To nie jest typowa szkoła dla kaskaderów. Tu rzemiosła uczy się, jak przed dziesiątkami lat - od mistrza i pod jego czujnym okiem. Sprawdzian mają w sezonie letnim, kiedy ze swoim show objeżdżają największe miasta Polski. Teraz podróżują po wybrzeżu. Przy tej okazji spotkaliśmy się z kaskaderami z formacji Flott Cascaders Team, której założycielem i twórcą jest Alfred ekspert w dziedzinie europejskiego kina akcji oraz filmowych efektów specjalnych. To on uczy tych, którzy dublują aktorów, stają się na chwilę Jamesem Bondem.
Jak zostaje się kaskaderem? - U mnie wszystko zaczęło się od motocykli crossowych. Pokochałem ten sport, zacząłem osiągać w nim sukcesy. Kiedy skończyłem 18 lat, dołączyłem do grupy pana Alfreda - opowiada Michal Beneś 25-letni kaskader z Czech.
Zaczął od skoków na motocyklach, dziś specjalizuję się jeszcze w prowadzenia auta na dwóch kołach i ekstremalnej jeździe quadem. Czy to niebezpieczny fach?
- Oprócz kręgosłupa miałem połamane chyba wszystko - odpowiada Michal. Ból i niebezpieczeństwo nie odstraszają go od treningów. - Mój tata po każdej wizycie w szpitalu mówił, że dostałem nauczkę i teraz będą jeździł wolniej. A ja robiłem odwrotnie - chciałem więcej, chciałem się poprawić. Kiedyś jeszcze z gipsem na złamanej w dwóch miejscach nodze wsiadłem na motor. Nie mogłem wytrzymać.
Jeden z młodszych stażem kaskaderów, Kacper Adamczewski dodaje, że kontuzje często wynikają z awarii sprzętu. - To rzeczy martwe i dlatego nie da się przewidzieć, jak zadziałają - tłumaczy. Co innego ludzie - tu zaufanie jest pełne.
Kacper jest akrobatą i wiele ewolucji wykonuje w kontakcie z pędzącym samochodem.
- Mówiąc najprościej, kierowca ma za zadanie nie trafić we mnie - uśmiecha się. - Dlatego zaufanie wypracowane podczas treningów to podstawa. Bez niego nie można myśleć o jakimkolwiek działaniu.
Jeśli chcesz zostać kaskaderem i myślisz, że zaczniesz od skoków przez płonące obręcze, jesteś w błędzie.
- Od początku w tym fachu trzeba mieć sporo pokory - mówi Kacper. - Nie od razu dostaniemy samochód, żeby zasuwać. Wszystko zaczyna się od ćwiczeń na koordynację, równowagę w nietypowych pozycjach. Szef decyduje, kiedy zmierzymy się z konkretnym zadaniem. Może po dwóch miesiącach, a może po dwóch.
Najważniejsze jest opanowanie nerwów i, jak mówi Michal - spokojna głowa. A strach? - Jest, gdzieś tam mocno w środku, ale musi być. Myślę, że gdyby nie strach, już by mnie tu nie było. To czasem taki hamulec - przyznaje kaskader.
Panowie, którzy zdają się już na śniadanie posilać się adrenaliną, poza miejscem pracy są bardzo spokojni.
- Mandat? Kiedyś jeden w Czechach. Bo jak wyżyję się w pracy, później nie chce się szaleć - mówi Michal Beneś. Nic dziwnego - po swoim popisowym numerze skoku na motocyklu 13 metrów w górę i na odległość 23 metrów musi się chcieć odpocząć!
Czasem nowopoznani ludzie nie wierzą, że chłopaki są kaskaderami.
- Myślą, mówiąc kolokwialnie, że jaja sobie robię! - śmieje się Kacper. - A potem, kiedy zaczynamy rozmawiać, mówię o szczegółach, to doceniają tę pracę.
A czy zarobki są wysokie?
- Różnie bywa. Nasze wakacyjne tournee nie jest dla pieniędzy. Na tym trudno zarobić, bo trzeba utrzymać sprzęt i siebie w drodze. Tworzymy jednak sobie możliwości, jakie później dadzą nam zarobek. Występy w różnym terenie to szykowanie formy i nauka. A główna część zarobku to zlecenia w filmach i reklamach - podsumowuje Kacper.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?