Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komiks Pocztówki z Białegostoku

Z Joanną Karpowicz, krakowską artystką, autorką komiksu "Pocztówki z Białegostoku" rozmawia Anna Kopeć
Joanna Karpowicz
Joanna Karpowicz Anatol Chomicz
Martwa wielokulturowość według Joanny Karpowicz

Kurier Poranny: Wiosną, na zaproszenie Centrum Zamenhofa, była Pani po raz pierwszy w Białymstoku. Przed przyjazdem czytała Pani dużo o mieście. Czy to, co zobaczyła Pani na miejscu odbiegało od wyobrażeń?

Joanna Karpowicz: Byłam nastawiona na zderzenie z wielokulturowością, która eksponowana jest na różnych poziomach: obietnicy marketingowej, kultury, różnych wydarzeń. Wydawało mi się, że to żywa sprawa, natomiast kiedy przyjechałam zorientowałam się, że jest to raczej kwestia dziedzictwa. Wielokulturowość jest widoczna raczej na cmentarzach.

Czyli nasza słynna wielokulturowość nie istnieje? To słowo-wytrych?

- Tak. Chociaż Białystok ma wielki potencjał, bo ma prawdziwe dziedzictwo, niezwykłą historię. To nie jest nic naciąganego. Trzeba ją tylko jakoś obudzić. Jako osoba z zewnątrz odnoszę takie wrażenie, że Białystok wstydzi się np. swojej żydowskości.
Wielokulturowość z definicji jest kwestią koegzystencji różnych nacji i kultur, ludzi o różnych poglądach, ideach i zwyczajach. Żywej wielokulturowości nie znalazłam, tak naprawdę jest jej tyle, co w innych miastach. Natomiast ludzie są autentycznie serdeczni.
Bardzo podoba mi się prowincjonalny charakter Białegostoku. Wydaje mi się, że to jest ta strona miasta, której nie można zagubić pędząc za innymi metropoliami, naśladując je w organizowaniu chociażby dużych, masowych wydarzeń kulturalnych.

A co się tu Pani spodobało?

- Aktywność ludzi. Jest tu taki silny, oddolny pęd społeczny żeby coś robić. To wyjątkowo cenny i inspirujący ferment. W wielu miastach takie zjawisko jest po prostu sterowane kulturalną gospodarką miasta. W Krakowie także. W Białymstoku działają osoby, które naprawdę chcą coś robić i to oni robią te najbardziej interesujące rzeczy.

W takim razie co Panią rozczarowało?

- Trudno powiedzieć. Wyjechałam zachwycona, wracam z podobnymi emocjami. Przyjeżdżam tu już jak to swojego miejsca. Spędziłam w Białymstoku nieco ponad dwa tygodnie, a to niewiele.

Czy były takie miejsca, o których Pani wiedziała, ale do nich nie dotarła?

- Tak, to giełda rolno-towarowa. Bardzo chciałam ją zobaczyć, ale pogoda, na którą kompletnie nie byłam przygotowana, zupełnie pokrzyżowała mi plany.

Zatem jakie wrażenia wywozi Pani z Białegostoku?

- Bardzo pozytywne. I nie jest to kurtuazja. Z mojego doświadczenia wynika, że o wiele ciekawsze rzeczy dzieją się właśnie w takich miejscach jak Białystok niż w dużych miastach.

W komiksie "Pocztówki z Białegostoku" nie znalazłam czegoś nowego, czegoś o czym bym nie wiedziała. A tego trochę oczekiwałam od osoby z zewnątrz. Może Białystok nie ma już nic więcej do zaoferowania ponad to co już wiemy o tym mieście?

- Każda strona w tym komiksie była dla mnie dużym przeżyciem emocjonalnym, czymś zupełnie nowym. Może dla mieszkańców są to rzeczy oczywiste. Bojary i te dwa światy, które się tam przenikają to dla mnie coś zupełnie niezwykłego. Wiem, też, że ten temat jest poruszany z każdej strony. Może gdybym była dłużej znalazłabym więcej.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny