Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karolina Wojda: Chętnie wracam w moje strony

Julita Januszkiewicz
Karolina Wojda bardzo lubi latać na wyspy w rejonie Morza Karaibskiego, a także latem na malownicze greckie wysepki.
Karolina Wojda bardzo lubi latać na wyspy w rejonie Morza Karaibskiego, a także latem na malownicze greckie wysepki. Archiwum prywatne
Karolina Wojda w powietrzu spędziła ponad 6 tysięcy godzin. Jest kapitanem i pilotem Boeinga 737. Do rodzinnego Białegostoku przyjeżdża latem. Marzy, by spędzić tu święta.

Najbardziej w Białymstoku lubię to, że jest wszędzie blisko. Nawet w godzinach szczytu w kilkanaście minut można przemieścić się na drugi koniec miasta. Tu dzień wydaje się dłuższy. Ludzie są bardzo pomocni i życzliwi. Życie jest tu zdecydowanie spokojniejsze i przyjemniejsze niż w dużych metropoliach - mówi Karolina Wojda, białostoczanka, która lata Boeingiem 737. A od paru lat siada za sterami jego najnowocześniejszej wersji tzw. New Generation.

Niejeden otwiera oczy ze zdumienia, słysząc, jaki zawód wykonuje pani Karolina. Ale lotnictwo było jej pisane. Na lotnisku spędziła niemalże całe dzieciństwo.

- To prawda, moja mama pracowała jako instruktor w Aeroklubie Białostockim. Jako że mój tata też jest pilotem, siłą rzeczy spędzałam dużo czasu na Krywlanach - opowiada pani Karolina. - Ja rosłam z samolotami.

Pamięta, że kiedy chodziła do przedszkola przy Grottgera, to przejeżdżając obok lotniska zawsze protestowała, bowiem to tam chciała zostać, a nie bawić się z dziećmi. Czasami udawało się jej postawić na swoim, czasami nie. - A kiedy podrosłam, to najbardziej zależało mi na tym, by pojechać na lotnisko i namówić któregoś z pilotów, żeby mnie zabrał - wspomina. Chciała latać. Od zawsze.

Jednak po maturze w III Liceum Ogólnokształcącym w Białymstoku zaczęła studiować żywienie człowieka oraz pilotaż na Politechnice Rzeszowskiej.

- Na obu kierunkach studiowałam w trybie dziennym. Ponieważ w Warszawie byłam już na trzecim roku, to wszelkie laboratoria i ćwiczenia miałam za sobą, mogłam więc sobie dopasować plan zajęć, by dało się pogodzić naukę. Miałam dobre wyniki na SGGW, więc otrzymałam pozwolenie na studia indywidualnym tokiem. Władze podeszły ze zrozumieniem do moich planów studiowania na drugim kierunku. Wykładowcy szli mi na rękę - opowiada Karolina Wojda.

Studia pilotażu na Politechnice Rzeszowskiej były dla niej jedyną drogą do uzyskania wszystkich uprawnień zawodowego pilota samolotowego. Jak mówi, licencję można uzyskać szkoląc się w prywatnych ośrodkach, ale jest to spory wydatek, choć niewątpliwie to droga krótsza i prostsza niż pięcioletnie studia.

- Kiedy kończyłam studia, akurat zaczął się boom w lotnictwie. Po końcowych egzaminach od razu wysłałam dokumenty do firm lotniczych, między innymi do Centralwings. Bardzo chciałam tam pracować, bo mają tam boeingi, a ja marzyłam, by latać na tych samolotach - mówiła kilka lat temu „Porannemu” Karolina Wojda. - Chcąc latać dużym samolotem, takim jak boeing, trzeba przejść trzymiesięczny, osobny kurs pilotażu. Płatny. Kosztuje około 50 tys. zł.

Było to niezbędne do rozpoczęcia pracy. Udało się dzięki pomocy babci i pary przyjaciół i rodziny. Do dziś Karolina Wojda w powietrzu spędziła ponad 6 tysięcy godzin. - Mam szczęście pracować w różnych bardzo ciekawych rejonach świata. Nigdy nie mam pewności, gdzie będę latać w najbliższym czasie - mówi białostoczankach.

Ostatnio latała na Wyspy Zielonego Przylądka i do Gambii. Bardzo lubi też latać na wyspy w rejonie Morza Karaibskiego, a latem na malownicze greckie wysepki. Jak mówi, jest jeszcze trochę miejsc, w których nie była. Nie latała na przykład w rejon Oceanii. Ale zapewnia, że to też jest do zrealizowania.

Podkreśla, że praca pilota jest bardzo odpowiedzialna. - W każdym locie jako kapitan muszę podejmować decyzje, które wpływają na bezpieczeństwo prawie dwustu osób - pasażerów i członków mojej załogi - przyznaje Karolina Wojda. - Na szczęście sytuacje zabawne zdarzają się o wiele częściej, niż problematyczne.

W zawodzie pilota nie ma też mowy o jakiejkolwiek regularności, poukładanym życiu rodzinnym, wolnych weekendach, planowaniu urlopu czy świętach w rodzinnym mieście.

- Ta zmienność i nieprzewidywalność czyni tę pracę wyjątkową. Pomimo życia na walizce, mam wspaniałego męża, również pilota, oraz psa, którym pod naszą nieobecność opiekują się rodzice i sąsiedzi - zdradza nam.

Od kilku lat z mężem mieszka za granicą. Do Polski przyjeżdża latem, wtedy odwiedza Białystok. Tu mieszka jej rodzina. I, jak mówi pani Karolina, to oczywiste, że chętnie wraca w rodzinne strony.

- Najmilsze miejsce to ogród mojej babci, gdzie co roku dojrzewają posadzone specjalnie dla mnie najsmaczniejsze na świecie pomidory - wspomina.

W Białymstoku ma serdeczną koleżankę z liceum, do której domu, pełnego życia, chętnie przyjeżdżam na pieczone ziemniaki i wielogodzinne opowieści.

- Wciąż utrzymuję też najstarszą znajomość z mojego bloku. Choć obie od lat mieszkamy już gdzie indziej, często wspominamy nasze dzieciństwo i szkolne lata spędzone w Białymstoku - dodaje pani Karolina.

W czasie wizyt w Białymstoku zazwyczaj brakuje czasu na wyjścia ze znajomymi do kawiarni czy klubów. - Miałam jednak zaszczyt uczestniczyć w premierowym przedstawieniu „Skrzypka na dachu” w Operze i Filharmonii Podlaskiej - mówi. Była zachwycona tym miejscem i jego atmosferą.

- Ostatnio zauważyłam również pięknie zapowiadający się nowy kształt odnawianego mostu przed bramą wjazdową do Pałacu Branickich. Muszę przyznać, że oświetlony pałac, jak i reszta centrum Białegostoku wygląda urzekająco - podkreśla.

Natomiast nie podobają się jej galerie handlowe w centrum miasta. Jej zdaniem wypierają one mniejsze, prywatne sklepiki i zakłady usługowe. Pani Karolina wciąż pamięta jak na zakupy wybierało się do centrum na Lipową czy Sienkiewicza.

Na pytanie, czy gdyby w Białymstoku było lotnisko, zdecydowałaby się tutaj wrócić, odpowiada: - Nawet gdyby powstało lotnisko, raczej nie byłoby tak duże, żeby stanowić całoroczną bazę dla załóg lotniczych. Raczej to mało prawdopodobne, żebym mogła tu wrócić i pracować w zawodzie. Aczkolwiek kto wie.... - zamyśla się Karolina Wojda. Jak spędzi święta Bożego Narodzenia? - Mam nadzieję, że w Białymstoku z rodziną. Nie pamiętam kiedy byłam w domu na święta...

Karolina Wojda Ma 36 lat, urodziła się w Białymstoku. Ma męża, psa, dom w walizce i permanentny brak czasu. Absolwentka III LO w Białymstoku. Skończyła żywienie człowieka w SGGW w Warszawie oraz pilotaż na Politechnice Rzeszowskiej.

Jej marzenia to kolejny wrzesień nad jeziorem w Augustowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny