MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Komuniści skazali niezłomnego na 10 lat więzienia

Alicja Zielińska
Bronisław Zwitek skazany został na 10 lat więzienia za walkę w szeregach antykomunistycznego podziemia
Bronisław Zwitek skazany został na 10 lat więzienia za walkę w szeregach antykomunistycznego podziemia
Jeden proces, zbiorowy, trzy osoby na ławie oskarżonych i wyrok: dziesięć lat więzienia. Bez możliwości odwołania się. Tak skazywano akowców, partyzantów
Henryk Zwitek (pierwszy z lewej) z kolegami na ul. Lipowej w Białymstoku. Około 1933 roku.
Henryk Zwitek (pierwszy z lewej) z kolegami na ul. Lipowej w Białymstoku. Około 1933 roku. Archiwum rodzinne

Pokręcone boleśnie bywały losy pokolenia ludzi, których życie wypadło na czas wojny i równie trudnych lat, jakie nastały po wojnie. Henryk Zwitek zginął pod Berlinem, będąc żołnierzem Ludowego Wojska Polskiego, a jego brat Bronisław za działalność w podziemiu niepodległościowym został skazany na dziesięć lat więzienia.

- To mój ojciec i mój ojczym - mówi Wiesław Zwitek.

Tę skomplikowaną historię, którą napisało samo życie, zacznijmy od krótkiego wstępu. Rodzina Zwitków mieszkała przy ul. Witebskiej w Białymstoku. To taka krótka, wąska uliczka, że dwie fury by się nie minęły, jak to wtedy mówiono, w rejonie Bema i Kopernika. Naprzeciwko znajdowało się więzienie. Ten dom jeszcze stoi, a i ulica została w tym samym miejscu - mówi pan Wiesław. - Mój ojciec Henryk w młodości skończył szkołę podoficerską w Lublinie. Kiedy wybuchła wojna walczył w kampanii wrześniowej, a potem z wojskiem polskim poszedł na Berlin. Był już żonaty, miał trzech synów.

- Kiedy przyjechał na urlop w marcu 1945 roku, ja najmłodszy miałem dwa miesiące. Drugi syn skończył dwa lata, a najstarszy cztery. To był ostatni raz kiedy nas widział - opowiada pan Wiesław. - 29 kwietnia zginął w Goerlitz, podczas walk o to miasto, na dziesięć dni przed kapitulacją Hitlera. Miał 37 lat. Mama strasznie rozpaczała. Nic dziwnego, straciła męża i została sama z trójką malutkich dzieci. Nigdzie nie pracowała. Dobrze, że babcia była, dziadek już nie żył.

Zdjęcie nieznanego oddziału WiN z Tykocina.
Zdjęcie nieznanego oddziału WiN z Tykocina. Archiwum

Niebawem rodzinę Zwitków dotknęła kolejna tragedia. Drugi syn Bronisław trafił do więzienia. Był żołnierzem w KBW. Oskarżony został o działanie na szkodę ludowego państwa, dostał wyrok 10 lat.

Pan Wiesław pokazuje postanowienie sądu. Zaledwie pięć kartek. Trzy oskarżenia. Trzy wyroki. W jednym orzeczeniu. I uzasadnienie, w stylu komunistycznej propagandy, gdzie aż się roi od niedomówień i wątpliwości.

"Osk. plut. Zwitek Bronisław dnia 6 czerwca 1945 r., będąc w składzie batalionu operacyjnego KBW Białystok otrzymał polecenie brania udziału w operacji przeciw bandytom na terenie pow. Bielsk Podlaski. Dowódcą grupy liczącej około 50 żołnierzy był major nieustalonego nazwiska z białostockiego NKWD, zaś jego zastępcą leutnant, również nieustalonego nazwiska z NKWD. Drużyna Zwitka składała się z 9 ludzi. Oskarżony podchodził wraz z całą grupą do wsi Smarkice. Tutaj natknięto się na bandę, która otworzyła znienacka silny ogień z erkaemów i broni ręcznej (...)"

Akcja się nie powiodła. "Oskarżony zdezorientowany niespodziewanym wycofaniem się swego dowódcy i zaskoczony atakiem z tyłu, wobec szczupłości swego oddziału i niemożności okopania się, po oddaniu kilkunastu strzałów zmuszony został do złożenia broni i poddania się atakującym. Bandyci zabrali oskarżonego do lasu i tutaj zaproponowali mu, aby przystąpił do bandy. Obawiając się powrotu do jednostki wobec rozbrojenia jego drużyny, oskarżony zgodził się i został wciągnięty do bandy Tatara, z początku w charakterze szeregowca, a następnie po trzytygodniowej obserwacji w funkcji drużynowego. Przysięgi nie składał. Otrzymał pseudonim Szpak".

Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego z 26 czerwca 1946 r. "został uznany winnym tego, że od 10 kwietnia do 27 lipca 1945 roku brał udział w związku mającym na celu obalenie demokratycznego ustroju państwa polskiego. Należał do oddziału Tatara, posiadał bez zezwolenia władzy broń palną, brał udział w napadzie na spółdzielnię w Brańsku i w rozbrojeniu posterunku MO w Siemiatyczach, zajmując stanowisko na ubezpieczeniu, czym dopuścił się gwałtownego zamachu na organa państwa".

Wraz z Bronisławem Zwitkiem zostali skazani Edward Chmielewski i Irena Hancewicz. Wszystkich oskarżono o to, że chcieli obalić ustrój w Polsce. Podstawą skazania były dekrety PKWN z 1944 r. o ochronie państwa.

- Bronek odsiedział siedem lat, w wyniku amnestii wyrok skrócono mu o trzy lata. Wyszedł na wolność w 1952 roku - opowiada pan Wiesław. Był kawalerem. Babcia powiedziała: "co ty będziesz szukać sobie nie wiadomo jakiej panny, bierz Kazię za żonę, trzech synów ma, i żyjcie szczęśliwie - wskazała na moją mamą. No i Bronek posłuchał. Zakręcił się koło mojej matuli i w 1953 roku wzięli ślub.

Nie znałem historii ojczyma, nie wiedziałem za co siedział w więzieniu i to aż tyle lat. O takich rzeczach w tamtych czasach przy dzieciach nie rozmawiano. Rodzice bali się, że będą opowiadać w szkole czy na podwórku i ktoś doniesie do bezpieki, a wtedy za byle co można było podpaść. Mnie i moim braciom też długo o historii ojczyma nie mówiono. Dopiero później o wszystkim się dowiedziałem.

Ojczym opowiadał, że strasznie wycierpiał. Najpierw po aresztowaniu siedział na Kopernika, co za ironia prawie naprzeciwko swego domu, blisko na wyciągnięcie ręki. Z tym, że w Białymstoku długo takich jak on, politycznych nie trzymali. Szybko proces, jeden dzień, trzech jednocześnie na ławie oskarżonych. Bez możliwości obrony, czy apelacji. Od razu wyrok. Siedział we Wronkach, w bardzo ciężkim więzieniu.

Zaraz po wojnie byli tam zatrudnieni ruscy strażnicy, traktowali Polaków wyjątkowo okrutnie. Bili, znęcali się psychicznie. Do tego jeszcze straszne warunki jakie panowały w celach. Przepełnione, zimne, brudne. Nędzne wyżywienie. Ojczym mówił, że stale był głodny. Marzył o chlebie, później chleb jadł jak coś najcenniejszego, uważał, żeby najmniejsza okruszynka nie spadła na ziemię i nie zmarnowała się, bo każdy kawałek w celi był wydzielony.

O samym przesłuchaniu nie chciał w ogóle mówić. Machał tylko ręką i od razu głos mu się łamał, łzy stawały w oczach. Wiadomo jak to się odbywało. Dzięki Bogu Bronek jakoś to wszystko przeżył. I jeszcze doczekał sprawiedliwości.

9 grudnia 1998 roku Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uznał za nieważny wyrok byłego sądu wojskowego w Białymstoku, skazujący Bronisława Zwitka. Stwierdził, że był on represjonowany za działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego.

- Dostał odszkodowanie. Ale co przecierpiał w więzieniu, jak strasznie się czuł przez te wszystkie lata, gdy takich jak on wyzywano od bandytów, to nie życzyć nikomu - dodaje pan Wiesław. - Zmarł 3 maja 2005 roku. Był bardzo dobrym człowiekiem. I wspaniałym ojcem.

ALICJA ZIELIŃSKA, Kurier Poranny

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Postawił na Rosję, teraz gra za darmo

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny