Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Blaszko - najlepsza fryzjerka w Białymstoku: Nie chwytam się z natury za brzytwę

Urszula Krutul
Katarzyna Blaszko - najlepsza fryzjerka w Białymstoku: Nie chwytam się z natury za brzytwę
Katarzyna Blaszko - najlepsza fryzjerka w Białymstoku: Nie chwytam się z natury za brzytwę Anatol Chomicz
Katarzyna Blaszko opowiada o tym, dlaczego mężczyźni dają mniejsze pole do szaleństwa nożyczkami i jak się czuje, jako najlepsza fryzjerka w mieście.

Kurier Poranny: Wolisz mieć na swoim fotelu kobiety czy mężczyzn?

Katarzyna Blaszko: Kobiety (śmiech). Wolę fryzjerstwo damskie, bo lubię pracować z długimi włosami. Mężczyźni są często wygodni. Chcą krótką fryzurę, żeby przypadkiem nic nie trzeba było z nią robić. I wtedy jest mniejsze pole do szaleństwa.

A miałaś kiedyś brzytwę w ręku?

Jeśli chodzi o brzytwę do golenia, to nigdy takiej nawet nie dotykałam. Bałabym się, że kogoś zatnę. To za bliski kontakt ze skórą. Nigdy mnie to nie fascynowało. Jeśli zaś chodzi o ścinanie brzytwą włosów, to też tego nie robię. Byłam na szkoleniu i bardzo mi się nie podobało. Nigdy nie robię czegoś na siłę. Nie robię fryzury, koloru czy uczesania wbrew sobie. Kiedyś jak zaczynałam pracę zdarzało się, że klientka coś na mnie wymusiła, a później sama byłam niezadowolona z efektu. Nauczyłam się ufać swojej intuicji i wiedzy. Skoro nie pasuje mi ta brzytwa, to się za nią nie biorę. Chyba, że wynajdą jakąś superbrzytwę, która mnie przekona to chętnie jej użyję.

Jak zaczęła się twoja przygoda z fryzjerstwem?

Pamiętam, jak moja mama u nas w domu robiła koleżankom włosy. Były takie czasy, a mama lubiła czesać. Bardzo mi się to podobało, lubiłam zapach farby. Miałam ze cztery lata. I bardzo lubiłam chodzić do fryzjera, bo lubiłam zapach salonu. Później czesałam koleżanki.

Pamiętasz pierwsze strzyżenie?

Tak. Miałyśmy z moją koleżanką Anią po 14 lat i ona bardzo chciała zmienić fryzurę. Ale się bała. Powiedziałam jej, że tyle razy widziałam jak moja mama strzyże, że na pewno dobrze mi to wyjdzie. Strzygłam ją w łazience, siedziałyśmy tam bardzo długo, aż domownicy zaczęli się dobijać. Ale chyba było dobrze, bo później strzygła się u mnie przez kilka lat. Nie poszłam do zawodówki, bo się dobrze uczyłam. Cała rodzina mówiła, że na fryzjerstwo przyjdzie czas, wpierw się trzeba wyuczyć. Więc poszłam do liceum, gdzie czesałam swoje koleżanki. Później na studiach nie było czasu na nic poza nauką. Ekonomia to nie był łatwy kierunek. Teraz ta wiedza trochę się przydaje, ale wtedy myślałam, że się marnuję. Że przez te 5 lat mogłabym się tyle nastrzyc. Studiowanie zajmowało mi dużo czasu i fryzjerstwo poszło w odstawkę. Na 5 roku, pomyślałam: co ty będziesz dalej robić. I wymyśliłam, że muszę spróbować tego fryzjerstwa, bo cały czas o nim myślę. Pod koniec studiów zaczęłam robić koleżankom warkocze z doplatanych włosów. Akurat była na to moda i bardzo mi się to podobało. Załapałam się też do czesania przy spektaklu w teatrze w Gdyni. Stwierdziłam, że muszę spróbować zostać fryzjerką, a jak mi się nie spodoba, to trudno. Ale spodobało się od razu. W pierwszym tygodniu zajęć już wiedziałam, że to jest to.

Jesteś szczęśliwa?

Tak! Zdecydowanie.

Radość przynosi ci pewnie też tytuł „Najlepszej w Mieście”? Jak się z tym czujesz?

Fajnie. Czuję ogromną odpowiedzialność. Ten tytuł to dobra rzecz. Czuje się wyróżniona i to dobre uczucie. Dzięki temu nie tylko więcej osób się dowie o naszym salonie, ale też będziemy mogli więcej zrobić. Na przykład akcji charytatywnych. Kilka mamy w planach, ale nie będę póki co nic zdradzać. Skoro mamy umiejętności i możemy zrobić coś dla innych, to czemu tego nie wykorzystać. Nie chcę mieć nadętego salonu. Chcę, żeby Szalone Nożyczki to było fajne, normalne i ciepłe miejsce.

Skoro już jesteś najlepsza to, co jeszcze przed tobą?

Mam nadzieję, że coś jeszcze zostało. Nie zamykam się na świat. Zobaczymy. To był niespodziewany akcent. Zarzekałam się, że nigdy nie pójdę do żadnego programu.

A jednak poszłaś. Co cię przekonało do wzięcia udziału w programie „Najlepszy w Mieście” stacji TTV?

Chęć przygody i chęć sprawdzenia siebie. Ale nie zgodziłam się od razu. Trwało to kilka dni. Musiałam sprawdzić wszystkie warunki. Do końca nie wiedziałam kto znajdzie się ze mną w programie. Tajemnicą było też to, kto będzie nas oceniał. Nie znałam wcześniej ani Kasi ani Sylwii - fryzjerek, z którymi konkurowałam. Musiałyśmy oceniać wzajemnie swoje salony, wykonać u siebie usługę, uczesać trzy modelki na wieczór panieński i obsłużyć tajemniczego klienta, który w trakcie tych czterech dni nagrywania odwiedził nasze salony.

Spodziewałaś się, kto może być tym tajemniczym klientem? Podejrzewałaś każdego, kto wchodził do salonu?

(śmiech) Nie chciałam patrzeć podejrzliwie, aczkolwiek wszystkie klientki, które mówiły, że przychodzą z polecenia miałam na oku. Tajemniczą klientką okazała się Anna Cagiel. Jest stylistką, fryzjerką. Nie znałam jej wcześniej. Mieszka i działa w Warszawie, nie miałyśmy okazji wcześniej się spotkać. Pamiętam, że była bardzo świadomym klientem (śmiech). Zadawała dużo, bardzo konkretnych, wręcz branżowych pytań. Ale często klientki coś wiedzą, bo dużo czytają o włosach na przykład w Internecie. Także nie wzbudziła moich podejrzeń. Była też ciepła i otwarta, ale nie dała się ostrzyc (śmiech).

Wyróżnienie które zdobyłaś musi być tym fajniejsze, że przyznane przez osoby z branży?

Dokładnie. Podobała mi się formuła tego programu. Ciężko jest oceniać salon kogoś innego, bo każdy z nas ma swoje wyobrażenie swojego salonu. To nasze królestwo. I to, co podoba się mi, niekoniecznie musiało się podobać moim przeciwniczkom i wzajemnie. Tak samo jeśli chodzi o usługę. Jak fryzjer robi fryzjera, wiadomo, że będzie surowo. Każdy ma wiedzę i zna swoje włosy. Bardzo mi się podobało to, że były dwie konkurencje z niezależnymi jurorami. W zasadzie dzięki tym dwóm konkurencjom zgodziłam się na wzięcie udziału w programie. Bo jeżeli miałybyśmy się tylko wzajemnie oceniać to raczej bym się nie zgodziła.

Co jest dla ciebie najważniejsze we fryzjerstwie?

Żeby lubić to, co się robi. Wtedy wszystko wychodzi dobrze, a ludzie widzą, że jest wykonywane z pasją i zaangażowaniem.

Są chwile, kiedy masz dość?

Nie. Czasami jest tak, że jestem zmęczona. Ale wtedy biorę urlop. Uważam, że nawet jeśli ktoś kocha swój zawód najbardziej na świecie, to dla zdrowia psychicznego trzeba sobie czasem zrobić przerwę.

Katarzyna Blaszko

Fryzjerka, szefowa salonu „Szalone Nożyczki”. Ostatnio zwyciężyła w programie „Najlepszy w Mieście” emitowanym na antenie telewizji TTV. Oprócz pracy w salonie lubi też przygotowywać fryzury do spektakli, współpracuje też z tancerzami z Fair Play Crew. Jeden z nich, Wojciech „Blacha” Blaszko jest jej mężem. Prywatnie szczęśliwa mama córeczki, Poli.
============01 Tytuł Egyp 48 R (3096266)============
Nie chwytam się z natury za brzytwę

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny