Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kalendarz złodziejski, czyli kto, gdzie i kiedy!

Włodzimierz Jarmolik
Janek Piłasiewicz na początku 1938 r został skazany przez Sąd Okręgowy na 7,5 roku więzienia. Najwyższy, możliwy wyrok dla złodzieja.
Janek Piłasiewicz na początku 1938 r został skazany przez Sąd Okręgowy na 7,5 roku więzienia. Najwyższy, możliwy wyrok dla złodzieja.
Jeśli dobrze przypatrzyć się wyczynom zawodowych złodziei i oszustów, którzy grasowali w międzywojennym Białymstoku, można łatwo rozszyfrować ich specyficzny kalendarz.

Choć u nich, tak jak i u porządnych obywateli miasta, rok składał się z dni, tygodni i miesięcy, to jednak wykorzystywali oni do swoich niecnych celów zazwyczaj określone pory i terminy. Wszystko zależało od tego jaką uprawiali specjalność.

Najbardziej wszechstronni byli doliniarze. Mogli wykonywać swoją robotę o każdej porze dnia. Byle tylko znaleźć się w tłoku i blisko upatrzonej ofiary. Dla kradzieży kieszonkowych sprzyjał cotygodniowy, czwartkowy targ na Rynku Siennym. Doliniarzy interesował też dzienny rozkład autobusów i pociągów. Zwłaszcza roztargnieni przyjezdni. Na kursujące codziennie z dworca do śródmieścia dorożki, czyhali potokarze, złodzieje kradnący bagaże z jadących pojazdów. Szczególnie wiele zamachów na wystające z dorożki pakunki miało miejsce na ul. Dąbrowskiego, przed wjazdem w Lipową.

Na Rybnym i Siennym Rynku, w dni targowe, chętnie operowali białostoccy farmazoni, oszuści wciskający mało roztargnionym włościanom tombakowe obrączki i nic niewarte świecidełka, jako okazyjne, jeszcze carskie precjoza. Z kolei dla szopenfeldziarzy, trudniących się kradzieżami w sklepach futrzarskich i tekstylnych, najlepsza pora następowała zaraz po otwarciu i tuż przed zamknięciem upatrzonego obiektu. Ci unikali tłoku. Gdy jeden złodziej bajerował sprzedawcę, drugi chował pod obszernym płaszczem upatrzoną lisią skórkę czy kupon jedwabiu. Ileż strat ponieśli przez szopenfeldziarzy kupcy manufakturowi przy centralnych ulicach.

Kiedy nadchodziła sobota uaktywniali się oszuści karciani. Działali oni rzecz jasna i w inne dni (targ), ale pod koniec tygodnia robotnicy białostoccy otrzymywali wypłatę. Ci, zwłaszcza młodsi, szli najpierw do knajpki, a potem zbliżali się do stolików, gdzie grano w czerwone-czarne, kostki czy oczko. Krupierzy rezydowali zwykle w bramach i na podwórkach przy Młynowej, Mazowieckiej i Suraskiej.

Sobota i niedziela to był też najlepszy termin na skok dla szczególnie wybrednych kasiarzy i włamywaczy. Pora oczywiście nocna. Do wybicia dziury w ścianie czy suficie sklepu jubilerskiego, bądź kantoru z fabrycznym sejfem, potrzeba było dużo więcej czasu, niż przy momentalnej operacji kieszonkowej. Pod koniec tygodnia działalność zamierała. Zwłaszcza w firmach żydowskich. Wiadomo - szabas.

W nocy z 22 na 23 września 1924 r. miał miejsce w Białymstoku pierwszy występ rozpruwaczy kas ogniotrwałych. Cel - Towarzystwo Pożyczkowo-Oszczędnościowe przy ul. Kilińskiego 23. Występ źle przygotowany i nieudolny. Do tak poważnej roboty nie zabierano się w poniedziałek.

Miesiące letnie to czas kanikuły i wakacji. Wówczas do ataku na mieszkania zamożnych, wczasujących się białostoczan ruszali chętnie specjaliści od wytrychów. Osobliwie tzw. lipkarze. Im wystarczył lekko uchylony lufcik, ażeby dostać się do środka. Łup był zawsze pokaźny. Przez kilkanaście lat, oczywiście z przerwami na odsiadki, królował w tym fachu na bruku białostockim Janek Piłasiewicz. Na początku 1938 r. Sąd Okręgowy skazał go na 7,5 roku więzienia. Najwyższy, możliwy wyrok dla złodzieja.

Z kolei w miesiące zimowe uaktywniali się szpryngowce i szczury kolejowe. Pierwsi, pod różnymi pretekstami dostawali się do przedpokoi mieszkań i krążyli po korytarzach różnych urzędów, ażeby ściągnąć jakąś garderobę. Ci drudzy uszczuplali przydworcowe składy i wagony towarowe o tysiące kilogramów węgla. Nie gardzili też oczywiście inną zdobyczą.

Nie należy zapominać również o miejscowych pajęczarzach, czyli złodziejach bielizny i pościeli ze strychów. Obok kradzieży kur, był to w przedwojennym Białymstoku najczęstszy proceder. Trwał on przez cały rok, ale nasilał się zwłaszcza przed świętami wielkanocnymi, dowolnego obrządku, kiedy następowało zazwyczaj wielkie pranie. I tak to właśnie wyglądał kalendarzowy rok białostockich złodziei.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny