Oczywiście 40 lat ma wymiar symboliczny, bo w momencie gdy powstawała wcześniejsza "jednostka kultury", czyli Miejski Dom Kultury - w Białymstoku domów kultury było pod dostatkiem, a ów MDK miał siedzibę w starej żydowskiej kamienicy przy ulicy Pięknej.
Zaledwie 40 lat temu każdy większy zakład pracy miał własny dom kultury, a dzisiejsze kino Forum zwane było kino-teatrem Związkowiec. Konia z rzędem młodym ludziom, którzy odgadną jaki zakład przemysłowy miał swój dom kultury najbliżej domu kultury "Kolejarz", gdzie kiedyś również wyświetlano filmy, a dziś zamienił się... w wyższą uczelnię. Tak czy inaczej - przetrwał i dziś Białostocki Ośrodek Kultury realizuje niezliczoną ilość imprez w swojej siedzibie, w przestrzeni miejskiej, prowadzi też jedyne chyba w regionie kino studyjne z prawdziwego zdarzenia. Organizuje kilkanaście festiwali, wydaje okolicznościowe płyty, DVD, czy książki.
Widzowie, którzy nie zdawali sobie sprawy z jubileuszu, musieli przez pół godziny wysłuchiwać gratulacji, przy okazji najstarsi stażem pracownicy tej instytucji otrzymali pamiątkowe grawertony. Wśród nich był jeden z najstarszych pracujących czynnie kinooperatorów w Polsce, czy pamiętające szturmy na kasę w czasach świetności Jesieni z Bluesem, panie bileterki. Bardzo sympatyczny akcent, aczkolwiek zaplanowany chyba w niewłaściwym miejscu koncertu.
Wreszcie na scenie pojawił się sekstet Jana Ptaszyna Wróblewskiego i rozpoczęła się fantastyczna podróż w czasie. Bandleader to urodzony gawędziarz, a jego anegdoty z miejsca podbiły serca osób, które rzadko słuchają jazzu, bądź przyszły, bo dostały zaproszenie. Muzycznie tym razem ten kompozytor i aranżer postanowił zagrać utwory, które rozpalały go w młodości. Jak choćby "Astigmatic" Krzysztofa Komedy - kompozycję z jednej z płyt, któe weszły do światowego kanonu jazzu. Były też utwory dwóch innych nestorów tego gatunku w Polsce - Andrzeja Trzaskowskiego i Andrzeja Kurylewicza. Pojawiła się też ze zmienionym metrum i niemal latynoskim pulsem sławna "Szara kolęda" Komedy, była też "Kołysanka" z debiutu Polańskiego "Dwaj ludzie z szafą". A do tego przeurocze anegdoty, świetnie współbrzmiący Robert Majewski na trąbce i mistrz lirycznego altu - Henryk Miśkiewicz. Niesamowicie barwnie harmonię koncertu współtworzył pianista Wojciech Niedziela, zaś szaleństwa improwizatorskie utrzymywał w ryzach za bębnów Marcin Jahr mając partnera w osobie kontrabasisty Sławomira Kurkiewicza.
90 minut koncertu upłynęło błyskawicznie, a osoby które nie miały wcześniej wiele wspólnego z jazzem mogły przekonać się, jak fantastyczni muzycy mieszkają w Polsce i jak znakomitych kompozytorów jazzowych wydała polska ziemia. Udane połączenie celebry z bardzo elitarną dziś kulturą muzyczną w postaci mainstreamowego jazzu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?