Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Cichosz bije kobiety

Wojciech Konończuk
Nosa nigdy nie miałam połamanego, a podbite oko zdarzało się - mówi Katarzyna Cichosz.
Nosa nigdy nie miałam połamanego, a podbite oko zdarzało się - mówi Katarzyna Cichosz. Fot. Wojciech Oksztol
Ring to nie jest miejsce dla grzecznych dziewczynek - mówi Katarzyna Cichosz. Delikatna blondynka z Białegostoku odniosła już w pięściarstwie spore sukcesy.

I ma szansę reprezentować Polskę na igrzyskach w Londynie.

Katarzyna wcale nie musiała trafić na ring. Jako nastolatka próbowała sił w pływaniu i - dyscyplinie całkowicie różniącej się od boksu - gimnastyce artystycznej.

- Zawsze fascynowały mnie sztuki walki. Myślałam przede wszystkim o kick-boxingu. Ale to były akurat czasy, kiedy w kraju rządził Hetman Białystok, zdobywając akurat drugie z rzędu drużynowe mistrzostwo Polski. Boks był na fali i zdecydowałam się spróbować. Trafiłam na trening innego białostockiego klubu - Cristalu. I tak się to wszystko zaczęło - wspomina białostoczanka.

Nie dała się wykopać

Początki nie były wcale usłane różami. Trenerzy nie widzieli w delikatnej urody szesnastolatce przyszłej pięściarki.

- Ale ja się uparłam. Chodziłam i prosiłam przez tydzień, aż dano mi szansę. Wtedy spróbowano pozbyć się mnie w inny sposób. Treningi były nienaturalnie ciężkie. Wiem, bo teraz mam skalę porównawczą. Ale ze mną tak łatwo nie było. Nie dałam się wykopać - śmieje się młoda zawodniczka.

I dobrze się stało, bo Cichosz szybko zaczęła odnosić sukcesy i zdobywać medale na ważnych imprezach. Niedawno na mistrzostwach Polski zdobyła brązowy krążek w wadze 75 kg.

- To już moje bodaj szóste miejsce na podium, ale szczerze mówiąc nie jestem szczęśliwa, bo jechałam po złoto. Półfinałową walkę przegrałam 11:12. Moim zdaniem skrzywdził mnie sędzia. Dał mi dwa ostrzeżenia przez co straciłam aż cztery punkty. Moja przeciwniczka wcale nie walczyła bardziej czysto niż ja, a arbiter nie reagował. Trudno, stało się - dodaje pięściarka.

Na szczęście białostoczanka nie straciła przez porażkę miejsca w kadrze narodowej. Jest o co się bić, bo w 2012 roku w Londynie boks kobiecy stanie się dyscypliną olimpijską. Władze międzynarodowe postanowiły włączyć do programu igrzysk trzy wagi, w tym właśnie kategorię do 75 kg, w której startuje Cichosz.

- To bardzo dobrze, bo nasza dyscyplina od razu zyskuje na randze i zainteresowaniu. To już nie te czasy, kiedy bez walki miało się medal, często nawet srebrny. Na ostatnich mistrzostwach kraju startowało około setki dziewczyn i im bliżej Igrzysk Olimpijskich w Londynie, tym konkurencja będzie silniejsza. Już teraz mam dwie groźne przeciwniczki w kadrze. Ale wierzę, że sobie poradzę, bo marzę o wyjeździe do Londynu - deklaruje zawodniczka Cristalu.

Zdaniem trenera klubowego Piotra Jankowskiego Cichosz ma spore szanse, by reprezentować Polskę na igrzyskach.

- Ma talent, bo przecież była już mistrzynią i wicemistrzynią kraju. Jest uparta i wie, czego chce. Jej karierę zastopowała kontuzja barku, ale teraz nadrabia stracony czas - wylicza Jankowski.

Trzeba być łobuziakiem

Jakie jeszcze cechy musi posiadać kobieta, by uprawiać boks?

- Trzeba być trochę zadziorą, trochę łobuziakiem. Ring to nie miejsce dla grzecznych dziewczynek. No i trzeba mieć bardzo silną wolę i kochać boks. Mimo to pojawiają się momenty zwątpienia. Ja taki miałam całkiem niedawno, kiedy musiałam przez rok pauzować z powodu kontuzji. Próbowałam zająć się czymś innym, ale nie potrafiłam. Przerwa dużo mi dała, bo mogłam na to wszystko spojrzeć z boku i przemyśleć. I teraz wiem w stu procentach. Nie mogę żyć bez tego, co robię - zaznacza Podlasianka.

Dzień sportowca uprawiającego pięściarstwo nie jest sielanką. Rano bieganie, potem popołudniowy trening. Przed ważnymi startami zajęć jest więcej. Do tego dochodzi uczelnia i nie tylko.

- Kończę właśnie Wyższą Szkołę Wychowania Fizycznego i Turystyki w Białymstoku. Niestety, z boksu amatorskiego nie da się wyżyć i dlatego podejmuję pracę zawodową. Będę instruktorką na siłowni. Ale wiem, że pogodzę nowe obowiązki z boksem. Muszę - nie waha się pięściarka.

Nie samym boksem człowiek żyje. Jest rodzina, hobby, przyjaciele, sympatie.

- Rodzina akceptuje to, co robię, chociaż na początku bywało różnie. Wszyscy w domu bali się, że ktoś zrobi mi krzywdę, na przykład złamie nos. Z czasem to minęło - opowiada zawodniczka. - Moje hobby to boks, ale lubię też wyjścia z przyjaciółmi. A sympatii w tej chwili nie mam. Tak jakoś się złożyło - dodaje.

Trudno dziwić się najbliższym, iż martwili się o młodą Kasię. Podbite oko, czy krwawiący nos to widok, który nie współgra z delikatnymi rysami twarzy.

- Nosa nigdy nie miałam połamanego, a podbite oko zdarzało się. Wychodząc na ring nie można myśleć o tym, czy coś złego stanie się z twarzą. Strach to większy wróg zawodnika niż rywal w ringu - przekonuje Cichosz.

Czasami aż człowieka skręca na widok pyszności

Sport to także konieczność wyrzeczeń przy stole. Boks jest pod tym względem znacznie gorszy od innych dyscyplin, bo wiąże się z koniecznością utrzymania wagi.

- To prawda. Pamiętam pewne święta wielkanocne, bezpośrednio po których jechaliśmy na Ukrainę. Aż skręcało mnie na widok tych wszystkich pyszności, których nie mogłam tknąć. Poskubałam tylko przysmaków i tyle. Często trzeba sobie wielu rzeczy odmawiać. A wiadomo, że im bardziej ci czegoś nie wolno, tym mocniej cię to kusi - śmieje się Kasia.

Co zatem boks daje młodej kobiecie, oprócz konieczności używania od czasu do czasu większej ilości pudru, by zamaskować podbite oko i ponadprogramowych postów?

- Dobre samopoczucie i dużo zdrowia. Polecam zajęcia pięściarskie wszystkim paniom. To lepsze niż aerobik, bo łatwiej można spalić kalorie i zrzucić zbędne kilogramy. Można się też wyżyć, rozładować stres. No i zyskać na pewności siebie - wylicza.

Najpierw Londyn, potem zawodowy kontrakt

Pięściarka na ulicy nie czuje się małą myszką, którą byle kto może przestraszyć.

- To prawda. Co nie oznacza, że rzucam się z pięściami na każdego pijaczka, który w jakiś ordynarny sposób zaczepi mnie przed sklepem. Przeciwnie, miejscem do prezentowania swoich umiejętności jest ring i sportowa walka. Ale dobrze jest mieć poczucie, że nie jest się bezbronną - zaznacza Cichosz.

Kariera nie trwa wiecznie i prędzej czy później trzeba będzie pomyśleć o przyszłości bez rękawic bokserskich i ringu.

- To raczej później. Na razie kończę uczelnię i myślę tylko o występach i igrzyskach w Londynie. A potem zobaczymy. Najbliższy jest mi zawód trenera, bo dalej będę związana z boksem. Ale to mam nadzieję jeszcze bardzo odległa przyszłość. Wcześniej może podpiszę kontrakt zawodowy, o ile zdrowie i dobre wyniki pozwolą - kończy Cichosz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny