Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kilkanaście znalazło dom

Redakcja
Przy ul. Dolistowskiej odbywał się "Piknik u Reksa". Wielu białostoczan wykorzystało tę sobotę na odwiedzenie schroniska. Do niektórych uśmiechnęło się szczęście i spotkali tu psa, o którym marzyli.

Oby częściej - chciałoby się powiedzieć. Takie dni otwarte w schronisku, organizowane podczas weekendów, to prawdziwa gratka i dla nas, miłośników psów, i dla zwierzaków ze schroniska. Przede wszystkim dla nich.

Piknik z sympatycznymi ludźmi

Pogoda była taka sobie. Chwilami fatalna. Mimo to od rana w schronisku było pełno ludzi. Przychodzili tu całymi rodzinami. Wszyscy liczyli na to, że wśród blisko dwustu psów, które tu z różnych przyczyn muszą mieszkać, znajdą tego, o którym marzyli.

Już po pierwszej godzinie trwania "Pikniku u Reksa" - bo tak tym razem nazwał kierownik Waldemar Okulus dzień otwarty w schronisku - widać było, że akcja udała się wyjątkowo. Szczególnie cieszył wszystkich fakt, że nie tylko szczenięta miały wzięcie.

- To naprawdę niesamowite, że tyle osób chce przygarnąć dorosłe, nieraz podstarzałe już psy - mówił pod koniec dnia Pupilom kierownik Okulus. - Ze szczeniętami problem zawsze jest mniejszy, ludzie chętnie je biorą. Starsze psy mają, niestety, mniejsze szanse. A dzisiaj nowych, kochających właścicieli znalazło tyle samo szczeniaków, co psów dorosłych. To naprawdę świetny wynik!

Mnóstwo nieszczęśliwych psów

W białostockim schronisku dla zwierząt panuje ciasnota - mimo przeprowadzonej niedawno rozbudowy. Przybywa boksów - i przybywa psów. Ich liczba od wielu miesięcy nie spada poniżej 170, a często bywa dużo większa.

- Jedynym sposobem na rozładowanie tłoku w schronisku są adopcje - mówił w sobotę kierownik Okulus. - Już do przeszłości należą czasy, kiedy liczbę mieszkańców schroniska regulowano za pomocą eutanazji. Dzisiaj psy leczymy, suczki sterylizujemy, psy tzw. groźnych ras kastrujemy, wszystkie czipujemy. I mieszkają tu, miesiącami, latami, nieraz do naturalnej śmierci, ze starości. Mają dach nad głową, są nakarmione. Przychodzą do nich wolontariusze, wyprowadzają psy na spacery, bawią się z nimi - żeby nie zwariowały z nudów.

To dużo. A jednocześnie - bardzo mało. Bo nic nie zastąpi domu, człowieka, do którego pies może się przytulić, który poklepie go ciepłą dłonią po karku albo podrapie za uchem.

Podczas "Pikniku u Reksa" osiemnaście psów opuściło schronisko. W klatkach i na wybiegach pozostało prawie 170. One ciągle jeszcze czekają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny