Białostockie kosiarki śmiało konkurują z tymi, które zostały wykonane przez duże koncerny światowe. Bo są równie dobre jakościowo, ale tańsze.
- Początki były skromne – przyznaje Antoni Stolarski, właściciel SaMaszu. – Kiedy zrezygnowałem z pracy w państwowej firmie, by zająć się swoim biznesem, nie miałem rezerw finansowych. Bo przecież zarabiałem średnią krajową.
Najpierw otworzył zakład mechaniki pojazdowej, później zaczął produkować kopaczki. Po czterech latach postawił na kosiarki. I tak już zostało.
W ciągu tych 25 lat firma bardzo się rozwinęła. W najlepszym okresie (były to lata 2006-2008) zatrudniała 340 osób. Teraz, kiedy już nie tylko branża maszynowa, ale i cała gospodarka, ma problemy, załoga została zredukowana. Obecnie liczy ona 260 osób.
Były lata tłuste, były też i chude
Lata 2006-2008 były najlepszym okresem w historii firmy. Jak opowiada właściciel, wtedy „wyskoczył” eksport do Rosji. Rosjanie w ciągu roku kupowali sprzęt o łącznej wartości 1,5 mln euro łącznie.
– To było niesamowite. Jak byśmy bujali w chmurach – mówi Antoni Stolarski.
Natomiast chude lata są zawsze wtedy, gdy nasz kraj dotyka klęska suszy. To właśnie susza jest dla firm produkujących maszyny największym zagrożeniem. Wówczas rolnicy muszą wydać pieniądze na zakup paszy, podczas gdy w normalnych warunkach mogliby przeznaczyć je na inwestycje.
Elastyczni na zachcianki klientów
Jak SaMasz radzi sobie z kryzysem? – Całkiem nieźle – mówi Antoni Stolarski, choć chciałoby się mieć więcej zamówień. W tym roku na rynku krajowym sprzedaż kosiarek wzrosła, ale za granicą zmalała. Zawsze w kraju SaMasz sprzedawał 40 proc. produkcji, a 60 proc. eksportował. W ostatnim miesiącu proporcje te wyrównały się. Szczególnie „popsuł się” rynek rosyjski – jeden z największych.
– Postawiliśmy sobie za cel obsługę rolników średnich i wielkoobszarowych – mówi Antoni Stolarski. – A więc nasze maszyny powinny być doskonałe technicznie i bardzo trwałe, odporne na kamienie i na zniszczenia.
Jak tłumaczy właściciel, SaMasz jest firmą średniej wielkości, dzięki temu może bardzo elastycznie reagować na wszelkie zachcianki czy życzenia klientów.
– Dużą wagę przywiązujemy do usterek i napraw gwarancyjnych – podkreśla Antoni Stolarski. – Jeśli jakaś usterka się powtarza, analizujemy konstrukcję i zmieniamy ją.
Głównym konkurentem SaMaszu na rynku polskim są duże koncerny zachodnie. Białostocka firma oferuje wyroby wysokiej jakości, ale jest konkurencyjna cenowo.
O markę trzeba dbać
Zakład z Białegostoku jest wyposażony w nowoczesny sprzęt, posiada m.in. wycinarki laserowe. Pomimo nienajlepszych czasów, w firmie realizowane są nowe inwestycje. W planach znajduje się budowa nowej hali, która połączyłaby dwie już istniejące: starą i nową.
– Musimy się jeszcze dobrze nad tym zastanowić – mówi Antoni Stolarski. – Decyzja zapadnie latem.
SaMasz bardzo skrupulatnie buduje swoją markę. Uczestniczy we wszystkich najważniejszych pokazach, targach. I bardzo często wraca z nich z prestiżowymi tytułami.
– Skoro jesteśmy największym producentem kosiarek w Polsce, a inni są za nami daleko w tyle, musimy bywać na takich imprezach – tłumaczy szef białostockiej firmy. – Nie możemy sobie tego odpuścić.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?