Ten film oparty został na prawdziwej historii czarnego służącego przez 30 lat pracującego w Białym Domu, siedzibie prezydentów Stanów Zjednoczonych. Reżyser Lee Daniels przy okazji w dwie godziny stara się pokazać ewolucję stosunku białych do czarnych w USA.
Opowieść rozpoczyna się od sceny, której nie powstydziłby się w "Django" Quentin Tarantino. I wydaje się, że krwawy początek determinuje całe życie czarnoskórego Cecila, którego największym marzeniem było jak najlepiej… usługiwać białym. Dziwne to i niezwykłe, z punktu widzenia drastycznego początku tej historii, ale przecież nie każdy ma naturę powstańca czy wiecznego buntownika, większość chce zwyczajnie przeżyć i żyć wygodnie. A czarny kamerdyner, mimo iż mimo zmieniających się lokatorów Białego Domu, wciąż zarabia mniej od białej służby, nie ma w Waszyngtonie źle. Niepracująca żona (w tej roli rewelacyjna Oprah Winfrey), syn studiujący politologię, eleganckie auto i własne lokum.
W tle jego życia jest oczywiście wielka historia. Brutalne ataki Ku Klux Klanu i niemniej brutalne policji, śmierć pastora Kinga i krew na sukience Jacqueline Kennedy, Czarne Pantery i krwawa wojna w Wietnamie plus popadający w paranoję Nixon. I kamerdyner, który bez względu na okoliczności musi milczeć, a jego największym problemem jest syn walczący o równouprawnienie jego rasy.
Film jest świetnie zmontowany, wspomniana Winfrey jak i grający główną rolę Forest Whitaker dają koncertowy popis aktorstwa. A że i konflikt rodzinny i sama historia amerykańskiego rasizmu nakreślone są grubą kreską, raczej nie przeszkadzają. Nieźle się "Kamerdynera" ogląda, bo w końcu to film fabularny, a nie popularno-naukowy.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?