Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komendant Krzysztof Kolenda: W białostockiej straży miejskiej pracują naprawdę dobrzy ludzie

Z Krzysztofem Kolendą, komendantem Straży Miejskiej w Białymstoku, rozmawia Magdalena Kuźmiuk
Krzysztof Kolenda
Krzysztof Kolenda Wojciech Wojtkielewicz
Faktycznie, oskarżonych jest jedenaście osób. Trwa jeszcze postępowanie sądowe. Czekajmy na ostateczne rozstrzygnięcie, czyli prawomocny wyrok.

Obserwator: Kilka miesięcy po tym, jak objął Pan stanowisko komendanta, Straż Miejska w Białymstoku dostała swój pierwszy sztandar. Pamięta Pan, jakie hasło na nim widniało?

Krzysztof Kolenda: Tak, oczywiście. Otrzymaliśmy go 31 sierpnia 2008 roku. Na sztandarze jest napis: "W służbie społeczności miasta". Doskonale pamiętam ten dzień, ale też dni poprzedzające to wydarzenie. Była to pierwsza tak duża uroczystość straży miejskiej.

Jednak straż miejska w odczuciach mieszkańców wciąż pozostaje jako ta najmniej lubiana służba. Co dziś pozostało z tych słów ze sztandaru?

- Jeśli chodzi o takie statystyczne podejście do Straży Miejskiej w Białymstoku, to rok rocznie - od 2007 roku - odbieramy coraz więcej zgłoszeń od mieszkańców. O ile w tamtym roku było ich około 24 tysięcy, tak wstępnie na początku tego roku można powiedzieć, że liczba zgłoszeń wzrosła do około 35 tysięcy.

Musimy wziąć pod uwagę to, że mamy stały wzrost ilości zgłoszeń. Możemy po tym sądzić, że mieszkańcy coraz częściej do nas dzwonią, bo wiedzą, że od nas uzyskają konkretną pomoc.

Tak, ale zdaje sobie Pan sprawę, że są też zupełnie ambiwalentne odczucia?

- Tak...

Mieszkańców oburzyło zachowanie strażników przed kilkoma tygodniami, którzy - zamiast pomagać im w mieście w momencie, kiedy spadł pierwszy śnieg - masowo wlepiali mandaty kierowcom w Carrefourze na Zielonych Wzgórzach. Stąd, między innymi, przekonanie niektórych osób, że straż miejska prędzej zgnębi człowieka, niż pomoże.

- Nie mogę się z tymi stwierdzeniami zgodzić. Jeżeli chodzi o pierwszy śnieg, w pierwszym etapie jako straż miejska informowaliśmy mieszkańców o konieczności odśnieżania chodników. A ten obowiązek funkcjonuje już kilka dobrych lat.

Pani mówi, że nie pomagaliśmy. A ja powiem, że pomagaliśmy i to w bardzo dużym stopniu. A czym jest uruchomienie bardzo szybko akcji "Zimowy ratownik"? Gdzie kierujemy swoje znaczne siły, żeby pomagać osobom bezdomnym. Musimy wziąć pod uwagę też to, że aspekt niesienia przez nas pomocy, to też duża zasługa samych mieszkańców. Widać to w "Zimowym ratowniku", gdzie bardzo dużo zgłoszeń trafia do nas od mieszkańców.

Ale co z masowymi mandatowymi egzekucjami, jak na przykład właśnie ta w galerii?

- Tamto postępowanie mandatowe zrobiliśmy na wniosek samej galerii. Musimy mieć świadomość, że jako straż miejska stoimy po stronie mieszkańców, którym popełniane przez inne osoby wkroczenia przeszkadzają.

W niektórych polskich miastach - na przykład w Płocku, Bydgoszczy, Pszczynie - zaproponowano referenda w sprawie likwidacji straży miejskiej. Wiele osób mówi: tak. Gdyby takie referendum zostało przeprowadzone w Białymstoku, to jakby Pan przekonał mieszkańców, że straż miejska jest im potrzebna. Bo ochrona prezydenta to nie wszystko.

- Równie dobrze moglibyśmy o to zapytać te 35 tysięcy mieszkańców, którzy do nas w tamtym roku zadzwonili. Dlaczego to zrobili? Dlaczego uznali, że jak zadzwonią pod bezpłatny alarmowy numer 986, otrzymają pomoc?

Nie możemy się ograniczać do tego, że są gdzieś referenda na temat odwołania straży miejskiej. My rozmawiamy o mieście Białymstoku i o białostockiej straży miejskiej. Tak, jak powiedziałem na początku, rok rocznie wzrasta nam ilość interwencji, przez co możemy sądzić - myślę, że jest to trafny wniosek - że jesteśmy coraz bardziej potrzebni.

Z jakim sprawami białostoczanie zwracają się do straży miejskiej?

- Różnie, jednak najwięcej jest zgłoszeń dotyczących złego parkowania.

I kto je zgłasza?

- Mieszkańcy. Trudno się nie zgodzić. Weźmy za przykład hipotetyczną sytuację: poniedziałek, o godzinie 8.30 mamy ważne spotkanie. Bardzo spieszymy się, a wyjazd z garażu przy bloku jest zastawiony przez jakieś auto. Potrzebujemy pomocy. Dzwonimy do straży miejskiej.

Co robi straż?

- Przyjeżdża, ustala właściciela. Oczywiście, decyzja, jak daną interwencję zakończyć, leży po stronie strażnika miejskiego. Nie jest tak, że każda interwencja skończy się mandatem karnym.

Pojawiają się pomysły, żeby strażnikom odebrać fotoradary. Jak obejmował Pan stanowisko, wydał Pan takie zalecenie, aby z tego fotoradaru jak najmniej korzystać. Uznał Pan, że to atrybut typowo policyjny, Inspekcji Transportu Drogowego. Potwierdza to liczba mandatów dla kierowców wystawionych na podstawie zdjęć z fotoradaru. W ubiegłym roku nie było żadnego, w 2011 kilka.

- To nie tak, że ja uznałem. Obejmując stanowisko komendanta, miałem jasno określoną misję instytucji, jaką jest straż miejska.

W 2008 roku - jak dobrze pamiętam - jedną z pierwszych decyzji była ta o utworzeniu patrolu ekologicznego. Przechodził on jednak metamorfozę. Na początku, w pierwszej kolejności zajmował się sprawami dotyczącymi czystości, czyli zaniedbanymi, brudnymi działkami, gdzie dotarcie do właściciela jest utrudnione. Dziś ten patrol funkcjonuje całodobowo, siedem dni w tygodniu, i przede wszystkim niesie pomoc zwierzętom.
Nie neguję urządzenia, jakim jest fotoradar. Jako komendant stwierdziłem: przede wszystkim typowy porządek publiczny.

Oliwy do ognia w kwestii fotoradaru straży miejskiej dolała na pewno sprawa sądowa, gdzie na ławie oskarżonych zasiada jedenastu strażników. Prokuratura zarzuciła im - między innymi - niedopełnienie obowiązków. Wielu to nadal Pana podwładni.

- Tak. Samo postępowanie wynikło po kontroli [policyjnej - przyp. red.]. Faktycznie, oskarżonych jest jedenaście osób. Trwa jeszcze postępowanie sądowe. Czekajmy na ostateczne rozstrzygnięcie, czyli prawomocny wyrok.

Komendant ze Śląska poddał pod ogólnopolską dyskusję pomysł, żeby strażników miejskich wyposażyć w broń. Co Pan o tym myśli?

- Nie będę się ustosunkowywał, ani tym bardziej wydawał opinii na temat pomysłów swoich kolegów komendantów z innych miast. My jako instytucja mamy jasno określony teren działania i mówmy o Białymstoku.

Jeśli chodzi o broń palną, należy stwierdzić, że dziś strażnicy też mogą posiadać broń palną. Tylko możemy jej użyć w dwóch przypadkach: przy konwojowaniu wartości, jak również przy ochronie obiektu. Wyposażenie strażników w broń palną nie jest więc żadnym novum.

Ale każdy strażnik jej nie nosi na co dzień?

- Nie nosi, oczywiście. Do tych konkretnych dwóch zadań - jak najbardziej - strażnik może posiadać broń bojową.

Jest też pomysł szefa straży miejskiej z kolei w Łodzi, który zdecydował wysłać swoich pracowników na kurs savoir-vivre.

- Podchodząc czysto technicznie do zagadnienia zarządzania, każda forma inwestowania w swojego pracownika jest słuszna. Myślę, że każdy pracodawca - nie tylko komendant straży miejskiej - ocenia, co w danej grupie zawodowej, organizacji, jest potrzebne.
Skoro komendant z Łodzi określił - na podstawie obserwacji, ankiet, czy w jakiś inny sposób - że taki kurs jest strażnikom potrzebny, to nie widzę powodu, żeby na ten temat dyskutować. To jest suwerenna decyzja komendanta. Na jakiejś podstawie ją podjął.

Jak Pan uważa, czy naszym strażnikom by się przydał taki kurs?

- Obserwując postępowanie skargowe w straży miejskiej, mimo, że często spotykamy się z opiniami, że tylko karzemy kierowców mandatami, co jest niesprawiedliwe i jest dużym uproszczeniem w stosunku do naszej jednostki, to naprawdę skarg na niewłaściwe zachowanie funkcjonariuszy dużo nie wpływa.

Dlatego na razie spokojnie pewne rzeczy obserwujemy, oczywiście się szkolimy, tylko niekoniecznie z savoir-vivre, ale jeśli będzie taka potrzeba...

W marcu minie pięć lat, jak usiadł pan w fotelu komendanta białostockiej straży miejskiej. Zapowiadał Pan wtedy rewolucję: patrol ekologiczny, zwiększona liczba patroli na ulicach, osiedlach, także po zmroku, lepsza współpraca z policją. Jak Pan ocenia, powiodła się? Co się udało się, co wciąż w straży szwankuje?

- Niezmiernie trudno jest się samemu oceniać. Jednak jeżeli chodzi o ilość patroli, to ona wzrosła bezwzględnie. Dużo w tej kwestii jako jednostka zawdzięczamy panu prezydentowi. 2007 rok to 60 parę etatów w straży miejskiej, dziś jednostka to 130 funkcjonariuszy, łącznie około 150 pracowników. Nie muszę przedstawiać konkretnych liczb, ile patroli wyjeżdża codziennie, ale wyjeżdża ich minimum dwa razy więcej, niż to było w 2007 roku.

Jeżeli chodzi o współpracę z policją i podsumowanie roku 2012, to sprawdzianem takiej typowej współpracy było EURO 2012. Oczywiście, jako miasto nie mieliśmy u siebie rozgrywanych meczy. Do 2012 roku na taką skalę nasza współpraca się nie odbywała.

Czego można życzyć Straży Miejskiej w Białymstoku w tym roku?

- Może wytrwałości w realizacji celów. Tego, żebyśmy swoje zadania wykonywali jeszcze bardziej profesjonalnie, choć realizujemy je profesjonalnie, bo nie oceniam pracy białostockiej straży miejskiej źle. Wręcz przeciwnie - uważam, że w białostockiej straży miejskiej pracują naprawdę dobrzy ludzie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny