chemicznej w atmosferze, widzimy na niebie ciekawe zjawisko świetlne. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że mniej więcej co jedenaście lat, promieniowanie słoneczne jest większe niż zazwyczaj. Ziemia chroniona jest przez jej własne pole magnetyczne, które powstrzymuje lecące z ogromną prędkością cząstki i sprawia, że nie jesteśmy wystawieni na ich szkodliwe oddziaływanie. Zdarzają się jednak tak silne wybuchy na Słońcu, że nasza warstwa ochronna może zostać przebita.
A to oznacza zagładę?

- Tylko w pewnym sensie. Chodzi o to, że wystąpienie silnego maksimum słonecznego może mieć ogromny wpływ na nasze otoczenie. W pewnych częściach świata może nie być prądu. Promieniowanie słoneczne tak bardzo doładuje naszą sieć energetyczną, że dojdzie do jej spalenia. Straty będą zarówno na ziemi, jak i w powietrzu. W pierwszej kolejności zniszczeniu ulegną sztuczne satelity oraz system nawigacyjny w samolotach. Na ziemi spalą się zaś transformatory.

A pamiętajmy, że nasza cywilizacja jest tak bardzo uzależniona od energii elektrycznej, że wystarczy kilka dni bez prądu, by powstał chaos. Nie chodzi nawet o ludzi, którzy utkną w windach, czy przestaną być podłączeni do szpitalnej aparatury. Dziś wszystko jest na prąd - wodociągi, oczyszczalnie ścieków czy chociażby produkcja żywności. Większość z nas trzyma pieniądze w bankach. Wyobraźmy sobie człowieka, który nie ma w domu zapasów pożywienia, a musi wykarmić rodzinę. Zamierza więc jak zwykle iść do bankomatu, a później do sklepu. Pytanie, co taki człowiek zrobi kiedy nie będzie mógł ani pobrać pieniędzy, ani nic za nie kupić? I tutaj dochodzimy do sedna problemu. Są tacy, którzy wiążą datę kończącą kalendarz Majów z anarchią, jaka wybuchnie po uderzeniu w Ziemię potężnej energii słonecznej. Naukowcy przewidują jednak, że najbliższe maksimum nastąpi dopiero między 2013 a 2014 rokiem.

Skoro jednak maksimum powtarza się co jedenaście lat, a o braku prądu na większą skalę raczej się nie słyszało, to może nic strasznego nam nie grozi?

- Nasza "elektryczna" cywilizacja istnieje niewiele ponad pół wieku. Wiadomo jednak, że energia słoneczna przynajmniej raz dała się ludzkości we znaki. Było to w 1989 roku. W wyniku maksimum słonecznego doszło do tzw. blackout'u. Przez dziewięć godzin nie było prądu w kanadyjskim mieście Quebec i amerykańskim stanie New Jersey, gdzie spaliły się transformatory na sumę ponad 36 milionów dolarów. Zginęło ponad pięćdziesiąt osób. Dziś w USA działają instytucje, które ostrzegają przed słonecznymi burzami. To - zajmujący się codzienną obserwacją Słońca - rządowy instytut NOAA czy wysłana przez NASA sonda Soho. Dzięki ich działaniom właściciele satelitów czy linii lotniczych są informowani o prawdopodobnych niebezpieczeństwach. Obywatele też mogą spać spokojnie.

Informacji tych nie usłyszymy jednak oglądając w telewizji prognozę pogody.

- To prawda. Pojawia się więc pytanie czy jesteśmy gotowi na niespodziewany zanik prądu. Czy szpitale mają własne zasilanie na dłużej niż kilka godzin oraz czy w naszym państwie są instytucje, które zajmują się ostrzeganiem przed burzami słonecznymi. Śmiem twierdzić, że na wszystkie te pytania odpowiedzi są negatywne. A przecież uniknąć tragedii jest bardzo łatwo. Wystarczy na czas odłączyć wszystkie urządzenia elektryczne. Wtedy nie zostaną one spalone przez cząstki słoneczne. Jeśli jednak nikt nas nie ostrzeże, czekać może nas najgorsze. Pole ochronne Ziemi najsłabsze jest na biegunach. Przy silniejszym uderzeniu masy słonecznej, pozbawiona prądu może zostać północna część naszej półkuli. A Polska nie leży aż tak daleko od bieguna północnego.

A gdyby jednak był koniec świata

Najdłuższa na świecie linia super szybkiej kolei w Chinach nie połączyłaby stołecznego Pekinu z leżącym na południu Kantonem. Ma 2298 km długości, a podróż nią zajmie mniej niż 10 godzin.

W mieście Peso da Regua na północy Portugalii nie odsłonięto by największego na świecie pomnika Świętego Mikołaja. Metalowy monument, który mierzy prawie 30 metrów, powstał w pobliżu rzeki Douro i ma promować ten słynący z win region Portugalii.

Papież Benedykt XVI nie ułaskawiłby swojego byłego kamerdynera Paolo Gabriele. Mężczyzna w październiku został skazany na półtora roku więzienia za kradzież tajnych dokumentów i listów z Watykanu.

W Moskwie nie zostałby otwarty po raz pierwszy w historii jarmark bożonarodzeniowy ze Strasburga, jeden z najstarszych takich targów w Europie. Swoje podwoje alzacki jarmark otworzył na Placu Maneżowym, przed murami Kremla.

Pomnik sowieckiego dyktatora Józefa Stalina nie stanąłby ponownie w gruzińskiej miejscowości Alwani. Fakt, że go tam postawiono jest przejawem słabnącego wpływu prozachodniego prezydenta Michaiła Saakaszwilego, który latem nakazał usunięcie statui.
n Prezydent Białegostoku nie przyznałby stypendiów artystycznych na rok 2013. Twórcy profesjonalni i amatorzy dostaną łącznie od miasta 210 tysięcy złotych.

A na koniec najważniejsze, czego by nam zabrakło, gdyby jednak był koniec świata. Nie przeżylibyśmy wspaniałych, rodzinnych świąt Bożego Narodzenia i nie czekałby nas szampański sylwester.
Nasz rozmówca nie chce ujawniać swego imienia i nazwiska. Twierdzi, że jego wypowiedzi mogą wstrząsnąć opinią publiczną, ale też skłonić niektórych do nieprzychylnych komentarzy.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny