Wszystko zaczęło się w środę po południu w Biebrzańskim Parku Narodowym. Strażnicy usłyszeli strzały i zauważyli ślady krwi. Podejrzewali, że celem kłusowników mógł być łoś. I nie pomylili się.
O swoich podejrzeniach powiadomili moniecką policję. Mundurowi dotarli do trzech osób. Kiedy trafili na policyjny "dołek" przyznali się do kłusownictwa. Byli na tyle bezczelni, że jeden z nich na terenie własnego domostwa przetrzymywał resztki zwierzęcia. A policjanci wcale nie są pewni, że to był ten, do którego kłusownicy strzelali we środę.
Jednym z kłusowników okazał się myśliwy z miejscowego koła łowieckiego. Przyznał się do zabicia łosia i zgodził na dobrowolne poddanie karze. Mężczyzna wymierzył sobie rok i cztery miesiące więzienia w zawieszeniu, 4 tysiące złotych grzywny i zobowiązał się do naprawienia szkody. To oznacza, że zapłaci 14 tys. zł za zabite zwierzę.
Kłusownik został już wykluczony z koła łowieckiego, zarekwirowano mu broń.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?