Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa kolejowa. Pożar cystern gasiło 230 strażaków - przeczytaj ich relację. (zdjęcia)

Magdalena Kuźmiuk
z lotu ptaka. W tym miejscu zderzyły się pociągi towarowe.
z lotu ptaka. W tym miejscu zderzyły się pociągi towarowe. Fot. Henryk Sosnowski/Aeroklub Podlaski
Pożar na torach był jedną z najtrudniejszych sytuacji, z jaką mieli do czynienia polscy strażacy. Płonęły dwie lokomotywy i 15 cystern z paliwem, dwie kolejne wybuchły w trakcie pożaru. Relacja strażaków.

[galeria_glowna]
W pierwszej chwili pomyślałem, że może to jakieś niezapowiedziane ćwiczenia. To się nie może dziać naprawdę. Taki ogień! Ale gdy podeszliśmy bliżej, zdałem sobie sprawę, że to nie ćwiczenia. Trzeba szybko przystąpić do działania. Wyznaczyć ludzi, którzy podejdą najbliżej - mówi mł. bryg. Dariusz Wojtecki.

Było jeszcze ciemno, gdy mieszkańcy okolic ulicy Hetmańskiej w Białymstoku usłyszeli potężny huk. Na niebie pojawiła się ogromna kula ognia i kłęby czarnego gęstego dymu. W tym samym czasie, o godzinie 5.31, dyżurny straży pożarnej odebrał wezwanie. Paliło się na torach niedaleko tunelu im. gen. Nila.

- Jadąc na akcję, nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, jak wielki to pożar. Nawet w zgłoszeniu, które otrzymaliśmy, była tylko informacja, że coś wybuchło. Nikt dokładnie nie wiedział, co się stało - opowiada asp. Mariusz Laszkiewicz.

Dowodził załogą strażaków, która jako pierwsza dojechała na miejsce katastrofy. Zaraz po nich nadjechały kolejne wozy na sygnałach. Już z daleka jadący nimi ratownicy widzieli pomarańczowe jęzory ognia.

- Zatrzymaliśmy się obok wiaduktu. Razem z dwoma strażakami poszliśmy przez krzaki. Z daleka zobaczyliśmy dwie palące się lokomotywy i prawdopodobnie cysterny. Nie wiedzieliśmy, co było w środku - mówi mł. bryg. Dariusz Wojtecki.

To był wielki problem, bo strażacy nie wiedzieli, czym gasić cysterny. - Nagle zobaczyliśmy, że po torowisku chodzi mężczyzna. Powiedział, że jest maszynistą z pociągu, który wiózł te cysterny. Zaczęliśmy go pytać, co dokładnie przewoził.

Mężczyzna był w szoku, rozdygotany. Nie mógł wykrztusić słowa. Strażacy ponaglali: Panie, od tego zależy nie tylko nasze życie, ale przede wszystkim życie mieszkańców.

- Utkwiło mi w pamięci, że powiedział, że jest dziesięć cystern z olejem napędowym i 33 z substancją, która służy do produkcji benzyny. Potem to zweryfikowaliśmy. Było ich mniej, ale wtedy to był szok - wspomina dowódca załogi strażaków z jednostki ratowniczo-gaśniczej nr 1.

Dariusz Wojtecki przyznaje, że przez moment pomyślał, że to mogą być jakieś niezapowiedziane ćwiczenia. Duże zadymienie, wysoka temperatura, płonące cysterny, niektóre wykolejone. Taka skala, taki ogrom ognia. Jednak gdy z kolegami podeszli bliżej, doszło do niego, że to nie ćwiczenia.

- Wiedziałem, że muszę szybko przystąpić do działania. Wyznaczyć ludzi, którzy podejdą najbliżej. Wyznaczyć ich zmienników, którzy przejmą zadanie po około 20-30 minutach. Że trzeba zabezpieczyć dostawę wody - opowiada Wojtecki.

Najtrudniejszy i najniebezpieczniejszy

Podobnie pomyślał dowódca jednostki ratowniczej z ulicy Towarowej. Załoga zajechała z drugiej strony płonących pociągów.

- Wiedzieliśmy, że takimi środkami, z jakimi przyjechaliśmy, nie zdołamy walczyć z tym pożarem - przyznaje asp. Mariusz Laszkiewicz.

Potrzeba było więcej cystern z wodą, a oni zajechali podnośnikiem. Bo było zagrożenie, że coś wybuchło w którymś z budynków należących do PKP. W takiej sytuacji wóz z drabiną byłby niezbędny. Kierowca szybko zawrócił do jednostki i po 2-3 minutach przyjechał cysterną. Dowódcy od razu ocenili sytuację. Do walki z tak wielkim i niebezpiecznym pożarem koniecznych było jak najwięcej ludzi.

- Nie spodziewaliśmy, że pożar będzie tak ogromny. Wezwanie, które otrzymaliśmy mówiło, że jedziemy do pomocy dla innych jednostek. Dlatego jechaliśmy trochę spokojniejsi, bo wiedzieliśmy, że na miejscu są już ludzie, którzy już działają - opowiada asp. szt. Mirosław Borowik, dowódca zmiany z jednostki nr 3.

Alarm z prośbą o wsparcie natychmiast dotarł do Łomży i Suwałk. Wozy na sygnałach wyruszyły też z sąsiednich województw: mazowieckiego, warmińsko-mazurskiego i lubelskiego.

Nagle, kilkanaście minut po godzinie 7. wybuchła druga cysterna. Kula ognia bardzo szybko wzbiła się wysoko w górę. Ludzie, którzy z ulicy obserwowali pożar, zaczęli uciekać w panice. Odczuwalny był silny podmuch i fala gorąca.

- Boże, co się stało? Co ze strażakami? Przecież oni są najbliżej - padały nerwowe pytania.
- Dla mnie i dwóch moi kolegów z samochodu ratunkiem był budynek nastawni kolejowej. Stał się tarczą ochronną przed siłą wybuchu - tłumaczy asp. Mariusz Laszkiewicz.

Niebawem załoga z jednostki nr 4 znów poczuła grozę sytuacji. Tuż obok ich samochodu, który stał około 200 metrów od płonących wagonów, upadła drabinka, po której wchodzi się na cysternę. - Była rozgrzana do czerwoności. Gdyby spadła na dach budynku PKP, który jest pokryty papą, mielibyśmy drugie źródło ognia - mówi dowódca.

Pożar cystern po zderzeniu pociągów: Sytuacja była ekstremalna. Raport specjalny. (12 x wideo, 8 x zdjęcia)
Z pożarem walczyło 230 strażaków

Walka z ogniem trwała w poniedziałek blisko siedem godzin. Około południa sytuację opanowano na tyle, że nie było już widać płomieni. Potem do późnych godzin nocnych strażacy z plutonów chemicznych przepompowywali paliwo do nowych cystern.

W sumie w poniedziałkowej akcji wzięło udział 230 strażaków.

- Spisali się na medal. Stanęli na wysokości zadania. Wykazali się niezwykłą odwagą, pełnym profesjonalizmem i rozsądkiem. Ludzie pojawili się z wolnych służb, z urlopów, bez żadnego hasła, bez wzywania - chwali wszystkich gen. bryg. Wiesław Leśniakiewicz, komendant wojewódzkiej straży pożarnej.

Sami ratownicy cieszą się, że ten ogromny pożar udało się ugasić w ciągu zaledwie kilku godzin. - Dwadzieścia parę lat pracuję, a pierwszy raz spotkałem się z takim ogromem ognia i tak wielkim zagrożeniem - przyznaje asp. szt. Mirosław Borowik.

- To nasza praca - kwitują inni. I podkreślają, że sukcesem jest też to, że żaden strażak nie został ranny.

Żeby wszyscy wrócili

Czuli strach. To normalne. Dowódcy załóg podkreślają, że w takich sytuacjach to przede wszystkim oni odpowiadają za swoich ludzi. Za to, żeby po akcji do jednostki wrócili w taki samym składzie, w jakim przyjechali.

Dariusz Wojtecki pamięta pożar na ulicy Włościańskiej sprzed trzech lat. Podczas gaszenia warsztatu, obok budynków mieszkalnych, wybuchły butle z acetylenem. Kilku strażaków zostało wtedy ciężko poparzonych.

- Nie ma łatwych pożarów - uważa Wojtecki. - Nawet palący się śmietnik może być groźny. Wydobywa się przecież z niego dużo toksyn, różnych trucizn. Często znajdujemy tam śpiących ludzi, których trzeba bezpiecznie wyprowadzić.

- Wracając z pożaru na torach wiedzieliśmy, że wszystko poszło tak jak trzeba. Że skala zniszczeń jest minimalna w porównaniu z tym, co się mogło stać - podkreśla Mariusz Laszkiewicz.

Prokuratura: zawinił człowiek

Kilka godzin po ugaszeniu pożaru miejsce katastrofy wyglądało przerażająco. Kilkanaście wykolejonych, spalonych cystern. Z jednej, prawdopodobnie tej, która wybuchła tuż po zderzeniu pociągów, została tylko rozprasowana blacha. Druga miała ogromną dziurę na dachu. Tory były zniszczone i powykręcane, kable trakcji elektrycznej zwisały nisko nad ziemią. Wszędzie czuć było zapach benzyny. Patrząc na to, trudno było uwierzyć, że nikomu nic poważnego się nie stało.

Prokuratura, która prowadzi śledztwo w sprawie wypadku, uznała, że zawinili dwaj maszyniści pociągu spółki Orlen KolTrans. Postawiła mężczyznom zarzuty nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu kolejowym, która zagrażała życiu lub zdrowiu wielu osób, a także mieniu w wielkich rozmiarach.

Zdaniem śledczych, maszyniści nie zachowali należytej ostrożności, bo zignorowali czerwone światło semafora. A powinni się zatrzymać. Lokomotywa, ciągnąca 32 cysterny z olejem napędowym i substancjami służącymi do produkcji benzyny, zahaczyła o ostatni wagon pociągu, który przewoził dwie cysterny z gazem propan-butan i złom.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny