Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klimakterium i już. Elżbieta Jodłowska: To manifest 8 milionów Polek.

Anna Kopeć
Elżbieta Jodłowska – aktorka kabaretowa i piosenkarka, przez wiele lat mieszkała w Stanach Zjednoczonych
Elżbieta Jodłowska – aktorka kabaretowa i piosenkarka, przez wiele lat mieszkała w Stanach Zjednoczonych Fot. mwmedia
Klimakterium i już. - Ten spektakl to dobroczynna terapia. Przede wszystkim dlatego, że nie jest to fikcja literacka, ale sprawy z życia wzięte, wynikające z prawdziwych - także moich - doświadczeń - mówi Elżbieta Jodłowska.

Kurier Poranny: W niedzielę i poniedziałek zobaczymy w Białymstoku "Klimakterium", które święci triumfy w całej Polsce. Pomysł zaczerpnęła Pani z USA.

Elżbieta Jodłowska, autorka spektaklu "Klimakterium": Tak, oglądając w Stanach przedstawienie "Menopauza musical" zadziwiło mnie, że tak długo utrzymuje się na afiszu. Widzowie byli nim oczarowani, kobiety wręcz zachwycone. Pomyślałam, że to temat niezwykle istotny i warto byłoby przemycić go na grunt polski. Klimakterium przechodzą kobiety na całym świecie.

Na początku myślałam o tym, żeby sprowadzić ten musical, do Polski, ale po przetłumaczeniu tekstów okazało się, że nieco odstaje od naszych realiów. Wzięłam więc polską rzeczywistość, przerobiłam nasze szlagiery. Kiedy nad nim pracowałam, przypomniała mi się moja mama, która z trudem przechodziła menopauzę. Nie rozumiałam tych zachowań dopóki sama tego nie przeżyłam. To bardzo ciężki i ważny okres w życiu kobiety.

Która publiczność ma lepsze poczucie humoru: amerykańska czy polska?

- Trudno jednoznacznie stwierdzić. Kobiety na Zachodzie mają nieco inną wrażliwość niż nasza. Są inaczej wychowywane niż my, są bardziej wyzwolone, a przez to mają większy dystans do siebie, swojego ciała. O menopauzie mówią dość wulgarnie. Moja wersja jest inna, świeża.

To dość osobliwa sztuka.

- To kawał mojego życiorysu. Ja sama straszliwe przechodziłam ten czas - depresje, rak piersi. Okazuję, że to nie tylko moje problemy, ale także ogromniej liczby Polek, które identyfikują się z bohaterkami. Ten spektakl to dobroczynna terapia. Przede wszystkim dlatego, że nie jest to jakaś fikcja literacka, ale sprawy z życia wzięte, wynikające z prawdziwych - także moich - doświadczeń.

Zdecydowała się Pani sięgnąć jednak po trudny temat.

- Powiedziałabym, że nawet temat tabu, który przekracza pewne granice intymności, fizjonomii. Ten spektakl to manifest ośmiu milionów kobiet - obecnie tyle przechodzi menopauzę - jedne łagodniej, inne trudniej. W ciągu ostatnich kilku lat mnóstwo się zmieniło w tym temacie. Kiedyś takie kobiety były wyśmiewane, zamykano je w szpitalu, mówiło się "stara baba sfiksowała". Dopiero nasze pokolenie znalazło sposób na tę kobiecą przypadłość. Dlatego uważam że nasz spektakl ma niezwykłą siłę.

Niektórych może takie ujęcie drażnić.

- O pewnych sprawach nie da się po prostu mówić łagodnie. Oczywiście spotykamy takie panie, które są niezadowolone z takiego ujęcia tematu, ale są w zdecydowanej mniejszości. Kiedyś dostałam list od pewnej kobiety, dla której "Klimakterium" było czymś wręcz okropnym. Ja jednak jestem z tego projektu niezwykle zadowolona, a nawet dumna. To taki rodzaj sztuki, która bezpośrednio dotyka życia. Cieszą mnie wszyscy zadowoleni widzowie. Przede wszystkim budujące jest to, że mnóstwo kobiet po tym przedstawieniu rozpoczyna nowe życie.

Krytyka Was nie dotyka, bo zainteresowanie "Klimakterium" wciąż jest ogromnie.

- Szczerze powiedziawszy, to otrzymujemy niewiele krytycznych uwag. Publiczność jest zachwycona. Do problemu menopauzy należy podchodzić z dystansem. Nie unikniemy tego, jest ono wpisane w nasze życie. Kiedy to sobie uświadomimy, znacznie łatwiej i szczęśliwiej będzie się nam żyło.

Spektakl pełni funkcję terapeutyczną?

- Przybliża i oswaja słowo "klimakterium", które jeszcze do niedawna było wymawiane szeptem, ze wstydem. Tymczasem w mediach coraz częściej mówi się o problemie nietrzymania moczu, otyłości, uderzeniach gorąca, które towarzyszą menopauzie. To naturalny proces, który trzeba przeżyć. I to możliwie przyjemnie.

Kto przychodzi na spektakl?

- Oczywiście kobiety po 50., ale nie tylko. Spotykamy także bardzo młode osoby, bo tak naprawdę ten problem dotyczy nas wszystkich - było, jest lub będzie przed nami. Kobiety często przyciągają na to przedstawienie swoje przyjaciółki, córki, siostry. Działa to na zasadzie łańcuszka.

A panowie? Często goszczą na widowni?

- Czasem się pojawiają, przychodzą z żonami. Mają dobrą zabawę. Na naszej stronie internetowej jeden z nich przyznał, że początkowo czuł się nieswojo wśród babskiej publiczności, ale potem był wdzięczny, za to co zobaczył. Dzięki temu zrozumiał własną żonę.

Poczucie humoru jest lekarstwem na klimakterium?

- Zdecydowanie. Pojawia się nieproszone i niezapowiedziane. Dopada nas smutek, depresja, jesteśmy płaczliwe. Terapia śmiechem jest z wszech miar wskazana. Te osoby, które nie potrafią śmiać się z samych siebie, cierpią podwójnie. Tylko za sprawą humoru można podejść do tego problemu zwyczajnie, po ludzku, bez wstydu

To prawda, że kobieta im starsza, tym czuje się mniej kobieca?

- Niestety tak. W Polsce szczególnie rzuca się to w oczy. Starzenie się jest naturalne, nie można od tego uciec. Można je sobie umilić, należy cieszyć się wiekiem. Nareszcie jest czas, żeby zająć się sobą, zainteresować czymś zupełnie zwariowanym. Jest coraz więcej kobiet, które szukają ciekawych pomysłów na spędzanie wolnego czasu. Fantastycznie się przy tym bawią. Absolutnie nie należy z tego rezygnować.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny