Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Siemieniuk, radna, która odeszła z klubu PO

Janka Werpachowska
Katarzyna Siemieniuk
Katarzyna Siemieniuk Andrzej Zgiet
Wierzę w to, że mój desperacki krok zauważy też prezydent Tadeusz Truskolaski; że da mu do myślenia fakt, iż jego studentka, dla której był naprawdę niekwestionowanym autorytetem, jest rozczarowana sposobami, jakimi dochodzi się do pewnych decyzji.

Co takiego się wydarzyło, że we wtorek podjęła pani decyzję o opuszczeniu klubu Platformy Obywatelskiej w radzie miasta? Chyba nikt się tego nie spodziewał, sądząc po reakcjach pani kolegów klubowych.
Katarzyna Siemieniuk:
Bo to była spontaniczna decyzja - co nie znaczy, że nieprzemyślana. Po głosowaniu nad tak zwaną uchwałą śmieciową, kiedy mój kolega Piotr Jankowski, jako jedyny z klubu zagłosował przeciwko proponowanym rozwiązaniom, doszło do wydarzeń, które moim zdaniem nie powinny mieć miejsca. Już w trakcie dyskusji nad prezydenckim projektem uchwały odniosłam wrażenie, że większość z nas, radnych, jak i naszych wyborców, ma poważne wątpliwości. Jednak oczekiwano od nas, że uchwałę podejmiemy i to szybko. Ja cały czas miałam w głowie słowa premiera Tuska, wypowiedziane zresztą w Białymstoku, że w sprawie opłat za śmieci trzeba się kierować przede wszystkim interesem mieszkańców. Tego kierunku w dyskusji na klubie zabrakło. Powiem szczerze: byłam na siebie wściekła, że nie zdobyłam się na wyłamanie z klubowej dyscypliny, zwłaszcza że nie głosowałam za jej wprowadzeniem w tej sprawie. I właśnie dlatego, że chcę otwarcie patrzeć w oczy swoim bliskim, znajomym, mieszkańcom osiedla, którzy na mnie głosowali, podjęłam decyzję o wystąpieniu z klubu radnych Platformy Obywatelskiej. Uważam, że jako radna niezależna będę mogła pracować bardziej efektywnie i zgodnie ze swoimi przekonaniami, a przede wszystkim zgodnie z oczekiwaniami wyborców - moich i Platformy Obywatelskiej.

To pani pierwsza kadencja w radzie miejskiej. Pamiętam kampanię wyborczą. Była pani osobą zupełnie nieznaną, nie miała też pani preferowanego miejsca na listach wyborczych. A jednak z niezłym wynikiem zdobyła pani mandat radnej. Jak to się robi?

- Podczas kampanii wyborczej postawiłam na jak najlepszy, osobisty kontakt z moimi potencjalnymi wyborcami. Opracowałam ankietę, w której pytałam mieszkańców o sprawy, które ich zdaniem domagają się zmian; o ich oczekiwania; o najpilniejsze potrzeby miasta i dzielnicy, w której mieszkają. Druki z ankietą rozłożyłam w sklepach, na przystankach autobusowych, w zaprzyjaźnionych zakładach usługowych. Można powiedzieć, że była ona ogólno dostępna i rzeczywiście bardzo wielu mieszkańców ją wypełniło. Dla mnie to było bezcenne źródło wiedzy o tym, czego ludzie będą po mnie oczekiwać, kiedy dostanę się do rady. Widocznie umiałam ich przekonać do siebie, do swoich ideałów, skoro mi zaufali.

Zostałam wychowana w duchu pewnych wartości, takich jak dobro wspólne, prawda, poszanowanie własności, wiara w społeczeństwo obywatelskie - i dlatego zapisałam się do Platformy Obywatelskiej. Byłam, i nadal jestem przekonana, iż jest to ugrupowanie poważne, wyważone, gwarantujące przeprowadzenie niezbędnych reform - a przy tym wierne również mojemu systemowi wartości. Bo naprawdę w dzisiejszych czasach jest ważne, żeby zachować pewną elementarną przyzwoitość. I teraz powiem coś, co naprawdę sprawia mi przykrość: kiedy już weszłam do rady miejskiej, kiedy niejako od środka zobaczyłam jak wygląda polityka na szczeblu samorządowym - to zderzenie moich wyobrażeń i ideałów z "realem" było bardzo rozczarowujące.

Domyślam się, że wtorkowa pani deklaracja o opuszczeniu klubu Platformy Obywatelskiej to był jednak efekt jakiegoś procesu, trwającego już jakiś czas. Że przelała się czara goryczy.

- To prawda, było w przeszłości wiele takich momentów, kiedy wydawało mi się, że dłużej nie mogę milczeć. Toczyłam takie wewnętrzne boje sama ze sobą i jednak zwyciężał argument, że wszystko jeszcze da się naprawić; że dyskusja w gronie kolegów do czegoś doprowadzi. Ale ostatnio tej dyskusji zaczęło brakować, a warunkiem koniecznym jest, aby wszyscy chcieli tej rozmowy, aby byli otwarci na argumenty - nawet jeżeli są one przeciwko ich koncepcjom.

Czy to jakaś białostocka specyfika, czy tak po prostu jest w całej Polsce?

- Mam taki charakter, że trudno mi usiedzieć bezczynnie w miejscu, dlatego obok obowiązków radnej znajduje czas na działanie w wielu organizacjach pozarządowych, jestem też członkinią Kongresu Kobiet Polskich. Nawiązuję różne ciekawe kontakty, jestem zapraszana przez samorządy innych miast wojewódzkich. I widzę, że idea społeczeństwa obywatelskiego może być wdrażana w życie, jeśli jest ku temu wola rządzących.

Na przykład prezydent Szczecina świetnie podszedł do prac nad nowymi zasadami odbioru śmieci. Przedstawił mieszkańcom do oceny trzy warianty rozwiązania kwestii opłat, które zaczną obowiązywać od 1 lipca. Z podaniem plusów i minusów każdego z nich. Każdy mógł oddać swój głos za rozwiązaniem najlepszym - jego zdaniem. W ten sposób prezydent Szczecina uzyskał ponad tysiąc odpowiedzi i mógł wybrać ten wariant, który cieszył się największym poparciem respondentów. Nikt mu nie zarzuci, że działa wbrew mieszkańcom. Białostoczanie słusznie mogą mieć pretensje, że ich głos nie został wzięty pod uwagę. Moim zdaniem akcja informująca o konsultacjach społecznych w tej sprawie była mierna. Można było zrobić zdecydowanie więcej.

Zaraz będziemy mieli sprawdzian, jak to wygląda. Jak pani myśli, czy prezydent Tadeusz Truskolaski rzeczywiście - jak to kiedyś deklarował - weźmie pod uwagę wyniki referendum w sprawie prywatyzacji MPEC-u? Nawet jeżeli mieszkańcy opowiedzą się przeciwko? Pytam o to, bo słyszałam kiedyś jednego z wiceprezydentów, który w okolicznościach nieoficjalnych mówił, że wyniki referendum zarząd miasta mieć będzie w nosie i zrobi z MPEC-em co zechce.

- Nie wiem, jak pan prezydent Truskolaski postąpi. Wiem za to, że to on sam powinien z wnioskiem o takie referendum wystąpić. Wytrąciłby z rąk opozycji potężną broń, ale tego nie uczynił. Teraz za to zwolennicy referendum zrobią wszystko, żeby zapewnić frekwencję, która sprawi, że będzie ono ważne. Wynik trudno przewidzieć, on też w jakimś sensie zależy od tego, czy mieszkańcy otrzymają w tej sprawie rzetelne, wiarygodne i przekonywujące informacje. Do tej pory w sprawie MPEC-u, podobnie jak przy wprowadzaniu nowych zasad odbioru śmieci zabrakło rozmowy, konsultacji z mieszkańcami miasta. To mnie bardzo boli, bo wiem, że białostoczanie chętnie uczestniczyliby w takich spotkaniach.

Czy podpisałaby się pani pod słowami Piotra Jankowskiego, który stwierdził, że chciałby, aby "wrócił pan prezydent sprzed kilku lat, z tego pierwszego rozdania"?

- Trochę głupio mi o tym mówić, bo to właśnie pan Tadeusz Truskolaski - wtedy jeszcze nie prezydent Białegostoku, tylko mój wykładowca na wydziale ekonomicznym w Wyższej Szkole Finansów i Zarządzania - był dla mnie takim niekwestionowanym autorytetem. Często na zajęciach przedstawiał studentom swoje wizje rozwoju Białegostoku. Były naprawdę porywające, a on umiał mówić o nich z entuzjazmem i przekonująco. To były fascynujące wykłady. Widać było, że mamy do czynienia z człowiekiem, który wie czego chce, wie, o czym mówi.

Kiedy Tadeusz Truskolaski kandydował po raz pierwszy na prezydenta Białegostoku, wszystkich namawiałam, żeby na niego głosowali. Byłam pewna, że to będzie najlepszy wybór. I do dzisiaj tak uważam. Przecież każdy obiektywnie musi przyznać, że Białystok pod rządami prezydenta Truskolaskiego i Platformy Obywatelskiej zmienił się nie do poznania. I wciąż się zmienia. Staje się coraz piękniejszym, coraz bardziej przyjaznym miastem. Ale bardzo się boję, że przez takie działania, z jakimi mamy do czynienia od jakiegoś czasu, zostanie zaprzepaszczony kapitał zaufania i sympatii, który niewątpliwie miał prezydent Truskolaski pod koniec poprzedniej i na początku tej kadencji.

To jakaś zadziwiająca krótkowzroczność, brak przewidywania. Z czego to może wynikać, jak pani myśli?

- Może ze zbytniej pewności siebie. Może z przekonania, że po takim paśmie sukcesów nie można przegrać w najbliższych wyborach. A może to kwestia złych doradców, których ma w swoim otoczeniu pan prezydent. Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, chociaż sama sobie zadaję je często. Bo naprawdę boję się, że władzę w mieście obejmie dzisiejsza opozycja - a wtedy czeka nas zastój na każdym polu.

Czy widzi pani jakąś receptę na uzdrowienie atmosfery w klubie PO? Demokracja chyba dopuszcza i dyskusję nad postawami niektórych radnych, i ewentualne zmiany w kierownictwie klubu?

- Oczywiście, że dopuszcza. Tylko dotychczas nie było sprzyjającej atmosfery do podejmowania takich inicjatyw. Mam nadzieję, że moje wystąpienie z klubu rzeczywiście niektórymi wstrząsnęło. I może ten gest stanie się impulsem do podjęcia jakichś działań naprawczych. I przyznam się, że w cichości ducha nieskromnie wierzę w to, że mój desperacki krok zauważy też prezydent Tadeusz Truskolaski; że da mu do myślenia fakt, iż jego studentka, dla której był naprawdę niekwestionowanym autorytetem, jest rozczarowana sposobami, jakimi dochodzi się do pewnych decyzji.

Czy to prawda, że w ślady pani i Piotra Jankowskiego wkrótce mogą pójść inni?

- Nie chcę nic mówić na ten temat. Jeżeli są takie osoby, niech same o tym opowiadają. Ja biorę odpowiedzialność tylko za siebie i swoje czyny. Wciąż jestem członkiem Platformy Obywatelskiej - chociaż wcale nie jestem pewna, czy nie zostanę z niej usunięta. Ale w żadnej sytuacji nie zamierzam w radzie miejskiej głosować wbrew zdrowemu rozsądkowi, nie przejdę na stronę opozycji po to, żeby zrobić na złość komukolwiek. Jako radna niezależna nie będę już maszynką do głosowania. Podejmując decyzje będę się kierować przede wszystkim interesami mieszkańców. Czyli pracować tak, jak zamierzałam od początku kadencji - a to jednak nie zawsze było możliwe w klubie, który postanowił być zawsze lojalny wobec urzędników miejskich.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny