Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Bonda - Okularnik

Jerzy Doroszkiewicz [email protected]
Katarzyna Bonda podobnie jak Michał Androsiuk, urodziła się w Hajnówce. To miejsce akcji "Okularnika".
Katarzyna Bonda podobnie jak Michał Androsiuk, urodziła się w Hajnówce. To miejsce akcji "Okularnika". Przemysław Świderski/Polska Press
O Białorusinach z Hajnówki pisze pięknie Michał Androsiuk, ale to dzięki Katarzynie Bondzie cała Polska może poznać niewygodne prawdy o kontaktach polsko-białoruskich.

Katarzyna Bonda okrzyknięta została najpopularniejszą autorką powieści kryminalnych w Polsce. Jest też jedną z najbardziej pracowitych. Kto choć przekartkował "Florystkę", z pewnością chciał poznać białostockie losy Lecha Pileckiego i Cyganów z Bojar. Niemal 850 stron najnowszego kryminału "Okularnik" daje portret życia Polaków i Białorusinów na skraju Puszczy Białowieskiej, jakiego nie powstydziliby się liczni socjologowie. Portret to odważny, nietuzinkowy i doskonale udokumentowany. Nie wykluczam, że typowy zjadacz kryminałów może pominąć opisy tła obyczajowego i społecznego, ale zdaje się, że mieszkańcy Hajnówki i Podlaskiego, nie wyłączając władz, mogą być zadziwieni otwartością czy wręcz odwagą autorki.

Bonda wysyła swoją bohaterkę serii, profilerkę Saszę Załuską do Hajnówki. Po przeczytaniu "Okularnika" można mieć niemal pewność, że od początku cyklu "Cztery żywioły Saszy Załuskiej" liczyła się z faktem, że będzie musiała zmierzyć się z własną tożsamością, wydobyć na światło dzienne sprawy o wiele bardziej bolesne niż wampiryczne skłonności małomiasteczkowej lekarki. Zanim jednak dojdzie do punktu kulminacyjnego powieści, a jest nim bez wątpienia autorski opis mordu na Białorusinach, którym kierował Romuald Rajs, znany jako "Bury", pozwala poczuć klimat Hajnówki.

Narracja szeptana

Dzięki Bondzie polski czytelnik może poznać obrzęd pieczenia weselnego korowaja, przesądy i obrzędy związane z zaślubinami. I wcale nie jest to przekazane w "cepeliowskiej" manierze. Wręcz przeciwnie - młode hajnowianki mają swoje zdanie, ba!, są wśród nich nawet kibolki nacjonalistki. Jednak chcąc nie chcąc, żyją w świecie, który nadal przywiązany jest do tradycji. Bonda nie przegapiła żadnej okazji, by wpuścić do powieści autentyczną krew miasteczka i okolic. Od niechcenia wspomina o strzelaninie w komisariacie w Hajnówce (pijany policjant bawił się bronią - pisaliśmy o tym na łamach "Porannego"). Jest też wspomniana tragiczna historia księdza, który zginął, bo na drodze szeptunka poradziła ustawić komuś sedes. A jakże - w "Okularniku" nie zabrakło opisu prawdziwych obrzędów i odrobiny realizmu magicznego, który przytrafia się młodej adeptce tej tajemniczej sztuki. Podobnie jak w głośnej, przynajmniej u nas "Sońce" Ignacego Karpowicza, nadprzyrodzona moc nie jest pożądana, ale podobnie jak w antycznej tragedii - jej siła sprawcza jest nieuchronna. Bonda gra na emocjach, podobnie jak literat ze Słuczanki pisząc "Prosiła Boga, by odebrał jej tę moc. Nie chciała być wiedźmą". Prosto, pięknie i przynajmniej dla czytelników z Podlaskiego - zrozumiale. Autorka dba, aby czytelnicy zrozumieli istotę szeptania. Podkreśla, że wiele "babek" nie bierze za swoje modlitwy pieniędzy, wręcz akcentuje ich ubóstwo.

Postaci prawdziwe

W "Okularniku" znajdujemy też wiele postaci autentycznych. Bohaterowie książki wspominają Jerzego Osiennika i jego kultowy przed laty zespół RF Braha. Jest dziennikarz Łukasz Stepaniuk, dokumentalista Jerzy Kalina i jego film "Siejbit" o Doroteuszu Fioniku. Pojawia się nawet piosenka zespołu Siabry nagrana wspólnie z, notabene, prowadzącą od początku festiwal Halfway białoruską wokalistką. Ciągle też oficerem prasowym KPP w Hajnówce jest wymieniona na kartach powieści st. asp. Irena Kuptel. Rzeczywiście na portalu społecznościowym można odnaleźć bez problemu profil Narodowa Hajnówka, walczący o przywracanie pamięci nie tylko tak zwanym żołnierzom wyklętym.

Najważniejszą z tajemnic jest jednak, przemilczana do połowy lat 90. XX wieku, wstrząsająca historii mordu na Białorusinach. I znów Bonda nie ma żadnych oporów, by w literackiej, jak sama twierdzi fikcji, opisać, jak katolicy wskazywali podkomendnym "Buremu" prawosławnych, jak owi panowie z bronią w ręku dobijali kijami prawosławnych wieśniaków, bo "szkoda im było amunicji". Krew leje się strumieniami i jest w pełni uzasadniona. Dlaczego? Bo autorka książkę poświęciła zamordowanej w pogromie wsi prawosławnych babci Katarzynie i mamie Ninie, która w wieku sześciu lat, w 1946 roku, po II wojnie światowej, została sierotą. Autorka dostała pozwolenie na przeczytanie zgromadzonych w białostockim IPN akt i pisze, że "każde słowo zawarte w aktach dotykało mnie osobiście". Przyznaje też, że w jej domu milczano na temat zbrodni "Burego".

Wspomniany Michał Androsiuk w opowiadaniu "Uładzimir" włożył w usta starszej kobiety kwestię "wszystkie imperia powstają po to, by tutejszego, prawosławnego chłopa prać po gębie z obu rąk". Jednak i on nie miał odwagi, by napisać, że tego chłopa mordowano. Gdzie diabeł nie może, tam Bondę pośle?

Pamiętają w cichości

Autorka kilka razy w książce używa niezwykle ważnego sformułowania. "Białorusini pamiętają w cichości" - mówi Dunia znachorka. "Jestem Białorusinem, my cierpimy w cichości" - mówi z kolei inny z bohaterów jej powieści, miejscowy przedsiębiorca Nesteruk. Znamienne słowa, które w jakiś sposób pozwalają wytłumaczyć, dlaczego dopiero w 1994 roku dokonała się ekshumacja pomordowanych przez "Burego". Wszak o miejscu ich pochówku wiedzieli wszyscy i dopiero, kiedy prokurator Ignatiew ogłaszał w gmachu IPN winę Rajsa, jeden z operatorów telewizyjnych przyznał, że wśród pomordowanych był i jego dziadek.

Katarzyna Bonda doskonale jednak pamięta, że książka ma się sprzedawać. Wielbiciele serialu i filmu "Służby specjalne" znajdą tu oszałamiające precyzją powiązania hajnowskiej "grupy trzymającej władzę" z SB. Jest mnóstwo teczek, homoseksualiści wśród władz i kleru, gwałty w agencji towarzyskiej, czyli "czerwona Hajnówka" , jaką można sobie wyobrazić dla potrzeb literatury. W powieści władzę nadal trzymają byli komuniści i tajni współpracownicy. Esbeckie teczki i dokumenty pomordowanych Białorusinów są największymi atutami w ich ręku. Jedna z najważniejszych, a przynajmniej najbogatszych postaci powieści, to oczywiście TW i autor spiskowych teorii. Wyjaśnia profilerce, że jako dyrektor tartaku, tolerował karierowiczów, którzy zapisywali się do PZPR, a potajemnie chodzili do cerkwi czy kościoła. "Prawie wszyscy wierzyli w słuszność decyzji. Tłumaczyli sobie, że takie czasy" - mówi powieściowy krezus. Twierdzi też, że to komuniści rękami "Burego" załatwili wymordowanie niewygodnych Białorusinów.

Katarzyna Bonda przyznaje, że jeszcze w białoruskim, a więc jej zdaniem lepszym i lepiej wyposażonym liceum w Hajnówce, nie chciała się pogodzić z białoruskim pochodzeniem. Pisze, że temat pogromu i sprawy narodowościowe to kwestie drażliwe w tak małym miasteczku. I choć zarzeka się, że to literacka fikcja, nie kryje, że w mieście można znaleźć radykalnych nacjonalistów "z obu stron barykady".

- "Każda prawda jest lepsza niż złudny spokój ducha" - pisze Bonda. - "Powinniśmy wiedzieć, skąd się wywodzimy i gdzie leży ziemia naszych przodków".

A to wszystko w zwykłej powieści kryminalnej. I jak tu nie czytać kryminałów?

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny