Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniec blokujących rządów faktycznych

Tomasz Maleta [email protected]
Przez rok opierały się na minimalnej zdolności powstrzymywania projektów uchwał opozycji. Po wolcie szefa miejskiego PiS - Rafała Rudnickiego  ten historyczny remis przeszedł do lamusa.
Przez rok opierały się na minimalnej zdolności powstrzymywania projektów uchwał opozycji. Po wolcie szefa miejskiego PiS - Rafała Rudnickiego ten historyczny remis przeszedł do lamusa. archiwum
Przez rok opierały się na minimalnej zdolności powstrzymywania projektów uchwał opozycji. Po wolcie szefa miejskiego PiS - Rafała Rudnickiego ten historyczny remis przeszedł do lamusa.

Mniejszościowe rządy faktyczne w białostockim samorządzie rozpoczęły się dokładnie rok temu. Impulsem było pojawienie się na prezydenckim raucie z okazji Dni Miasta radnego SLD Wiesława Kobylińskiego. Tuż po tym, jak głosował za absolutorium dla prezydenta Tadeusza Truskolaskiego za wykonanie budżetu za 2012 r. To jego głos i Marcina Szczudły zapewniły prezydentowi sukces .

W PO byli wtedy jeszcze Mariusz Nahajewski i Jacek Chańko. Z początkiem roku obaj zasili klub Białostoczanie 2014, którego zaczyn tworzyli Janina Czyżewska, Katarzyna Siemieniuk i Piotr Jankowski - niepokorni radni z PO. W międzyczasie z klubem SLD rozstał się Mikołaj Mironowicz. Tym samym układ sił w radzie miasta ukształtował się następująco: 11 prezydenckich radnych PO wspieranych przez trzech niezależnych (dwóch byłych z SLD i jeden z Solidarnej Polski). Tyle samo miała opozycja ( siedmiu radnych PiS, pięciu Białostoczan 2014 i dwóch SLD). Remis 14: 14 wystarczał obozowi prezydenckiego, by blokować niekorzystne dla siebie pomysły opozycji.

Mechanizm ten stał się sednem dwunastomiesięcznych mniejszościowych rządów faktycznych, których apogeum mieliśmy na przełomie zimy i wiosny 2014. Zamiast na normalnych sesjach radni debatowali na nadzwyczajnych. W ten sposób opozycja obchodziła kompetencje Tadeusza Truskolaskiego do opiniowania projektów uchwał. W praktyce jednak nie była w stanie ich przegłosować, bo remisowy rozkład głosów zawsze był z korzyścią dla prezydenta. Na tyle pewny, by w fundamentalnych sprawach dla opcji rządzącej jej przewaga (nawet jeśli tylko w formie blokującej) nie skutkowała porażkami. A przy okazji zdolny do przejęcia od opozycji niektórych tematów i nadaniu im własnej narracji.

Ten układ blokujący mógł trwać do wyborów, gdyby nie konieczność kolejnego absolutorium (za rok 2013). Tylko w tym głosowaniu prezydentowi był potrzebny - wyłącznie prestiżowo - o jeden głos więcej niż wynikałoby to z remisu. To, że przyszedł on ze strony szefa miejskich struktur PiS nadał mu wyjątkowego smaczku.

Dzięki temu obóz prezydencki znów odzyskał większość, choć na dobrą sprawę poza symbolicznym wymiarem nie będzie miało to większego znaczenia. Co prawda radni spotkają się jeszcze na trzech sesjach, ale najważniejsze głosowania mają już poza sobą (może z wyjątkiem tego o studium zagospodarowania przestrzennego). To, co wydarzyło się w głosowaniu nad wnioskiem o absolutorium może mieć jednak znacznie dla nowego układu sił, który nieśmiało rodzi się u progu kampanii wyborczej.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny