Spoglądając na „Rok Królika” ze strony pisarza amatora lub uczestnika kursów kreatywnego pisania można uwierzyć, że koncept książki może opowiadać o męce towarzyszącej pisaniu, o poszukiwaniu pomysłu na powieść. Oczywiście to tylko wierzchołek góry lodowej, albo najbardziej jaskrawa wisienka na torcie, którą wabi swoich czytelników Joanna Bator. Tak naprawdę to utrzymująca pozory prawdy powieść grozy w całkiem mrocznym klimacie, z odwołaniami do postaci Witolda Gombrowicza i całej atmosfery choćby „Kosmosu” (kobieta z nieruchomymi brwiami, zajęcze wargi, tajemnicze zwłoki, co prawda ludzi, nie wróbli…). Już sam początek jest zaproszeniem do świata imaginacji. W sławnym „Blue Velvet” Davida Lyncha wszystko zaczyna się od uciętego ucha, niekoniecznie Van Gogha, tu specyficznie uszkodzone ucho pisarki bestsellerowych romansów historycznych jest organem, który niemal pozwala jej tworzyć nowe historie. Zdradzę tylko, że ożywa, czerwieni się i podnosi temperaturę, kiedy „słyszy” spodziewaną rozkosz prawdziwej opowieści. Takie szczegóły, że żyje z dwoma facetami naraz i nade wszystko przedkłada własną rozkosz, to już doprawdy szczegóły.
W „Roku Królika” powieściowe alter ego autorki zmienia tożsamość i wiedzione szokującymi nagłówkami tabloidów (główna bohaterka kolekcjonuje je z lubością, a wymyślone przez Joannę Bator tytuły powodują paroksyzmy śmiechu, n.p. „Szokujące odkrycie. Po latach nieznośnego bólu lekarze znaleźli zęby, włosy i mózg rosnące w jej brzuchu”) rusza odwiedzić miasteczko Frankenstein. Czy jest takie w Polsce? To jedyny pewny fakt „Roku Królika”, tak bowiem nazywały się przed II wojną światową Ząbkowice Śląskie. Na miejscu, wpadając w serię niezwykłych przygód, poznając galerię cudacznych postaci, imając się intrygujących zajęć, ze zmienioną tożsamością zasiada do pisania nowej powieści. Wplatając jej fragmenty w książkę fantastycznie bawi się stylem kiczowatego romansu dla kobiet. Co ważniejsze, czytelnik może wręcz podpatrywać, jak ze spotkań w owym Frankenstein lepi swojego powieściowego Frankensteina, a wręcz całą kompanię polepieńców, nadaje im imiona, obdarza cechami poznanych ludzi, wymyśla im alternatywne historie życia. Aż chce się rzucić wszystko i spróbować żyć jak powieściowa Anna Karr.
„Rok Królika” to niezwykle inteligentna rozrywka z pysznymi odniesieniami do współczesności, ale też początków transformacji i przede wszystkim pracy zawodowego pisarza skonfrontowanej z… zawodowym pracownikiem tabloidu, bo przecież nie dziennikarzem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?