Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Joanna ma piątkę dzieci, dom buduje z sąsiadami

Anatol Chomicz
Joanna z najmłodszą Paulinką na rękach. Stoją od lewej: Wiktoria, Sylwia, Sebastian i Julia. Za nimi szopa, która wkrótce stanie się wymarzonym domem.
Joanna z najmłodszą Paulinką na rękach. Stoją od lewej: Wiktoria, Sylwia, Sebastian i Julia. Za nimi szopa, która wkrótce stanie się wymarzonym domem. Anatol Chomicz
Architekt za darmo sporządził projekt przebudowy i adaptacji starego budynku, firma dewelopersko-budowlana podarowała materiały na budowę. Już niedługo dzięki temu Joanna i jej dzieci zamieszkają w swoim domu.

Joanna z piątką dzieci i mężem zajmuje w domu teściów w Kurianach pod Białymstokiem malutki pokoik na poddaszu. Właściwie od roku na jednego członka rodziny przypada trochę więcej centymetrów kwadratowych, bo mąż wyniósł się do pomieszczenia, które służy Joannie za kuchnię, pralnię i suszarnię. Teraz już nie w siódemkę a tylko w szóstkę mieszkają w swojej klitce.

Kiedy blisko piętnaście lat temu młodzi brali ślub, wspólna przyszłość malowała się w jasnych barwach. Z pomocą rodziców Zbyszka, na rodzinnej posesji w Kurianach mieli zbudować osobny, niewielki domek. Tylko dla nich.

- Niestety, rzeczywistość okazała się inna - opowiada Joanna. - Dostaliśmy pokój na poddaszu. Dopóki mieszkaliśmy w nim tylko we dwoje, nie można było narzekać.

Ale rodzina szybko zaczęła się powiększać. Urodziła się Sylwia.

- A potem mniej więcej co dwa lata przychodziły na świat kolejne dzieci - śmieje się Joanna. - Tak jakoś wychodziło.

Uzbierała się piątka: cztery dziewczynki i chłopak-rodzynek. Najstarsza Sylwia ma czternaście lat, najmłodsza Paulinka - cztery.

Joanna zajmowała się domem i dziećmi, nie było mowy o tym, żeby iść do pracy. Utrzymanie całej, wciąż powiększającej się rodziny, spadło na barki Zbyszka.

- Pracował to tu, to tam, ostatnio w zakładzie mechaniki pojazdowej - opowiada Asia. - Ale ponad rok temu stracił tę robotę i coś w nim pękło.

To pęknięcie objawiało się tym, że Zbyszek jakby stracił wiarę, że kiedykolwiek będzie lepiej. Przestał szukać pracy, całe dnie siedział bezczynnie. Chociaż czasu miał aż za dużo, nie pomagał Joannie w piętrzących się obowiązkach związanych z prowadzeniem domu i wychowywaniem piątki dzieci.

- Czy pije? - zastanawia się Joanna. - No, pije, jak każdy. Ale to chyba jeszcze nie alkoholizm. Najgorsza jest ta jego obojętność. Nie myśli o sobie, to trudno. Ale przecież trzeba coś zrobić, żeby te dzieci miały zapewniony byt teraz i w przyszłości.

Razem, ale osobno

Zbigniew wyprowadził się ze wspólnego pokoju. Mijają się na rozklekotanych schodach prowadzących na poddasze, na podwórku.

- Właściwie już nic nas nie łączy - mówi Joanna. - Wiem, że udaje mu się czasem znaleźć jakąś pracę dorywczą i zarobić parę złotych. Ale nie mogę liczyć na pieniądze od niego.

Joannie udało się niedawno znaleźć pracę w Białymstoku. Sprząta klatki schodowe na jednym z osiedli.

- Uważam, że to mój sukces, ta praca. To co zarobię, plus zasiłek na piątkę dzieci daje kwotę, za którą jakoś udaje się nam przeżyć.

Podkreśla, że bardzo ważna w życiu jej rodziny jest pomoc, którą dostaje od ojca Edwarda Konkola.

