Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamila Lićwinko i Michał Lićwinko. Mistrzowskie małżeństwo

Wojciech Konończuk [email protected] tel. 85 748 95 31
Kamila Lićwinko i Michał Lićwinko.
Kamila Lićwinko i Michał Lićwinko. Anatol Chomicz
Nie chcemy, by nasz świat się zmienił. Kochamy to, co robimy i życie, jakie mieliśmy do tej pory - mówią zgodnie Kamila i Michał Lićwinkowie, którzy są na ustach sportowej Polski.

Tak wielkiego sukcesu podlaska lekkoatletyka nie miała nigdy w historii. Kamila Lićwinko została w Sopocie halową mistrzynią świata w skoku wzwyż. Pokonała poprzeczkę zawieszoną na wysokości dwóch metrów. Tak wysoko nie skakała jeszcze żadna Polka.

Nowa mistrzyni kraju tworzy zgrany duet z Michałem Lićwinko - mężem i trenerem w jednej osobie. Oboje pochodzą z naszego regionu, tu się urodzili, wychowali, tu mieszkają i zamierzają wspólnie osiągać kolejne sukcesy. Co ciekawe, nie narzekają na warunki, w których pracują.

- Mamy ładny stadion lekkoatletyczny, a hala szkoły przy ul. Suchowolca jest bardzo nowoczesna. To nam w zupełności wystarcza - deklaruje sportowe małżeństwo.

Trener złotej lekkoatletki sam był zawodnikiem, ale uprawiał inną konkurencję - pchniecie kulą.

- Nie miałem problemu z przestawieniem się na skok wzwyż. Obie konkurencje łączy to, że trzeba w krótkim momencie czasu dać z siebie maksimum - zauważa Michał.

Oboje zaczynali tak samo - od zawodów szkolnych w rodzinnych stronach. Kamila w Bielsku Podlaskim, Michał - w Brzozowej koło Jaświł. Prawdziwa przygoda ze sportem zaczęła się od Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Białymstoku, do której oboje trafili.

- Nie pamiętam, kiedy zobaczyliśmy się po raz pierwszy. Pewnie na rozpoczęciu roku szkolnego. Inicjatywa bycia razem wyszła z mojej strony, ale trochę to trwało - wspomina Michał. - Nie była to raczej miłość od pierwszego wejrzenia. Uczucie rodziło się długo, w bólach, ale w końcu zostaliśmy parą - dodaje z uśmiechem.

Życie ucznia SMS i zawodnika nie jest łatwe. Nie ma zbyt wiele czasu dla rodziny, znajomych.

- O ile z Bożym Narodzeniem nie było na ogół problemów, to Święta Wielkanocne wypadały przeważnie w czasie zgrupowań i startów. Pamiętam, że pięć razy z rzędu nie mogłem na nich być w domu - mówi Michał. - Teraz nadrabiamy to. Na święta prawosławne jeździmy do rodziców Kamili, a na katolickie do mnie - dorzuca.

Obecny trener naszej mistrzyni karierę musiał zakończyć już w wieku 22 lat, z powodu kilku kontuzji.

- Nie mogłem sobie poradzić szczególnie z urazem pleców i trzeba było rozstać się z czynnym uprawianiem sportu. Gdybym mógł cofnąć czas, to zapewne zrobiłbym parę rzeczy inaczej - żeby wszystko nie było tak intensywne i może wtedy uniknąłbym kontuzji. Ale z drugiej strony - zawsze chciałem być trenerem. Robię to, co kocham - przekonuje.

Niewiele brakowało, by z lekkoatletyką rozstała się też jego żona.

- Kilka lat temu pojawiły się kłopoty zdrowotne, często musiałam odwiedzać lekarzy. Wyniki były coraz gorsze i myślałam o zakończeniu kariery - wspomina Kamila. - Ale postanowiliśmy z Michałem dać sobie jeszcze jedną szansę i wspólnie pracować. Wiele osób kiwało z powątpiewaniem głowami. Wspierali nas jednak najbliżsi, wierzyliśmy w siebie i teraz zbieramy tego owoce - dodaje.

Teoretycznie nie miało prawa się udać. Ona trapiona kontuzjami, w dodatku już jak na lekkoatletkę nie najmłodsza, on bez większego doświadczenia i sukcesów trenerskich. A jednak wiarą w siebie i ciężką pracą można przenosić góry. Wyniki przyszły szybko i były wręcz piorunujące. Latem minionego roku Kamila poprawiła starszy od siebie rekord kraju na otwartym stadionie, skacząc 199 cm. Potem została mistrzynią uniwersjady, czyli najwyżej skaczącą studentką świata.

Rok 2014 to jedno wielkie pasmo sukcesów. Padł kolejny rekord Polski, tym razem halowy - dwa metry, potem było halowe mistrzostwo kraju i wreszcie mistrzostwo świata, zdobyte do spółki z Rosjanką Maria Kucziną.

- Nie śniłam o tym medalu, a tu od razu złoto. Nawet teraz, kiedy upłynęło trochę czasu, jest to dla mnie niesamowite - mówi nasza mistrzyni.
W czym tkwi recepta na sportowy sukces małżeńskiej pary?

- Ufam Michałowi bezgranicznie i stosuję się do jego poleceń. On ciągle ma głowę pełną pomysłów - przekonuje zawodniczka Podlasia Białystok.

- Do tego staramy się nie przynosić pracy do domu, czyli nie rozmawiać o treningach i występach. Mamy masę innych tematów - dodaje jej szkoleniowiec.

Życie sportowca to sporo wyrzeczeń, dotyczących na przykład jedzenia. By Kamila mogła utrzymać smukłą sylwetkę, musi stosować dietę.

- Przed startami jest to konieczne i Michał wtedy mi solidarnie towarzyszy. Je to, co ja. Ale nie jestem jakąś męczenniczką. Wiem, na co i kiedy mogę sobie pozwolić. To nie jest tak, że jem dajmy na to tylko sałatę. Przeciwnie, lubię kuchnię domową. Nawet przed mistrzostwami w Sopocie pozwoliłam sobie na kotleta schabowego - mówi Kamila.

W kuchni Podlasianka czuje się jednak zdecydowanie gorzej niż na lekkoatletycznym stadionie.

- Nie jestem wybitną kucharką, ale jakoś sobie radzimy. Często przygotowujemy coś wspólnie, bo mąż lubi gotować. Jego specjalność to spaghetti - chwali Michała żona.

Jeśli się wspólnie pracuje, często można się poczuć zmęczonym stałą obecnością partnera. Małżeństwo nie ma okazji, by za sobą zatęsknić.

- Czasami Michał jedzie do swojej rodziny, a ja do swojej, więc są krótkie rozstania. Poza tym, dobrze czujemy się w swoim towarzystwie i nie przeszkadza nam to, że razem pracujemy - gwarantuje Kamila.

Hobby każde z państwa Lićwinków ma różne. Ona lubi spotykać się z przyjaciółmi, na co w sezonie startowym nie ma zbyt wielu okazji. On wędkuje i z pasją przemierza rodzinną działkę w Brzozowej z wykrywaczem metalu.

- Jeszcze nie wykopałem skarbu, ale może kiedyś - śmieje się Michał.

Oboje sporo podróżują na zgrupowania i zawody. Nie czują się tym znużeni i ciągle są ciekawi świata.

- Jest jeszcze dużo do oglądania. Nie zawsze jest na to czas, ale staram się go trochę wygospodarować. Największe wrażenie zrobił na mnie chorwacki Osijek, z hotelem, który wchodził w morze. Podobało mi się też Tokio. Japońska systematyczność i uporządkowanie mogą budzić podziw - mówi mistrzyni świata.

Kariera sportowa nie trwa jednak wiecznie i powoli trzeba planować przyszłość. Michał chce być trenerem, a Kamila nauczycielką. Oboje mają też inne marzenie - chcą mieć własną kawiarenkę. Nie chcą też, by popularność wywróciła ich życie. Zgodnie oświadczają: Nie chcemy, by nasz świat się zmienił. Kochamy to, co robimy i życie, jakie mieliśmy do tej pory.
Oboje już myślą o przygotowaniach do kolejnych występów. Trzymamy kciuki.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny