Usłyszałam dzwonek. Zaskoczona, bo to noc, dzieci śpią, męża nie ma. Usłyszałam: "Otwieraj, ty k..., bo wywalimy drzwi". Wyszarpali je łomem. Rozbiegli się po mieszkaniu, wszędzie zaglądali. Dzieci wyskoczyły z łóżek w piżamkach, przerażone. Gdy stwierdzili, że Marka nie było, uciekli. Wystraszyli się, bo na klatce zebrał się tłum wzburzonych sąsiadów - wspomina Cecylia Maliszewska.
Był 12 grudnia, tuż przed godziną 23, jak milicja przyszła po jej męża Marka Maliszewskiego. Tej nocy miał zostać internowany podobnie jak kilkudziesięciu innych opozycjonistów z Białegostoku. MO zabrało go dwa tygodnie później, ze szpitala.
Oboje przyszli do Sądu Rejonowego w Białymstoku, by zobaczyć, jak ten, który podpisał decyzje o internowaniu związkowców, zasiada na ławie oskarżonych. Prokuratorzy pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej oskarżyli blisko 83-letniego dziś Sylwestra R., byłego komendanta wojewódzkiego Milicji Obywatelskiej, o popełnienie zbrodni komunistycznych i przeciwko ludzkości. Zarzuty dotyczą przekroczenia uprawnień bezprawnego pozbawienia wolności opozycjonistów, członków "Solidarności". Bo podpisując w grudniu 1981 decyzje o internowaniu, oskarżony działał na podstawie nieobowiązującego jeszcze wtedy dekretu o stanie wojennym.
Na rozprawie Sylwester R. nie przyznał się do zarzutów IPN. Ale przemówił. Bo do tej pory pułkownik odmawiał składania wyjaśnień.
- Nie czuję się winny, że przekroczyłem prawo. Byłem przekonany, że dekret o wprowadzeniu stanu wojennego jest zgodny z przepisami. Nie miałem żadnych wątpliwości. Stąd moje nieprzyznanie się zarzutów - powiedział oskarżony.
Były komendant MO przeprosił jednak wszystkich internowanych, którzy - jak to określił - ponieśli szkodę.
Sylwestrowi R. grozi 10 lat więzienia. Pokrzywdzeni, którzy przyszli do sądu, mówili, że nie szukają zemsty, a jedynie tego, by winni stanu wojennego, ponieśli karę. Podkreślali, że to bardzo późno.
IPN wszczął śledztwo przeciwko Sylwestrowi R. w 2005 roku po zawiadomieniu, złożonym przez Klub Więzionych, Internowanych i Represjonowanych. Prokurator Radosław Ignatiew powiedział wczoraj po rozprawie, że tak długie postępowanie było spowodowane m.in. poszukiwaniem i przesłuchiwaniem pokrzywdzonych i ich bliskich, poszukiwaniem archiwalnych dokumentów.
Kolejna rozprawa odbędzie się pod koniec lutego.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?