Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowca wjechał w ojca z dzieckiem. Prokuratura umorzyła sprawę

Tomasz Rusek 95 722 57 72 [email protected]
- Córka spędziła w szpitalu dwie doby. Miała między innymi USG i rentgen głowy. Jej krwiak pod okiem był widoczny tygodniami - opowiada pan Damian, dla którego mała Natalia jest oczkiem w głowie.
- Córka spędziła w szpitalu dwie doby. Miała między innymi USG i rentgen głowy. Jej krwiak pod okiem był widoczny tygodniami - opowiada pan Damian, dla którego mała Natalia jest oczkiem w głowie. Tomasz Rusek
Co się czuje, gdy trzeba patrzeć, jak samochód uderza w wózek, a Twoje dziecko wylatuje w powietrze i upada na asfalt? I co się czuje, gdy sprawca odjeżdża z piskiem opon, potem okazuje się, że jest pijany, a prokuratura umarza sprawę?

Brzmi niedorzecznie? A jednak. 13 lipca citroen, którym kierował 70-letni mężczyzna, na przejściu dla pieszych koło mostu Staromiejskiego w Gorzowie wjechał w ojca z dzieckiem. Dwumiesięczna Natalia wystrzeliła z wózka i wylądowała na asfalcie. Oszołomiony pan Damian próbował zatrzymać kierowcę. Ale ten odjechał. Gdy po niecałych dwóch godzinach zatrzymała go policja, był pijany. Finał wydawał się być oczywisty. Rodzice dziewczynki nie mieli głowy do pilnowania tematu: jeździli z córką po szpitalach, załatwiali wizyty u lekarzy, badania.

Tymczasem miesiąc później prokuratura umorzyła sprawę! Bo... wypadku nie było, gdyż "obrażenia poszkodowanych naruszyły ich czynności życiowe na mniej niż siedem dni". Nie udało się też udowodnić, że kierowca pił przed zdarzeniem, a nie - jak stwierdził - tuż po. I tak za narażenie rodziny groziła mu kara jak za wjechanie na trzeźwo w latarnię: grzywna albo areszt. - Skandal! Jak my się teraz mamy czuć? Gdzie jest sprawiedliwość? - mówił nam pod koniec września zrozpaczony tata Natalii, zapowiadając we wrześniu na naszych łamach zażalenie na decyzję śledczych.

Przeczytaj też: W Gorzowie pirat drogowy potrącił ludzi i uciekł! Sprawę... umorzono

Jak można...?!

Stoję przed pasami koło mostu Staromiejskiego. Przed tymi pasami. To tu doszło do potrącenia. Ruch jak w ulu. Adam Jeżecki idzie z synem. Pewnie, że słyszał o Damianie i jego córce. - Nie mam wątpliwości. Dorwałbym sprawcę i zajął się nim sam - podkreśla. - A ucieczka w takim wypadku to skur... - dodaje ciszej, ściskając syna za rękę.

Inni rodzice też nie przebierają w słowach. Pani Katarzyna (dwie córki: 12 i 7 lat) narzeka na wszystkich kierowców. - Przecież też są rodzicami i dziećmi. Jak można nie zwalniać przed pasami? Jak można przeganiać pieszych? Jak można nie mieć wyobraźni? - pyta. Zaznacza, że od lat wpaja córkom jedną zasadę: mogą wejść na ulicę dopiero, jak uznają, że nic im nie zagrozi. Mają zakaz ryzykowania, przebiegania, wchodzenia na jezdnię, gdy bezpieczny jest tylko jeden pas. - Uczę je wybierać przejścia z sygnalizacją. Choć i tam są kierowcy kretyni - dodaje gorzowianka.

Mecenas Jerzy Synowiec o kierowcy citroena mówi krótko: bydlak. Jego zdaniem każdemu może przytrafić się wypadek, ale "tylko bydlak bezsensownie ryzykuje, a potem zachowuje się w taki sposób, jak ten osobnik". - Podobny bydlak potrącił także moją córkę. Też na pasach. Przechodziła z koleżanką. Szły spokojnie, na jednym pasie stało auto, ale zza niego wyskoczył samochód właśnie z bydlakiem za kółkiem. Potłukła się, najadła strachu, można powiedzieć: nic się więc nie stało! Ale przecież pieszy uderzony przez auto może się tylko obić, jednak może też zginąć! Umarzanie podobnych spraw niczego bydlaków nie uczy - przekonuje prawnik.

0,6 promila

Jest jednak nadzieja, że kierowca citroena czegoś się nauczy. Na początku tygodnia dowiedzieliśmy się, że prokuratura uznała zażalenie pana Damiana. - Sprawa jest badana od początku. Ponownie rozpatrzymy kwestię wypadku, czyli obrażeń poszkodowanych. Sprawdzimy też, czy można uznać sprawcę za pijanego w momencie zdarzenia - przyznaje nam Dariusz Domarecki, rzecznik gorzowskiej prokuratury. Śledczy chcą wystąpić o ponowną opinię biegłego. Może on, na podstawie wyników pomiaru poziomu alkoholu we krwi, oszacować czas wypicia procentów. Według pana Damiana kierowca citroena był nietrzeźwy, gdy jechał. - Po niecałych dwóch godzinach miał 0,6 promila. A kolejne badania pokazywały spadek. Wiem to od policjanta, z którym rozmawiałem niedługo po potrąceniu. Czyli ten pan zaraz po tym, jak uciekł, już "parował". Gdyby wypił chwilę po wypadku, poziom alkoholu by rósł - zauważa gorzowianin.

Jeśli stanowisko pana Damiana się potwierdzi, to 70-latek odpowie nie za kolizję, ale za spowodowanie wypadku po pijanemu i ucieczkę bez udzielenia pomocy poszkodowanym. I z wykroczenia zagrożonego grzywną albo aresztem zrobi się przestępstwo z możliwą karą nawet 4,5 roku więzienia.

Nie chodzi o zemstę

Siedzę z rodzicami małej Natalii w ich mieszkaniu na Zawarciu. Mała kwili sobie cichutko w łóżeczku, a pan Damian z żoną przeglądają pisma prokuratury i od swojego adwokata. Cieszą się, że prokuratura od nowa, jeszcze raz przyjrzy się całej sprawie. - Tu nie chodzi o zemstę. Chcemy tylko sprawiedliwości. Żeby człowiek, który na pasach wjeżdża w ludzi, został przykładnie ukarany, a nie wywinął się śmiesznym wyrokiem za wykroczenie - mówią zgodnie.

13 lipca nie zapomną nigdy. Tego strachu, bezsilności i widoku ich kruszynki upadającej na asfalt... - Mam nadzieję, że ten człowiek też tego dnia nie zapomni - dodaje cicho pan Damian.

Nic. Zero

Udało mi się zdobyć numer telefonu mężczyzny, który kierował citroenem. To mieszkaniec podgorzowskiej wsi. W środowy wieczór dzwoniłem do niego kilka razy. Miał wyłączony telefon.
- Kontaktował się z wami? Przepraszał? Zaoferował pomoc? - pytam rodziców Natalii.
- Nic. Zero. Ostatni nasz kontakt to moment, gdy zrzucił mnie z maski i odjechał - odpowiada pan Damian.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska