Piotr K. był przedstawicielem handlowym w białostockiej hurtowni kwiatów. Niekarany. Cieszył się bardzo dobrą opinią. Planował wesele, kupno mieszkania, spodziewał się dziecka. Przyszła pandemia koronawirusa. Sprzedaż w branży spadła, pojawiły się opóźnienia w wypłacie wynagrodzenia, problemy finansowe.
- To był dla mnie bardzo ciężki czas. Wpadł mi bardzo głupi pomysł do głowy. Bardzo tego żałuję. Wstyd mi - przyznał w procesie Piotr K.
- Nie każdy sposób zarobienia pieniędzy jest dobry - skwitowała sędzia Marzenna Roleder z Sądu Okręgowego w Białymstoku.
Według ustaleń sądu, najpierw (w lutym i marcu 2020 r.) oskarżony przywłaszczył pieniądze i towar na szkodę dwóch kwiaciarni, z którymi współpracował (chodzi o łączną kwotę 11,5 tys. zł). Gdy sprawa wyszła na jaw, K. przeprosił pokrzywdzonych, zwrócił pieniądze, ale został zwolniony. Postanowił więc spróbować wyłudzić gotówkę od Archidiecezji Białostockiej. W czerwcu wysłał e-mail do arcybiskupa. Podawał się w nim za osobę ścigającą przestępców seksualnych, których ofiarami są dzieci. Twierdził, że sam jest ofiarą księdza-pedofila i ma dowody (w tym nagrania wideo) obciążające czterech duchownych. Groził, że je opublikuje. Za milczenie żądał 2 mln zł. Archidiecezja zaprosiła go na spotkanie, ale oskarżony nie był zainteresowany. Wpadł na kolejny pomysł.
Tym razem na "cel" wziął białostockiego lekarza, który prowadził ciążę jego partnerki. Sądził, że jest on osobą majętną. Od narzeczonej posiadał pewne informacje, które postanowił wykorzystać. Wiedział, że jest ojcem, że ma córkę i jak jej na imię. Z telefonu z kartą SIM zarejestrowaną na fikcyjne dane wysłał na początku lipca SMS-a do medyka. Napisał, że jeżeli w ciągu 48 godzin mężczyzna nie przygotuje 2 mln zł okupu, jego dziecko zostanie porwane.
Adresat wziął groźby na poważnie. Wystraszony poinformował służby. Kilkudziesięciu policjantów było zatrudnionych do pilnowania domu i okolicy zamieszkania rodziny lekarza.
Zobacz także: Nie było próby porwania 9-latka. Chłopiec zmyślił całą historię, bo był zły na matkę. Prokuratura umorzyła śledztwo
Po blisko trzech tygodniach funkcjonariusze CBŚP zatrzymali Piotra K. w Suwałkach. Mężczyzna usłyszał cztery zarzuty, w tym przygotowywania do wzięcia zakładnika oraz usiłowania oszustwa i oszustwa. Groziło mu 8 lat więzienia. Prokuratura domagała się 4 lat więzienia. Obrońca 26-latka - ten przyznaje się do w większości do winy - kary w zawieszeniu lub prac społecznych, przy czym uniewinnienia od głównego zarzutu. Adwokat K. przekonywał, że zachowanie jego klienta było naganne, ale w rzeczywistości nie zamierzał on porwać dziecka i nie robił nic w tym kierunku.
Z taką argumentacją zgodził się Sąd Okręgowy w Białymstoku. O ile w poniedziałek skazał Piotra K. za wszystkie zarzucane mu czyny, zakwalifikował je inaczej niż prokurator. Zamiast planowania porwania przyjął, iż były to "groźby bezprawne w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania".
- W ocenie sądu nie doszło do realizacji żadnych czynności, które by wskazywały, że do porwania miało dojść. Wynajem lokalu do przetrzymywania, zakup środków obezwładniających, czy obserwacja zwyczajów rodziny lub miejsca, gdzie się dziecko znajdowało, by przygotować się ewentualnie do porwania. Nic takiego nie nastąpiło, a przynajmniej dowodów w tej sprawie na to brak - uzasadniała wyrok sędzia Roleder.
Orzeczenie nie jest prawomocne.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?