Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komuna bała się chrztu

Rozmawiała Alicja Zielińska
Rozmowa z dr Krzysztofem Sychowiczem

Kurier Poranny: W tym roku przypada 40-lecie Milenium chrztu Polski. W 1966 roku Kościół szykował się do obchodów wielkiego jubileuszu, tymczasem władze komunistyczne robiły wszystko, by pomniejszyć rangę tych uroczystości. Dlaczego?
Dr Krzysztof Sychowicz, IPN: Jest to okres, kiedy trwa już na dobre walka z Kościołem katolickim. Do tego jeszcze, 5 grudnia 1965 roku biskupi polscy wydają orędzie do biskupów niemieckich. Zawarte w nich znamienne zdanie: "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie" wywołuje furię władz. Traktują orędzie jako ingerencję Episkopatu w politykę zagraniczną i atak na suwerenność Polski Ludowej. Efektem jest masowa nagonka na Episkopat i włączenie Służby Bezpieczeństwa do rozpoczętej kampanii przeciwko Kościołowi, której celem było doprowadzenie do skłócenia społeczeństwa z biskupami. Cała ta akcja propagandowa wpisywała się w działania władz zmierzające do osłabienia rangi obchodów 1000-lecia chrztu Polski, organizowanych przez Kościół.

l Co się działo w 1966 roku w naszym regionie?
- Tak jak w całym kraju, służby specjalne starały się wywierać nacisk na duchownych. Do 31 stycznia, jak wynika z materiałów SB przeprowadzono 174 rozmowy z księżmi. Do Wydziału do Spraw Wyznań wzywano osoby, które podczas spotkań z przewodniczącymi powiatowych rad narodowych krytykowały postawę władz wobec Kościoła katolickiego.

l Biskupów też wzywano na rozmowy?
- Nie, to esbecy przychodzili, i nie tyle do biskupów, co do proboszczów, ponieważ chodziło o skłócenie, jak w PRL mówiono, kleru dołowego z hierarchią. "Oto, sami widzicie, jaka ta wasza hierarchia jest zła, prosi Niemców o przebaczenie, chociaż to Niemcy nas mordowali". A trzeba pamiętać, że żyło jeszcze wielu księży, którzy przebywali w obozach koncentracyjnych. To oni,
zdaniem władz mieli potępić orędzie biskupów.

l Jaki był efekt tych rozmów?
- Ogólne stwierdzenie służb specjalnych było takie, że w kościołach w Białymstoku księża szkodliwie dla interesu społecznego komentowali sprawę orędzia i otwarcie popierali biskupów, nie kryjąc się ze swymi poglądami. W terenie jednak propaganda zrobiła swoje, prawie połowa księży nie poparła jednoznacznie Episkopatu, co SB uznała już za wystarczający sukces. Ale była też duża grupa księży umiarkowanych, którzy starali się tłumaczyć, że biskupom wcale nie chodziło o zapomnienie zbrodni hitlerowskich, a jedynie o rozpoczęcie nowego etapu stosunków i kontaktów z Episkopatem niemieckim. 38 duchownych, jak wyliczono, skrytykowało władze i stanęło w obronie biskupów, szczególnie prymasa Wyszyńskiego. Byli to to m. innymi: ks. Fiedorczuk z parafii Trzcianne, ks. Hermanowski z Knyszyna, ks. Malinowski z Kuźnicy, który sam był w obozach hitlerowskich, w swej wypowiedzi nawiązał do Katynia, wskazując że nie tylko Niemcy byli sprawcami zbrodni, a ks. Stanisław Urban z Białegostoku stwierdził, że czyn polskich biskupów zasługuje na pokojową nagrodę Nobla, zaś prasa manipuluje treścią orędzia. W czym miał całkowitą rację.

l Dlaczego władza tak bardzo bała się obchodów milenijnych, organizowanych przez Kościół, przecież nie były one wymierzone w państwo, czy tylko ze względów ideologicznych?
- Trzeba pamiętać o tym, że obchody milenijne to cykl działań Kościoła zgodnie z planem ułożonym przez prymasa Wyszyńskiego, które miały dokonać odnowy moralnej i religijnej społeczeństwa. Rozpoczęły się podczas odwilży politycznej w 1956 roku, kiedy doszedł do władzy Gomułka, natomiast kończyły się w okresie ponownego nasilenia walki z Kościołem.
A obawiano się tych uroczystości z kilku powodów, przede wszystkim dlatego, że objęły one zasięgiem cały kraj, co już samo w sobie stanowiło zagrożenie dla władz. Po drugie, gromadziły duże grupy ludzi, pokazywały siłę Kościoła w Polsce. Wreszcie, była to forma obudzenia życia religijnego. Zresztą działania władz komunistycznych przynosiły efekt, zwiększała się liczba członków partii, a ci odchodzili od Kościoła. Natomiast pojawienie się w poszczególnych miastach przedstawicieli Episkopatu, a szczególnie prymasa Wyszyńskiego, człowieka o wielkiej charyzmie, przyciągało tłumy ludzi.

l Główne uroczystości milenijne zaplanowano na 3 maja na Jasnej Górze.
- To nieprzypadkowa data, święto Królowej Polski, poza tym to też rocznica Konstytucji 3 maja, wówczas nieobchodzona oficjalnie. Trwa więc pełna mobilizacja. Do akcji włączono wojsko. Oficerowie LWP aż do kwietnia przeprowadzają rozmowy z duchownymi, w gromadzkich radach narodowych odbywają się spotkania z mieszkańcami na temat szkodliwości działań Episkopatu. Tu trzeba podkreślić, że nie zawsze kończyły się one po myśli władz. Dla miejscowej ludności przyjazd kogoś z województwa jest okazją do krytykowania polityki władz wobec Kościoła. Ludzie wypominają, że bezprawnie usuwane są krzyże ze szkół, zakazuje się nauczania dzieci religii.

l Na uroczystości do Częstochowy miał przyjechać papież Paweł VI. Ale władze odmówiły zgody.
- O zakazie wjazdu papieża poinformowano prymasa tuż przed uroczystościami. Symbolem tej odmowy był pusty fotel, pozostawiony dla Ojca Świętego. Nie pozwolono też na przyjazd przedstawicieli Episkopatów zachodnich. Również wiernym stwarzano szereg trudności w dotarciu na Mszę. W materiałach operacyjnych SB odnotowano, że z Białegostoku do Częstochowy wyjechało ok. 200 osób, w tym 2 księży kurialistów, 13 alumnów z Wyższego Seminarium Duchownego w Łomży z 4 profesorami, natomiast zablokowano praktycznie wyjazd grup zorganizowanych.

l A jak wyglądały obchody milenijne w parafiach?

- W woj. białostockim pierwsze uroczystości diecezjalne odbyły się w Łomży 6 i 7 sierpnia. Natrafiłem na mapkę, na której zaznaczono rozmieszczenie sił ZOMO wokół całego miasta. Łomża była szkołą działań SB w województwie, tu powstaje pierwszy sztab do zabezpieczenia obchodów, pierwsza próba blokad na drogach, niedopuszczanie zorganizowanych grup.

l Jak to było możliwe? Szła pielgrzymka, ludzie w nabożnym skupieniu śpiewają, a tu wychodzi naprzeciw grupa zomowców i mówi: dalej ani kroku?
- Niekoniecznie. PRL chciała uchodzić za państwo prawa, więc przede wszystkim próbowano nie dopuścić do zorganizowania takich grup poprzez agenturę. Ludzie ci mieli za zadanie siać panikę i zniechęcać do udziału w uroczystościach. W Łomży, Białymstoku i Drohiczynie władze wydały zakaz udostępniania pojazdów komunikacji państwowej do przewozu ludzi na nabożeństwa. Jechano więc furmankami lub ciągnikami z przyczepami. Na trasie stały patrole milicyjne, które dokonywały drobiazgowych przeglądów, co kończyło się zawróceniem kierowców albo wymierzaniem mandatów a nawet kierowaniem spraw do kolegiów karno-administracyjnych.
Do ograniczenia oddziaływania obchodów milenijnych zaangażowano olbrzymie siły i środki. W Drohiczynie, gdzie uroczystości odbywały się 1 i 2 października w tzw. zabezpieczaniu, a mówiąc wprost, w kontrolowaniu obchodów, wzięło udział 169 milicjantów i 129 funkcjonariuszy SB. Mieli oni do swojej dyspozycji 41 pojazdów mechanicznych i 30 radiostacji.

l Ostatnie miejsce obchodów milenijnych w naszym województwie to Białystok: 19 - 20 listopada. Odbywają się pod przewodnictwem prymasa Wyszyńskiego, jest obecny kardynał Karol Wojtyła. Są tłumy wiernych. Mobilizacja władz i SB jest pewnie na najwyższym poziomie?
- Oczywiście, przyjeżdża około 30 przedstawicieli Episkopatu, na nich skupia się uwaga SB. Uroczystości odbywają się w farze. Przy czym udało się je tu zorganizować w ostatniej chwili. Władze bowiem upierały się przy kościele św. Rocha, chcąc pomniejszyć ich rangę. Zgodzono się dopiero wtedy, gdy biskup Adam Sawicki uzmysłowił przewodniczącemu Wojewódzkiej Rady Narodowej, że może dojść do przemarszu wiernych z kościoła św. Rocha do fary.
Według materiałów SB, pierwszego dnia zgromadziło się 14 tys. osób, a następnego - 25 tys. Jak zauważa SB, Kuria liczyła na przybycie ok. 60 tys. wiernych, czyli w ten sposób oceniała własny sukces, że udało się zablokować dotarcie znacznie większej liczby ludzi na uroczystości. Natomiast, na co zawsze zwracano uwagę: brak było większych grup młodzieży. To ważne, ponieważ z tego rozliczano dyrektorów i szefów instytucji oświatowych. Mieli oni za zadanie powstrzymać uczniów. W szkołach więc i różnych klubach w tym czasie organizowano imprezy sportowe oraz zabawy.
W tłumie wiernych było wielu esbeków, którzy robili zdjęcia. SB przejęła też komplet fotografii wykonanych podczas samej uroczystości, to jest ponad 100 zdjęć z wnętrza i sprzed katedry, przedstawiających członków Episkopatu.

Dr Krzysztof Sychowicz pracuje w Biurze Edukacji Publicznej IPN w Białymstoku, zajmuje się problematyką stosunków państwo - Kościół katolicki w latach 1945 - 89.

l Fotografowano ludzi po to, by potem rozliczać?
- Przede wszystkim starano się dokonać analizy, jak duża grupa osób była na uroczystościach, czy byli wśród nich członkowie partii, szczególnie ci zajmujący kierownicze stanowiska. Prezydia Powiatowych Rad Narodowych w wielu miejscowościach wydały zakaz udziału w obchodach kościelnych wszystkim pracownikom instytucji państwowych. Zatrzymywano też osoby zajmujące się handlem dewocjonaliami. Kilkudziesięciu sprzedawców musiało zapłacić wysokie grzywny.

l Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny