Jestem za czipowaniem psów

Spotkałam się z różnymi opiniami na ten temat. Starszym ludziom wydaje się, że to zbędny wydatek. Inni, którzy mają pieska w rodzinie, myślą: "A po co to czipowanie, przecież zajmuję się nim tak jak poprzednio. Miasto pewnie chce zarobić pieniądze z mandatów“.
Tak, straż miejska ma już czytniki do czipów, mandaty za ich brak to kwoty od 50 zł.

Osiedlowy plac. Grupa młodych ludzi, jeden z nich przychodzi tu z młodą suczką amstafką. Przez ponad pół roku chłopak wychodził z nią bez smyczy. Sunia była bardzo fajna, zabawna - jak to szczeniak. Chociaż niektórzy się jej bali.
Wyglądała groźnie, przecież to niebezpieczna rasa i chyba o to "młodemu" chodziło. Zawsze jednak znalazła sobie kolegów do zabawy.
Do czasu, kiedy nie zaszła w ciążę, co po jakimś czasie było wyraźnie widać. I co? Sunia zniknęła. Chłopak dalej pije piwo z kolegami z osiedla. Suni nie ma i można się tylko domyślać, co się z nią stało. Niektórzy pewnie odetchnęli, że nie muszą oglądać jej naprawdę groźnego z pozoru pyska.

Sylwester już dawno minął, a ciągle słychać wybuchy petard. Sąsiedztwo akademików przy Zwierzynieckiej nie pozwala zapomnieć o noworocznej tradycji. Studentom wydaje się, że mają fantazję i wszystko im wolno. Wyrzucają petardy przez okna. Moja suczka, która zawsze chodzi na smyczy, w takich momentach jest przerażona do tego stopnia, że traci orientację. Wydawałoby się, że będzie uciekać do domu. Ależ skąd. Ciągnie mnie na smyczy zupełnie bez sensu. Aby dalej od wystrzału, aby jak najszybciej. Nieważny kierunek...
Po takich zabawach biegają po osiedlach wystraszone psy. Mają obroże, są zadbane, widać, że mają właściciela. Ofiary petard.

Zaobserwowałam parę z może pięcioletnią dziewczynką i małym pieskiem. Mam wrażenie, że psiak jest niefortunnym prezentem pod choinkę dla ukochanej córeczki. Najczęściej widzę mamę z dzieckiem kurczowo trzymającym smycz. Szczeniaczek podbiega do przechodnia - mama kopie psa. Spacerują krótko, po chodniku, ale psiaczek chciałby dalej pofiglować. Dziecko pociągnięte przez niego zaplątuje się w żywopłot. Mama kopie psa.
Rodzina wraca do domu, ale maluch najwyraźniej nie załatwił swoich potrzeb, bo znowu pojawia się przed blokiem. Tym razem tylko z mamą. Stała około 15 minut, jak słup w jednym miejscu. W końcu jakoś się udało psiaczkowi przesunąć na trawnik, gdzie opróżnił pęcherz, chciał się jeszcze pobawić, ale wyraźnie wściekła pani ściągnęła smycz i poszła do domu.
Myślę, że ten piesek już niedługo będzie kolejnym lokatorem schroniska dla zwierząt. Najwyraźniej nikt go nie lubi, a dziecko jest za małe, żeby się nim opiekować.

Wszyscy psiarze na osiedlu doskonale wiedzą, kiedy któraś sunia ma cieczkę. Właściciele suk zabezpieczają swoje panienki. Szukają najlepszych rozwiązań, aby uniknąć spotkań z adoratorami. Ale są i tacy ludzie, którzy wypuszczają psy same. O zgrozo!
Psy znajdą zapach odpowiedniej suni i krążą pod jej domem. Wbiegają na klatkę schodową, obsikują ściany, zaznaczają teren: "Ja tu byłem pierwszym adoratorem".
I kto po nich ma sprzątać? Apeluję do właścicieli psów - nie wypuszczajcie ich samych. Natura bierze górę nawet w przypadku dobrze wychowanego psa. On wytropi atrakcyjną suczkę, tylko czy wróci? Może na przykład wpaść pod samochód. To częste przypadki.

Podobne obrazki mogłabym mnożyć. Dlatego jestem zdecydowanie za czipowaniem psów i surowymi karami za brak oznakowania. Może dzięki temu dotrze do ludzi, że psy to nie zabawki. Że trzeba sprawować nad nimi opiekę i odpowiadać za nie.
Ci, którzy w sposób odpowiedzialny zajmują się zwierzętami, muszą popatrzeć i na tych nieodpowiedzialnych. Czip ułatwi ustalenie takiego właściciela.