Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna cierpi na porażenie dziecięce. Jej matka nie ma obu nóg. Żyją z zasiłku, bo ZUS zabrał rentę

Julita Januszkiewicz
Komisja uznała, że jej stan zdrowia uległ poprawie i może pracować. Jak mówi Katarzyna, chciałaby zatrudnić się, ale jest problem.
Komisja uznała, że jej stan zdrowia uległ poprawie i może pracować. Jak mówi Katarzyna, chciałaby zatrudnić się, ale jest problem.
Jestem tym wszystkim zmęczona. Tracę wiarę i zdrowie - denerwuje się niepełnosprawna Katarzyna Rymaszewska z Łap. Kobieta chce odzyskać rentę rodzinną. Tydzień temu, w środę, Zakład Ubezpieczeń Społecznych zwołał komisję lekarską. Ale żadna decyzja nie zapadła.

Komentarz

Komentarz

Julita Januszkiewicz

Gdy liczy się tylko przepis

Walka niepełnosprawnej Katarzyny Rymaszewskiej z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych o rentę wzbudziła zainteresowanie nie tylko mediów. Ludzie na różnych forach internetowych wyrażają jej ogromne współczucie.

Solidaryzują się z tą biedną dziewczyną. Wspierają ją w walace o rentę. I słusznie! Tak się bowiem składa, że mają rację. Dlaczego? Bo podczas rozmów z panią Katarzyną widać, że bardzo przeżywa to, jak Zakład Ubezpieczeń Społecznych traktuje ludzi chorych.

Może warto, by w końcu ta instytucja rozpatrywała każdą sprawę indywidualnie. Tak po prostu, normalnie i po ludzku. Bo jak na razie ZUS trzyma się sztywno obowiązujących przepisów.

I to zakładowi od dawna, najlepiej wychodzi. Jego urzędnicy mają dzięki temu doskonałe wytłumaczenie - cóż, takie jest prawo. Tymczasem nie chodzi o jego naginanie, czy obchodzenie, ale o ludzkie potraktowanie człowieka chorego.

Ciekawe, ilu urzędników chciałoby być na miejscu pani Katarzyny, i co myśleliby wtedy o instytucji, w której dzisiaj pracują? Założę się, że nie byłyby to myśli piękne.

Będziemy walczyć aż do skutku, ale do sądu nie pójdziemy. Wiem, że przegram - żali się zdesperowana Katarzyna Rymaszewska.

Przypomnijmy, że w lipcu tego roku dziewczyna ubiegała się o rentę rodzinną. Ale ZUS orzekł, że świadczenie jej się nie należy. Przepisy przewidują bowiem, że pieniądze mogą otrzymać osoby, które nie ukończyły 25 lat i jeszcze się uczą lub są całkowicie niezdolne do pracy.

Po komisji do lekarza

Według Katarzyny ta decyzja jest krzywdząca i niesprawiedliwa. Dlatego odwołała się od niej. Liczyła, że komisja zmieni zdanie.

Środowe posiedzenie w sprawie Rymaszewskiej trwało zaledwie kilka minut. Nic nie ustalono.

- Będę wzywana na kolejne konsultacje medyczne - mówi pani Katarzyna.

Tymczasem taka sytuacja to dla niej ogromny stres. Dziewczyna bardzo przeżywa to, co się dzieje. Chciałaby mieć już wszystko za sobą.

- Ostatnią komisję przypłaciłam tym, że trafiłam do lekarza z potężnym bólem głowy - skarży się dziewczyna.

Od lat zmaga się z chorobą

Katarzyna ma 23 lata. Od dziecka cierpi na porażenie dziecięce z obustronnym porażeniem kończyn górnych i dolnych, w tym jej prawa strona ciała jest bardziej porażona.

Co gorsza, siedem lat temu uległa wypadkowi. Od tej pory jej stan zdrowia się pogorszył. Kobieta cierpi na silne i uporczywe bóle głowy, które kończą się utratą przytomności. Musi przyjmować silne leki przeciwbólowe i uspokajające. Ma też trudności z utrzymaniem równowagi, a na dodatek niedowład kończyn.

Dlatego wymaga ciągłej pomocy i opieki osób trzecich. Matka, która nie ma obu nóg, porusza się na protezach, opiekuje się córką jak najlepiej. Jeździ z nią do lekarza, bo Kasia boi się sama wsiąść do pociągu lub autobusu.

Mimo przeciwności losu, dziewczyna skończyła Policealne Studium w Łapach, gdyż ta szkoła jest najbliżej jej domu. Jest technikiem administracji i technikiem informatykiem.

Nie nadaje się do pracy

- Chciałabym kontynuować naukę, ale w Łapach nie ma już innych kierunków. A do Białegostoku nie dam rady samodzielnie dojeżdżać - mówi.

Komisja uznała, że jej stan zdrowia uległ poprawie i może pracować. Jak mówi Katarzyna, chciałaby zatrudnić się, ale jest problem.

- Jak mam pracować z tak silnymi bólami głowy? Przecież biorę leki przeciwbólowe. Do ZUS-u nie docierają argumenty, że sobie nie poradzę. Urzędnicy nie orientują się też, czy w Łapach jest praca dla takich osób jak ja. Nikt mi nie poradził, gdzie mam jej szukać - podkreśla.

Dotychczas utrzymywała się z renty rodzinnej ZUS, która wynosi raptem około 600 zł. Niestety, utraciła pieniądze, bo się nie uczy. Lekarze orzecznicy stwierdzili też, że nie jest całkowicie niezdolna do pracy.

Wojna trwa

Teraz Katarzyna będzie dostawać jedynie zasiłek socjalny, który jest niewielki.
A w domu się nie przelewa. Rodzina ledwo wiąże koniec z końcem.

Wojnę z urzędnikami Katarzyna toczy od dwóch lat. W 2007 roku również ubiegała się o rentę. I wtedy lekarze stwierdzili u niej częściową niezdolność. Kobieta odwołała się od tej decyzji.

Ale cztery lata temu ta sama instytucja orzekła, że dziewczyna jest całkowita niezdolna do pracy od urodzenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny