Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Plutowicz – Jesień 2014

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Plutowicz to jeden z najciekawszych i najbardziej utalentowanych podlaskich poetów
Jerzy Plutowicz to jeden z najciekawszych i najbardziej utalentowanych podlaskich poetów Fundacja Sąsiedzi
Jerzy Plutowicz tomikiem „Jesień 2014” powraca do czasów młodości, przygląda się życiu i przede wszystkim ceni tradycyjny dom.

W owym mitycznym domu ważny jest każdy kąt. Strych, piec, zapach dymu ze zgaszonej świecy, widok z okna na sad. W tym domu zasypia bezpieczny, a sny są przecież jakby elementem jego poezji. Starannie oddziela ją od jawy, z rzadka tylko malując naturalistyczne wręcz obrazy, które nie służą li tylko zabawie słowem. Są pretekstem do refleksji, zadumy. Do odświeżania pamięci, symbolicznych powrotów do przeszłości.

Plutowiczowi wystarczy lód na powierzchni wody w wiadrze, by uruchamiać maszynę czasu. Nie jest to bynajmniej bezrefleksyjne koło fortuny. To świadomy namysł nad przeszłością i czas pogodzenia się z nią.

Poeta nie jest kaznodzieją, dyskretnie podpowiada, by „strzec źródła czasu”. Ta piękna fraz pozwala na różnorodność interpretacji. Od modnej i pustej idei „slow life”, czy jeszcze banalniejszej „slow food” po dyskretną zachętę do zastanowienia się nad kierunkiem życia i choćby próbą kontroli jego pędu. Bo czyż za wszelką cenę musimy mieć więcej i więcej, pędzić wciąż szybciej. W „Śnie o domu” Plutowicz przypomina o azylu miłości i symbolicznym dokładaniu drew do ognia.

Powracać do domu – centrum osobistego mikrokosmosu i oazy spokoju – chce poeta choćby we śnie, choćby zaglądając przez szybkę werandy. Nie żąda wiele, czasem tylko przypomina mu się dźwięk słów, rozświetlające mrok świece.

Pośród 59 wierszy niewiele jest nawiązań do współczesności. Ale urodzony tuż po wojnie Jerzy Plutowicz niejedno z pewnością słyszał, wszak wojny przetaczały się przez ziemie Podlaskie w czasach młodości jego rodziców. Trudno się spodziewać, że buczenie trzmiela nad pokrzywą może wywołać tak niecodzienny łańcuch skojarzeń. W wierszu „Na niby” poeta apeluje, by opowiedzieć wreszcie „jak było, bo niedomówienie jest niedolą, złem”. O co chodzi? Można się tylko domyślać, bo już następne słowo jest doskonale znane z negatywnych konotacji historycznych i odkrywania białych plam historii. Banalny na pozór „sąsiad” uruchamia motocykl, a od ulicy wieje popiołem. Wtedy Plutowicz, co rzadko mu się zdarza w tym tomiku, pyta, a raczej stwierdza, że dziś „wszyscy bawią się w wojnę”. I to niekoniecznie na niby. Wiersz mocny, daleki od oczywistości, a jednak będący całkiem realną przestrogą płynącą od doświadczonego pisarza.

Dobry filmowiec z „Epizodu podmiejskiego” uczyniłby zgrabną etiudę. Poeta wręcz podpowiada, by nakręcić ją w „złotej godzinie” przed zachodem Słońca, balansując pomiędzy poezją, a reportażem. Tu zmierzch może być zapowiedzią śmierci, a niepokój oczekiwania porusza nawet płyty chodnikowe. Są plany, bliski, daleki, jest też motyw dźwiękowy – otwieranie furtki i gwizdanie na psa. Gotowy scenariusz w miniaturze.

Poeta wierzy nie tylko w potęgę wiersza, jako źródła mądrości, refleksji. Jak dobry terapeuta podpowiada w wierszu „Noc, hymn” iż „melodia mowy osłania przed złem”. To nie spłycone zawołanie z telewizyjnych pseudo debat pod szyldem „Warto rozmawiać”. Czasem warto wysłuchać, warto się wyspowiadać, by melodia słów dała ochronę strapionej duszy.

Balansowanie na granicy świata i snu to podobnie jak motyw domu – ulubione przestrzenie w jakich umieszcza swoje słowa i myśli Jerzy Plutowicz. Pielęgnuje „mit domu”, choć wie, że nadchodzi czas gdy trzeba wchodzić w dorosłość i opuścić rodzinne gniazdo. Pisząc ten cykl wierszy jakby podświadomie daje jednak sygnał młodym czytelnikom, by nie palili nigdy za sobą mostów, bo gdzież mieliby powracać, jak nie do rodzinnego domu.

W wierszu „Posłaniec” nie tylko zastanawia się nad „zwyrodnieniem sztuki wiersza” ale przyznaje, że karmi się pamięcią, którą ma po prostu w krwiobiegu. I to w niej – życiodajnej przecież substancji – zanurza stalówkę pióra poety. Z mitu młodości i luk w pamięci potrafi też zadrwić w wierszu „Strych”. Pełne bibelotów miejsce wywołuje wspomnienie dawnego grzechu. Czas zaciera wspomnienia. „Nie pamiętasz, przegrałeś” sumuje poeta, ale tu chodzi raczej nie o ocenę, a nawiązanie do jednej z dziecięcych gier czy zabaw.

Religią Jerzego Plutowicza jest tu świadomość, dojrzałość, umiejętność pochylenia się nad przeszłością i zachwytu nad światem i prostotą bytu. Tradycyjna modlitwa z dzieciństwa to już tylko „skarb z wyspy piratów”. Ale czy pamiętamy, co było naszymi własnymi wyspami skarbów i czy żyjemy w poczuciu odnalezienia właściwej mapy?

Nie warto rozdzierać szat, ale warto kontemplować wiersze Jerzego Plutowicza. Mądre, czyste, pełne magii i mocy. Bez ekscesów.

Jerzy Plutowicz

Urodził się 30 stycznia 1947 w Bielsku Podlaskim. Ukończył filologię rosyjską na uniwersytecie w Warszawie. Mieszka w Białymstoku. Debiutował w prasie literackiej w 1967. Debiutem książkowym był tomik wierszy „Niegdyś to znaczy nigdy” w 1975. Wydał ponadto tomiki: „Zasłyszane do końca” (1981), „Pusty zegar” (1987), „Motyl i kamień” (1992), „Rzeka. Cienie na wodzie” (1996), „Kotlina.Wybór wierszy” (1998), „Zapomniana wojna (Okno na sad)” (2000), „Zapomniana wojna (Europa po deszczu)” (2002),„Zapomniana wojna (Sierpień, kołysanka)” (2008), „Miasto małe jak łza (Klucz, sny)” (2012). Ponadto tom esejów „Nagle, w świecie” (2006).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny