Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Sawicka-Mierzyńska o tym komu należy się Nagroda Literacka im. Wiesława Kazaneckiego

Jerzy Doroszkiewicz
Katarzyna Sawicka-Mierzyńska o tym komu należy się Nagroda Literacka im. Wiesława Kazaneckiego
Katarzyna Sawicka-Mierzyńska o tym komu należy się Nagroda Literacka im. Wiesława Kazaneckiego Andrzej Zgiet
Katarzyna Sawicka-Mierzyńska, przewodnicząca Kapituły Nagrody Literackiej im. Wiesława Kazaneckiego, opowiada o tym, dlaczego po pierwszej lekturze książki Marcina Kąckiego czuła się wbita w fotel. I dlaczego potem odczuła pewien dyskomfort.

Zastanawia fakt braku wśród nominacji dwóch głośnych reportaży o Podlaskiem - Marcina Kąckiego oraz książki „Jutro spadną gromy”?

Jak wspominałam, oba te tytuły były przedmiotem naszych obrad. Spośród reporterskich książek wydanych w tym roku przez Fundację Sąsiedzi postawiliśmy na Drogę 816, co nie znaczy, że Jutro spadną gromy nie są świetnym reportażem. Ujmująca wydaje się tu zwłaszcza postawa autorów wobec podlaskiego interioru, którego, jak sami przyznają, nie da się zamknąć w jednej, skończonej opowieści, który ciągle im się wymyka, nawet oglądany z wielu stron, zachwyca i rozczarowuje na przemian. W Drodze 816 uderza głębia i spójność reprezentowanej przez autora wizji świata i człowieka, wyrażonej w formie niemal poetyckich miniatur - dziennika wędrówki (traktować ją należy także jako metaforę życia) wzdłuż wschodniej granicy Polski. Mamy tu obraz kondycji ludzkiej, wpisanej w naturę, jako jeden z jej - wcale nie najważniejszych - bytów (perspektywa posthumanistyczna), do tego znakomite obserwacje miejsc, napotkanych osób, przemian historycznych. Wspaniały jest sposób, w jaki, jak to zauważyła Danuta Zawadzka, Książek przekracza granice reportażu w stronę opowieści poetyckiej, filozoficznej, egzystencjalnej, nie tracąc przy tym kontaktu z realiami wschodniej Polski. Wszystko to zadecydowały o wyborze między Drogą 816 a Jutro spadną gromy.

Czy reportaż „Białystok. Biała siła, czarna pamięć” był słaby literacko czy może zbyt kontrowersyjny?

Po pierwszej lekturze tej książki czułam się (proszę wybaczyć kolokwialne określenie) wbita w fotel, choć wiele z poruszonych przez Marcina Kąckiego spraw było mi mniej lub bardziej znanych. Potem jednak pojawił się pewien dyskomfort, bynajmniej nie związany z tym, że ktoś mówi źle o moim mieście czy dotyka kontrowersyjnych kwestii. Chodzi o przesłanki, na bazie których autor formułuje swoje bardzo jednoznaczne wnioski, o jego jednostronność, wybiórczość, powierzchowność, o brak chęci zrozumienia opisywanych zjawisk, osób. Kiedy czytam w lokalnej „Gazecie Wyborczej”, że Kącki „próbuje dotrzeć do źródeł podlaskiej nienawiści”, to mam wrażenie, że ja i anonimowy autor artykułu mieliśmy w rękach inną książkę, gdyż główny problem polega na tym, iż właśnie nie próbuje, tylko dzieli świat, zgodnie z tytułem reportażu, na czarny i biały. Można powiedzieć, że taka jest jego subiektywna wizja, do której, jako reporter, ma prawo. Ale proszę zauważyć, że Marcin Kącki, jako narrator-śledczy, ukryty za światem przedstawionym reportażu, bynajmniej nie odwołuje się ani do tego prawa, ani do kategorii literackości, tylko posługuje autorytetem odkrywanej przez siebie prawdy. Poza tym, skoro to śledztwo, powinna być w nim postawiona hipoteza, poddawana później wnikliwej weryfikacji, a nie teza, którą się na skróty potwierdza. Nie czas tu i miejsce na rozmowę o granicach i specyfice reportażu jako gatunku. Co mam zatem oceniać? Tę prawdę czy walory literackie? Język tego tekstu pozostaje właściwie przezroczysty, czyta się to szybko, jest sprawnie napisane, pojawia się kilka błyskotliwych pomysłów, np. połączenie wątków cudu i in vitro - to wszystko.

Chcę wręczać nagrodę za najlepszą książkę literacką. Nie najgłośniejszą, najlepiej się sprzedającą, najbardziej znaną, najbardziej kontrowersyjną, tylko najlepszą. Wydaje się, ku mojemu ubolewaniu, że coraz bardziej zatraca się różnica między słupkami sprzedaży a wartością literatury. Kto, jeśli nie my, literaturoznawcy, także ci zasiadający w kapitule Nagrody Kazaneckiego, ma o tym przypominać? Reportaż Marcina Kąckiego jest, jak sam Pan zauważył, głośny, czy to jednak obliguje do przyznania mu zaszczytnego miana najlepszej podlaskiej książki 2015 roku, zwłaszcza jeśli wśród zgłoszonych publikacji znalazło się wiele znakomitych utworów?

Szczerze mówiąc dziwi mnie to, że więcej miejsca poświęcacie Państwo książce, która nie została nominowana, zwłaszcza że jej autor nie może narzekać na brak rozgłosu medialnego, niż tym, które wybrano. O niestosowności i obraźliwości uwagi, że wyboru dokonała „wynajęta przez magistrat kapituła”, nie wspomnę. Jej skład jest zresztą dokładnie taki sam, jak rok temu. Sugeruję, żeby ogłosili Państwo plebiscyt na najlepszą podlaską książkę wśród dziennikarzy i/lub czytelników „Kuriera Porannego”, co pozwoli uniknąć negowania propozycji kapituły.

Dodam na koniec, że nasza decyzja w sprawie reportażu Marcina Kąckiego nie była jednogłośna.

Czy nominacja Jerzego Plutowicza za całokształt twórczości przesądza, że ta nagroda zostanie wręczona?

Nie - ta nominacja będzie, podobnie jak pozostałe, podlegała obradom kapituły w pełnym składzie. Do naszej trójki dołączą Pani Halina Kazanecka, Justyna Sobolewska, Katarzyna Ewa Zdanowicz i Jarosław Klejnocki. Przypomnę, że o tym, czy dany twórca może otrzymać tego typu nagrodę, decydują zgłoszenia - nie ustalamy tych nazwisk w trakcie obrad, tylko wyłaniamy je (lub nie) spośród zgłoszonych do wyróżnienia za całokształt osób. Kandydaturę Jerzego Plutowicza wystosowała, wielokrotnie zasiadająca wcześniej w kapitule, Jolanta Sztachelska. Warunkiem takiego zgłoszenia jest obchodzony przez pisarza w danym roku jubileusz bądź ukazanie się nowej książki. W tym przypadku mamy do czynienia z tą drugą sytuacją. W związku z tym, że zgłoszony został również sam tomik Plutowicza, możliwe jest też takie rozwiązanie, że Jerzy Plutowicz otrzyma nagrodę nie za całokształt twórczości, tylko za zbiór Jesień 2014 jako najlepszą książkę 2015 roku.

Czy kapituła w jakikolwiek sposób ma wpływ na późniejszą promocję nagrodzonych książek w Polsce?

W zakresie obowiązków kapituły - można to sprawdzić w regulaminie - leży ocena książek wydanych w danym roku. Przypomnę, że chodzi o teksty literackie (z wykluczeniem opracowań, utworów naukowych czy antologii), które wykazują związek z regionem przez osobę autora, poruszaną tematykę lub choćby miejsce wydania. Naszym zadaniem jest zatem śledzenie rynku wydawniczego, sami dokonujemy też, zgodnie z regulaminowym obowiązkiem, zgłoszeń książek, spośród których potem wybieramy nominowane pozycje - zależy nam na tym, aby nic nie zostało przeoczone. W myśl niepisanej zasady wstrzymujemy się z tymi zgłoszeniami do ostatnich dni roku, tak, żeby dać szansę na uaktywnienie się mieszkańcom Białegostoku czy działającym w mieście instytucjom. Nie mamy natomiast ani narzędzi, ani środków, by potem te książki, jako kapituła, instytucjonalnie promować. Nie oznacza to, że tego nie czynimy - jesteśmy przecież literaturoznawcami, co więcej, literatura regionu stanowi istotny obszar naszych badań. Dzieje się więc tak, że nominowane bądź nagrodzone książki stają się przedmiotem naszych naukowych publikacji, opowiadamy o nich podczas organizowanych w całej Polsce konferencji - proszę mi wierzyć, że spotyka się to z dużym zainteresowaniem, które naukowcy przenoszą potem np. na swoich studentów. Myślę, że to może nie bardzo spektakularna, ale wartościowa i długofalowa forma promocji. Podlaskie książki znajdują się też na listach lektur białostockiej polonistyki, a potem, wraz z absolwentami, wędrują w świat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny