Nasza muzyka to mieszanka chicagowskiego i teksańskiego bluesa - wyjaśnia bardziej wtajemniczonym John Clifton, wokalista i harmonijkarz The Mofo Party Band. Łączymy ją z brzmieniem Zachodniego Wybrzeża. Umiemy i lubimy grać każdy gatunek bluesa, ale często dodajemy chicagowskich smaczków - objaśnia ich muzykę.
I nie ma się czemu dziwić, skoro Bill, brat wokalisty wycina na elektrycznej gitarze w stylu łączącym nuty Stevie Ray Vaughana z surowością B.B. Kinga. Wszystko to nurza się w sosie o recepturze z połowy lat 50. JEgo przedstawicielami jest szalejąca na dość konserwatywnym instrumentarium sekcja rytmiczna. Szczególnie ozdobiony wielobarwnymi tatuażami kontrabasista Jake Cobra Finney może wpaść nie tylko w ucho ale i w oko. A i zaszaleć na scenie potrafi niekiepsko.
B.B. King, Muddy Waters, John Lee Hooker, Little Richard a nawet Ike Turner - zaczyna wymieniać długą listę inspiracji wokalista. Nie wygląda na młodzieniaszka, więc z miejsca pytam go, czy miał szczęście obserwować tych największych na scenie.
Kilku z nich widziałem na scenie - chwali się John Clifton. Z niektórymi z nich nawet się zaprzyjaźniliśmy - dodaje z dumą.
The MoFo Party Band rzeczywiście są bardzo imprezowi. Świetnie sami się bawią na scenie i starają się swoją żywiołową muzyką wciągnąć każdą, nawet najbardziej znudzoną publiczność. W Polsce ś apo raz trzeci i chyba lubią tu wracać.
Polska publiczność jest wspaniała, bardzo entuzjastyczna, w każdym mieście dobrze nas witają i każdy koncert zagrany w Polsce jest wyjątkowy - mówi uprzejmie John Clifton. I nie kłamie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?