- W tym roku Julka była na koloniach w prowadzonym przez Stowarzyszenie Droga ośrodku w Jastarni. Zazdroszczę jej, bo ja jeszcze nie widziałam morza, a ciągle o tym marzę - mówi Joanna. - Dzieci dostają też wyprawki do szkoły, na święta mamy paczki żywnościowe. To wszystko bardzo się liczy w skromnym budżecie naszej rodziny.

Przedsiębiorcza kuzynka

Wbrew znanemu powiedzonku, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, Joanna przekonała się, że akurat na swoich krewnych może liczyć w ciężkich chwilach.

Wioleta, która zjawiła się w redakcji, żeby opowiedzieć o sytuacji Joanny i jej dzieci, nie mogła spokojnie patrzeć na gnieżdżącą się w ciasnym, zatęchłym pokoiku szóstkę osób. To ona w ubiegłym roku podsunęła myśl, żeby na potrzeby Asi i jej podrastającej piątki wyremontować - a właściwie gruntownie przebudować - stojący na działce budynek z pustaków.

- Kiedyś tam mieszkali dziadkowie Zbyszka, ale od lat budynek stoi pusty - opowiada Wioleta. - Używano go jako składzika na jakieś urządzenia rolnicze, trzymano zboże. Teraz jest strasznie zniszczony, ale już mamy projekt, jak go urządzić.

Udało się przekonać dziadka, żeby dokonał zapisu, iż domek z pustaków i otaczającą go niewielką działkę przekazał na własność Joannie. Właśnie w tym tygodniu był geodeta, który dokonał pomiarów; na ich podstawie będzie można sporządzić akt notarialny.

- Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle - śmieje się przedsiębiorcza kuzynka. - Projekt przebudowy domku bezpłatnie wykonał pan Tomasz Jacyniewicz, szef firmy Europrojekt. Cudowny człowiek, któremu jesteśmy bardzo wdzięczni. Do realizacji marzeń dzieci o własnym pokoju włączyła się także firma Perfect House, która podaruje część materiału potrzebnego do budowy. Nie można się zniechęcać, trzeba chodzić od drzwi do drzwi, pukać do różnych przedsiębiorstw. W końcu trafi się na człowieka o wielkim sercu.

Teraz Wioleta zamierza "wychodzić" okna, drzwi i schody.

- Bo według projektu na górze będą sypialnie dzieci - opowiada. - Mają do nich prowadzić solidne, bezpieczne, drewniane schody.
Dziewczyny mają nadzieję, że jeszcze przed zimą uda się dużo zrobić przy domu. Na pewno trzeba zabezpieczyć jego wnętrze przed dalszą dewastacją przez czynniki atmosferyczne, jak deszcz czy śnieg.

Ludzie pomogą

Joanna jest wzruszona i bardzo wdzięczna za tę pomoc.

- Nigdy nie miałam swojego pokoju - wspomina. - Pochodzę z wielodzietnej rodziny, gnieździliśmy się w ciasnocie. Wiem, że moje dzieci też czują się coraz mniej komfortowo, stłoczone na kilku metrach kwadratowych. Ten domek i całe jego urządzenie to będzie spełnienie ich marzeń o własnym, choćby niewielkim kąciku.

A co z mężem, ze Zbyszkiem?

- Dla niego w naszym domku nie będzie miejsca - twardo podkreśla Asia. - Nie obchodzi go nasz los teraz, nie włącza się w najmniejszym stopniu w życie rodzinne. Nie można podtrzymywać fikcji. Zbyszek ma rodziców i dom, nie musi mieszkać z nami.

Joanna zdaje sobie sprawę, że kiedy domek już będzie gotów do tego, żeby w nim zamieszkać, czekają ją wydatki, na które nie jest przygotowana.

Ale kuzynka Wioleta jest optymistką.

- Ludzie ci pomogą, nie martw się. Na pewno znajdą się tacy, którzy zechcą podzielić się z tobą tym, co mają. Przecież wiadomo, że za swoją pensję i zasiłek nie kupisz wyposażenia domu. Będzie dobrze, zobaczysz.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny