Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Wybult po 11 latach wyszedł z więzienia. Mówi: Za zabójstwo skazali niewinnego człowieka!

Adam Willma [email protected]
Jerzy Wybult: - Człowiek, który to zrobił musi cały czas nosić tę zbrodnię w sobie.
Jerzy Wybult: - Człowiek, który to zrobił musi cały czas nosić tę zbrodnię w sobie. Adam Willma
Po 11 latach odsiadki wyszedł z więzienia Jerzy Wybult, skazany za zabójstwo sąsiadki: - Skazali niewinnego człowieka. Zrobię wszystko, żeby to udowodnić.

Jerzego Wybulta spotkałem przez przypadek. Był rok 2004.

Przygotowywałem reportaż we włocławskim zakładzie karnym. Na korytarzu przed więzienną biblioteką zaczepił mnie człowiek w roboczym uniformie zmiatający korytarz. Schował miotłę w kanciapie pod schodami i poprosił mnie o chwilę rozmowy: - Siedzę za zabójstwo. Ale jestem niewinny.

W więzieniu prawie każdy jest niewinny, ale rozmowa z Wybultem nie dała mi spokoju. Sięgnąłem wówczas po akta jego sprawy - nigdy wcześniej nie targały mną takie wątpliwości. Pojechałem do Sadłowa, niewielkiej wsi opodal Rypina, w której doszło do zbrodni. Rozmawiałem ze świadkami, w tym z Krzysztofem Balińskim, którego zeznania pogrążyły Jerzego Wybulta. Wersja wydarzeń, którą przedstawił mi Baliński mocno różniła się od tej, którą wcześniej przedstawił prokuratorowi. Kiedy kłamał?

Krótko po ukazaniu się tekstu o sprawie Wybulta w "Pomorskiej", Baliński popełnił samobójstwo.
Ale od początku. Maria Gutkowska mieszkała samotnie kilkaset metrów od gospodarstwa Wybultów. Niepełnosprawna 47-letnia kobieta nie dawała sobie rady w samotnym życiu. W porozumieniu z opieką społeczną troszczyła się o nią Urszula Wybult, żona Jerzego.

Marysia bywała uciążliwa, ale pieniądze z opieki były dla Wybultów ważnym dodatkiem do mizernej pensji Jerzego. 22 października Marysia miała wpaść do Urszuli na imieninowy poczęstunek, ale nie pojawiła się. Wybultowa poszła więc sama zanieść sąsiadce obiad. W domu paliło się światło, włączony był telewizor, ale Marysi nie było.

Około 17. Witek Wybult, uczeń ostatniej klasy technikum, wybierał się na mszę. Matka poprosiła, żeby po drodze sprawdził, co u Marysi. Witek zajrzał w okno, później do komórki, w której często bywała kobieta. W końcu przez dziurkę sprawdził, czy w drzwiach jest klucz. Był. Nacisnął klamkę. Marysia leżała w purpurowej kałuży. Podłoga i ściany zbryzgane były krwią. Ktoś zsunął jej majtki i rajstopy.

Przeczytaj także: Niesłuszne skazania - prawnicy wytykają błędy sędziom
Policja ruszyła z impetem. Komisariat w Rypinie już wówczas brylował w statystykach wykrywalności. Wokół domu rozstawiono mocne reflektory, rozświetlono wnętrze. Ludzie ze wsi otoczyli chałupę Gutkowskiej wianuszkiem, przyglądając się pracy śledczych. Wśród nich był Jerzy Wybult. Uwagę policjantów zwróciła czerwona plama na koszuli Wybulta. Trop okazał się jednak mylny, plama pochodziła od farby.

Rodzina Wybultów została jednak przesłuchana, a ich dom dokładnie przeszukany. Śledczych interesowała impreza imieninowa, wyprawiana poprzedniego dnia przez Urszulę. Każdy z przesłuchanych musiał m.in. narysować rozkład osób przy stole.

Zeznania były wyjątkowo spójne, za wyjątkiem jednego szczegółu. Podczas imienin pojawiła się u Wybultów Jadwiga Tomaszewska, mieszkająca na drugim końcu wsi. Chciała zafarbować włosy, ale zorientowawszy się, że trafiła nie w porę, wróciła do domu. Prokurator uznał pominięcie Tomaszewskiej za zmowę i to ona stała się główną podejrzaną. Tomaszewską zatrzymano na 48 godzin, ale ponieważ w materiałach dowodowych nic się nie kleiło, wypuszczono ją do domu.
Policjanci kręcili się w kółko, a koszty postępowania urosły do 100 tysięcy złotych. Żadne z odcisków palców, które pobrano od 33 osób nie pasowały do tych, znalezionych przy Marysi. Nie pasował też ślad buta ani zabezpieczone wyskrobiny zza paznokci. Co gorsza - nie było motywu: nie zginęły pieniądze, nie było śladu gwałtu, a poszarpana bielizna była prawdopodobnie jedynie próbą wyprowadzenia śledczych w pole.

Na kolejnego podejrzanego wytypowano Jerzego Wybulta. Przeciwko niemu miały przemawiać włosy. Z tymi włosami historia była dziwna. Biegły patomorfolog, który dokładnie obejrzał ciało zamordowanej kobiety i zdejmował jej pierścionki nie dopatrzył się żadnych włosów.

Dwa dni później do prosektorium udali się policjanci, którzy włosy znaleźli. I to aż 25, z czego 16 nie pochodziło od Gutkowskiej. Niestety, tylko jeden z obcych włosów miał cebulkę, która pozwala ostatecznie wskazać właściciela. Cebulka... uległa zniszczeniu podczas badań. Uproszczona ekspertyza przyniosła żałosny wynik: włos mógł należeć do Jerzego Wybulta, ale równie dobrze mógł pochodzić od innej osoby. Dowód był bardzo kruchy, więc nie dziwi, że Jerzy Wybult został uwolniony od zarzutów.
Śledczy utknęli.

Przeczytaj także: Zasada domniemania niewinności nie obowiązuje w sądach?
Dopiero po roku złapali nowy trop - dotyczył Krzysztofa Balińskiego. Ten ostatni dorabiał we wsi jako złota rączka, ale częściej popijał pod sklepem. Baliński, gdy tylko wytrzeźwiał, przyznał, że wie sporo. Opowiedział, że krytycznego dnia był na imieninach u Wybultów i razem z Jerzym poszedł po Marysię. Do domu nie wchodził, lecz słyszał jęki.

O nic nie pytał, gdy wracali razem na imieniny. A na imieninach nikt ich nie zapytał o Maryśkę. Kilka lat później Baliński opowiedział mi inną wersję wydarzeń - Wybult, wychodząc z chałupy Gutkowskiej, miał mu powiedzieć, że Gutkowska nie żyje. Ponoć Baliński widział jak Wybult wyciera ręce chustką i coś wyrzuca na podwórze. Jak to możliwe, że z miejsca zbrodni Wybult wrócił na imieniny, nie przebierając ubrań. W jaki sposób policjanci, którzy dokładnie przeszukali okolice domu, mogli nie znaleźć przedmiotu porzuconego przez Wybulta?

Żaden z imieninowych gości (łącznie z dziećmi) nie potwierdził obecności Balińskiego na imieninach, a on sam błędnie wyliczył listę uczestników i ich rozmieszczenie przy stole. W kluczowym momencie postępowania, podczas konfrontacji, Baliński (po rozmowie ze swoim adwokatem) odmówił składania wyjaśnień. Miał prawo to zrobić, bo policja postawiła mu zarzut zatajenia informacji, był więc współoskarżonym.

Po siedmiu rozprawach Jerzy Wybult został uznany winnym zabójstwa. Wyrok - 15 lat więzienia. Baliński dostał rok w zawieszeniu. Sąd wyższej instancji nie znalazł powodów do uchylenia wyroku, jaki zapadł we Włocławku. Wybult odsiedział 11 lat. Ze względu na wzorowe sprawowanie został przedterminowo zwolniony.

Nie zamierza jednak milczeć. Jego rodzina również. Witold Wybult, który znalazł ciało Gutkowskiej, od kilku lat konsultuje każdy szczegół sprawy z prawnikami: - Ja po prostu wiem jak było. Wiem, że ojciec tamtego dnia nigdzie nie wychodził. Jak mogę odpuścić, jeśli złamano życie całej rodzinie? W śledztwie jest pełno dziur, a uzasadnienie roi się od nielogicznych stwierdzeń. Policja poszukiwała osoby leworęcznej o małym rozmiarze buta, a oskarżyła praworęcznego mężczyznę o rozmiarze buta 44. Według opinii biegłych psychologów sprawca był mężczyzną bez stałej partnerki, tymczasem ojciec był wówczas od 20 lat w związku. Świadkowie mówili, że w dniu śmierci słyszeli kłótnię Marysi z obcym mężczyzną. Nie ustalono, czyj był to głos. Zupełnie pominięto sprawę psa policyjnego, który złapał trop, tyle że prowadził w kierunku przeciwnym do naszego domu. Zupełnie inaczej niż wskazywał Baliński.
Według syna Jerzego Wybulta, ojciec nie miał żadnego motywu do zabóstwa:

- Dlaczego miałby to robić, jeśli pieniądze z opieki nad Marysią były ratunkiem dla naszego budżetu domowego? W dodatku oszczędności Gutkowskiej pozostały nienaruszone. Kompletnym absurdem byłoby zapraszanie Marysi na imieniny, bo to - ze względu na jej zachowanie - oznaczałoby same kłopoty. Dlatego mama, jeśli ją zapraszała do siebie, to tylko na osobny poczęstunek.
Za skandal uważa Witold sposób prowadzenia śledztwa: - Tego nie zapomnę im nigdy. Próbowali manipulować moim rodzeństwem. Podczas przesłuchania mamy wszedł drugi policjant i stwierdził, że tata właśnie przyznał się do winy. Przesłuchując ojca, grozili, że zwiną mnie do aresztu i nie będę mógł zdawać matury. "Syn panu nigdy tego nie wybaczy" - straszyli. "To wam nie wybaczy"- odpowiedział tata. Cały czas, konsekwentnie, twierdził, że jest niewinny.

Siedzę przy stole z Wybultami, popijamy kompot z wiśni. Na ścianach kilka religijnych obrazów: - Gdyby nie wiara, nie wytrzymałbym. Ale oddałem wszystko Bogu - mówi Jerzy Wybult. Urszula: - Na szczęście mąż dostawał przepustki. Często dzwonił z zakładu, wiec w jakiś sposób cały czas był razem z nami. Witek: - Ta tragedia zbliżyła nas z ojcem. Na pewno dziś jest cieplejszym, bardziej refleksyjnym człowiekiem niż kiedyś. I bardziej religijnym.

Przeczytaj także: Niesłusznie skazany i zwolniony po 23 latach doznał ataku serca dwa dni po wyjściu z więzienia

W domu zamordowanej kobiety nikt dziś nie mieszka. Czasem na weekendy wpada rodzina z miasta. Ludzie w Sadłowie niechętnie wracają do sprawy zbrodni. W każdym razie ani w kościele, ani w sklepie nikt nie powiedział Wybultom złego słowa. A w trudnych chwilach rodzina i kilku sąsiadów zebrali pieniądze na adwokata. - Człowiek, który to zrobił, musi cały czas nosić tę zbrodnię w sobie - przypuszcza Jerzy Wybult. - I naszą krzywdę również. Nie chciałbym być w jego sytuacji. Na pewno bym się z nim nie zamienił.

Ale kim jest prawdziwy zabójca? Witold Wybult: - Mamy swoje przypuszczenia. Być może kiedyś sprawiedliwości stanie się zadość. Chciałbym tylko zaapelować do wszystkich, którzy mają w tej sprawie jakieś informacje, żeby się nie obawiali. Nikomu nie zostaną już postawione zarzuty zatajenia prawdy, bo to przestępstwo się przedawniło. Proszę wszystkich, którzy pamiętają tamte zdarzenia, o pomoc. Dla nas ta sprawa się nie skończyła. Chciałbym jeszcze kiedyś spojrzeć w oczy policjantom, którzy nas z taką pewnością siebie przesłuchiwali.

Opinia. Major Ryszard Seroczyński wychowawca z włocławskiego Zakładu Karnego: - Z Wybultem miałem codzienny kontakt, pracował jako woźny w szkole, w której prowadzę bibliotekę. Obserwowałem, jak pracuje i podczas wyjść z zakładu, w sytuacjach, gdy nie wiedział, że jest obserwowany. Przez 27 lat spotkałem wielu "niewinnych" skazanych. Ich opowieści przyjmuję z wyrozumiałością, ale i z pobłażaniem. Jerzy Wybult był jedynym, w niewinność którego jestem w stanie uwierzyć.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska